Kościół naszym domem – w dziejach Diecezji Opolskiej

Niezależna Gazeta Obywatelska5

1. Kiedy po raz pierwszy pojawiło się i zabrzmiało pojęcie „Diecezja Opolska”? Kiedy najpierw je pomyślano, zapisano i wypowiedziano? Stało się to kilkadziesiąt lat temu w bardzo napiętej sytuacji społecznej i politycznej, gdy w sposób wciąż jeszcze demokratyczny, choć atmosfera naznaczona była groźbą przemocy, ważyły się losy tej ziemi i jej ludu: z okazji wyborów do niemieckiego parlamentu. Można się tym pierwszym wypowiedziom o naszej Diecezji nawet dziwić, można się nawet gniewać nad nimi, pamiętając jednak, iż Kościół zawsze wołania ludzi słuchał, a rozmaite furie zawsze uspokajał i łagodził.

Bracia i siostry!

Posłowie polscy Śląska opolskiego

wybrani z listy „Polsko-Katolickiej Partji Ludowej” pojadą

po wyborach

do Jego Eminencji Kardynała

BERTRAMA

arcybiskupa wrocławskiego i prosić będą

o radę i pomoc arcypasterską

w uzyskaniu zgody rządu Rzeszy i Prus na utworzenie diecezji

opolskiej pod przewodem

BISKUPA POLAKA w OPOLU

i założenie Polskiej Akademji Duchownej w Opolu

[…]

– tej treści ulotka, która pojawiła się w rękach ludności Śląska Opolskiego przed wyborczą w całym państwie niemieckim niedzielą 14 września kryzysowego 1930 roku1. Była odczytywana już to z nadzieją, już z obawą o możliwość realizacji podobnych zamierzeń. Wiadomo było, iż informacje umieszczone w kościelnych zestawieniach – przykład w dekanacie opolskim Sprache in der Stadt deutsch, auf dem Lande polnisch – „język w mieście niemiecki, w terenie polski”2 apotem już tylko polnisch u. deutsch – są możliwie najbardziej wiarygodne. Duszpasterze wyczuwali także, iż najrozmaitsze ośrodki polityczne, najpierw od razu trzy, a potem aż pięć3, planują włączyć do realizacji przyjętych celów treści i sprawy najświętsze, które niesie i ochrania Kościół, darzony wielonurtowym społeczeństwie ogromnym autorytetem.

[…]

Domagamy się utworzenia

Polskiej Akademii Duchownej w Opolu

która pod Świętobliwą pieczą Biskupa-Polaka w Opolu wycho-

wywać będzie synów naszej ziemi na prawdziwych dusz-

pasterzy, przyjaciół i opiekunów całego ludu.

[…]

– głosiła inna ulotka4. Postulaty te nie były zawieszone w powietrzu: takie musiały być pragnienia wielu ludzi wtedy i tutaj, taka była rzeczywistość, a tę Kościół szanował. Dom, w którym ludzi się słucha i z ludźmi się rozmawia. Nasz dom!

2. Ale: Czy to być może – Opolszczyzna z własnym biskupem i kościelną uczelnią? Czy to nie fantazje? – myślano. Choć nie udało się wyłonić takich świeckich przedstawicieli, którzy zanieśliby tę potrzebę przed oblicze bardzo liczącego się z władzą państwową Arcypasterza5, podobne wezwania w ogóle mogły zostać wypowiedziane i miały sens, ponieważ na Śląsku Kościół od słuchał Boga ale też i ludzi, zawsze nie tylko Panu Bogu ale też ludziom starał się być wierny. Był domem dla Bożej chwały i domem dla ludu. Nie spotykało się tutaj praktycznie księży, którzy nie byliby „utrakwistami” jak mówiono, to znaczy nie potrafiliby się rozmówić w obu językach – urzędowym i tradycyjnym – i usłużyć ludowi przez ich użycie. Mimo, iż hierarchowie i kapłani wnosili lub wyrabiali sobie często bardzo wyraziste poglądy polityczne, zmieniali je i energicznie głosili, nawet zasiadając w parlamentach, nie słyszało się o odmowie duszpasterskiej pomocy w sprawie zbawienia wiecznego ze względu na język czy narodowe przekonania. Choć może zwykli ludzie wyczuwali pewną barierę innych zapatrywań czy pozaduszpasterskich aktywności, stąd wołanie o księży „swoich”, opolskich.

3. Jakkolwiek przez długie wieki kształtował się jej zrąb i sposób przeżywania owych spraw najważniejszych, wzorzec czci Bożej i szacunku do człowieka, widzimy, iż nasza gościnna Diecezja długowieczna nie jest. Od roku 1000 ogromna część jej obszaru należała do Biskupstwa Wrocławskiego, a to do 1821 roku oficjalnie do Metropolii Gnieźnieńskiej Prymasów Polski. Opole – z kościołem Najświętszej Maryi Panny „na Górce”, który, na przełomie XIII i XIV wieku stawszy się kamienno-ceglanym, przeszedł w opiekę dominikanów, skoro podobnie wymurowano kościół miejski Świętego Krzyża i kolejny franciszkanom, było w jej ramach siedzibą rozległego – od Namysłowa i Olesna aż do Bielska, Białej, Cieszyna i Karwiny – zespołu dekanatów zwanego archidiakonatem. Od początków wieku XIII istnieje kolegium mających wspólnie modlić się i duszpasterzować księży kanoników czyli kapituła skupiona wokół obecnej w mieście z czasów XI wieku cząsteczki Krzyża Pana Jezusa. Coraz rozbudowywaną szkatułą tej cennej Relikwii okazał się gmach naszej obecnej katedry, wtedy kościoła kolegiackiego pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego. Herb miasta, który stał się w naszych czasach herbem Kościoła lokalnego, Diecezji, dlatego właśnie składa się z połowy kształtu Krzyża Chrystusowego i z połowy państwowego orła, próbując harmonizować „sprawy boskie ze sprawami ludzkimi”.

4. Sprawowana w łacińskim języku Kościoła powszechnego liturgia musiała przekładać się także na Śląsku na głoszenie Słowa Bożego i modlitwę w języku mieszkańców. Pierwsi tu chrześcijanie słowiańscy, którzy może od uczniów świętych Cyryla i Metodego6 a na pewno od świętego Wojciecha7 usłyszeli tutaj naukę Chrystusa w swojej mowie, otrzymywali w niej przez wieki pouczenie kaznodziejskie i katechetyczne. Podejmują je najsłynniejsi z Opolan: święty Jacek i błogosławiony Czesław Odrowążowie i niosą na skraje Słowiańszczyzny. Tak sposobni do czytania jak ci uczeni księża, a potem dominikanie byli tylko nieliczni wierni; ci – pewnie i w Opolu mogli wedle nakazów biskupich z drewnianych tablic odcyfrowywać pacierz, artykuły wiary i przykazania8, pozostali uczyli się ze słuchu. Natomiast gdy od wieku XIII, kiedy to z Bawarii przybyła wśród dworzan, kapelanów i rycerzy święta i uczona księżna Jadwiga, w ramach szerokiego nurtu emigracji mniej szlachetnie urodzonych elit, a bardziej ludzi pieniądza i rzemiosła (z majętnych a przeludnionych Niderlandów na teren Rzeszy, a stamtąd, z miejscowymi, dalej na wschód) zjawiają się na Śląsku dla zarobku najpierw Walonowie, a potem Niemcy – znajdują przystań głównie w większych ośrodkach. Osiadają w książęcym i biskupim Wrocławiu, przez leśną a cząstkowo tylko rolniczą wtedy Opolszczyznę raczej przechodzą, zrazu mniej się osiedlając, by zakotwiczyć się w Krakowie bądź Lwowie. Czy miejscowi czy przybysze, czy pielgrzymujący, czy osiadli, czy sprzyjający należącemu do Rzeszy a mającemu z czasem zagarnąć ziemie śląskie Królestwu Czeskiemu, czy Polsce – jak świątobliwy biskup Nanker (zmarły wycieńczony pokutami w Nysie w 1341)9, czy w tych sprawach powściągliwie milczący – wszyscy liturgicznie Boga chwalą po łacinie, a w sercu – jeszcze i tak, jak im ono podpowiada. Czynią to w sposób tak bardzo swobodny, iż prawa polszczyzny muszą być bronione przez synody prowincjonalne w Łęczycy (1285, 1287)10.

5. Królestwo Czeskie, pod władzę którego, najpierw przez lennych Hohenzollernów, ostatecznie przechodzi Księstwo Opolskie w roku 1532, uśmierzywszy u siebie piętnastowieczną burzę husycką, nie ingeruje w sprawy języka duszpasterskiego, w treści nauczania czy formuły służby Bożej. Ba, gdy zaczyna szerzyć się reformacja luterańska – z nadzieją spogląda na znamienitszych przedstawicieli katolicyzmu „zza miedzy”: nie bez znaczenia jest pozycja, uważanego za taki, rodu Gaszynów, dobroczyńców Góry Świętej Anny. Na początku XVII wieku umacnia się tam pod opieką sprowadzonych z Krakowa franciszkanów istniejący od 1480 roku dom Babki Chrystusowej i staje się domem dla pokoleń Ślązaków. Rozległymi gospodarstwami w Rudach czy w Jemielnicy zawiadują cystersi, ucząc ludność nie tylko chwalby Bożej i służących jej sztuk, ale całkiem prozaicznych metod uprawy ziemi i przetwarzania zasobów, które ona wydać gotowa. „Sprawy boskie ze sprawami ludzkimi”!

6. Ciekawe jak zgodliwie przez wieki czci się Męczenników: krakowskiego Biskupa świętego Stanisława (kościoły w Chrząszczycach, Przylesiu, Ligocie Bialskiej, Kujakowicach Górnych, Płużnicy Wielkiej, Fałkowicach i Naczęsławicach) tak jak już wcześniej, czeskiego rodu, świętego Wojciecha (kościół w Opolu „na Górce”) czy księcia Wacława (Krzanowice). Pierwsze ustabilizowane pielgrzymki do sanktuarium Matki Bożej w Częstochowie wyruszają właśnie ze Śląska, zwykle by podziękować za bezpieczeństwo ochronionych przed nieproszonymi innowierczymi gośćmi domostw11. Często umieszczają oni w swoich świątyniach zabrane stamtąd przy powrocie kopie Ikony Jasnogórskiej Matki i Królowej; spotykamy je na przykład w Studzionce pod Ujazdem i w Raciborzu, maleńką w Kozłowicach pod Olesnem czy ogromną w Krasiejowie… W dobie agresywnego potopu szwedzkiego roku 1655 Matka i Królowa w swoim Obrazie chroni się na Opolskiej Ziemi, w Mochowie pod Głogówkiem12, a z nią – wygnany i bezdomny król Jan Kazimierz Waza. Łzy zdradzonego przez poddanych monarchy zrosiły kościelną posadzkę, gdy leżał tam krzyżem podczas Mszy świętej. Może wtedy właśnie zrodziła się królewska myśl „Ślubów” ku nawróceniu kraju, które potem złożył Najświętszej Pannie w katedrze lwowskiej, a które po wiekach odnowił inny Ojciec Ojczyzny… Opole przyjmuje też inny łaskami słynący Wizerunek Maryi – z Piekar, który, „wypożyczany” nawet do Czech dla błagań przeciw zarazie – na stałe już u nas pozostaje. Dom Matki, dom Świętych i nasz dom!

7. Położenie zmienia się od zaboru Śląska przez protestanckie Prusy: z czasem bezdomnymi stają się liczni ludzie Kościoła. Oto pod hasłem opłacenia wojennych żądań Francji, ale tak, aby przy tym nowa pruska kadra mogła się łatwo obłowić niebronionym mieniem kościelnych wspólnot, następuje w 1810 roku likwidacja domów zakonnych i kapituł. Kolejne takie grabieże, zwłaszcza podczas Kulturkampfu, skłaniają wierzącą ludność do gestów solidarności z bliskimi im duszpasterzami: na bazie prastarej praktyki obchodu ołtarza utrwala się składanie ofiar, aby z Bożą pomocą i w domach parafian i w domu kapłańskim nie zabrakło pożywienia. W sytuacji ucisku w Kościele wytrwałym w wierze i otwartym na potrzeby ludzi – życie się odradza! Powstają nowe zgromadzenia: rodzima gałąź boromeuszek i elżbietanki błogosławionej Marii Luizy Merkert z Nysy, które spieszą do Chrystusa cierpiącego w bliźnich nawet po domach. On zaś wychowuje swoich znanych i nieznanych przyjaciół – świętych. Dom nowych Świętych!

8. Poważną próbą dla więzi Kościoła na opolskiej ziemi z każdym człowiekiem – okazał się trudny czas opowiadania się po którejś ze stron – czas plebiscytu (20.03.1921) i towarzyszących mu powstań (08.1919, 08.1920, 05.-07.1921). Wymownym świadectwem serdecznej, rodzinnej, domowej więzi Kościoła na Opolszczyźnie z miejscowym ludem pozostanie na zawsze świadectwo księdza Franciszka Marxa, szlachetnego Niemca z westfalskiej rodziny na Górnym Śląsku. Ów pierwszy proboszcz w Starym Oleśnie, który zagniewał miejscowych rządców i bogaczy głoszeniem katolickiej nauki społecznej papieża Leona XIII oraz szukaniem rzeczywistego dobra wiernych ponad barierami etnicznymi, jak kilku innych kapłanów w tamtym czasie, męczeńską śmiercią na ich zlecenie (11/12.05.1921) potwierdził swoje słowa:

Macie przecież swoje własne sumienie. Głosujcie według własnego sumienia

– odpowiadał parafianom. A księżom tłumaczył:

Choć jestem Niemcem, ja i mój lud polski w parafii oddamy głosy za Polską. Tak uczynić nakazuje mi kapłańskie i obywatelskie sumienie. Jako katolik nie mogę głosować za sojuszem z Berlinem luterskim, a jako duszpasterz polskiej ludności, nie mogę takowej namawiać do pozostania w dalszej niewoli pruskiego państwa13.

Działo się to na spotkaniu w podoleskiej Wysokiej, u tamtejszego proboszcza, kandydata do Reichstagu i społecznika rodem z Chrzelic, zawsze pełnego entuzjazmu księdza Pawła Kuczki (1877-1946), a więc w środowisku, które ukształtowało wówczas także innego wybitnego duchownego, księdza Juliusza Bieńka (18951978), od 1937 roku biskupa pomocniczego w Katowicach, gnębionego aż do wypędzeni z diecezji przez obie dyktatury, brunatną i czerwoną, a zawsze pełnego czci Bożej i szacunku do człowieka. Kościół na Opolszczyźnie okazuje się być domem, w którym ludzie słuchają się nawzajem, obdarzają się zaufaniem, rozmawiają ze sobą i nawzajem się wspierają. „Macie przecież swoje własne sumienie”!

9. Pogrzeb podobnie zamordowanego (31.10.1921) proboszcza z Modzurowa i dziekana łańskiego księdza Augustyna Strzybnego, patrioty polskiego okazującego zawsze z wzajemnością swojemu niemieckiemu arcybiskupowi kardynałowi Adolfowi Bertramowi tysiączne wyrazy szacunku, prowadzi inny wybitny duchowny, ksiądz Carl Ulitzka (1873-1953) z Raciborza, poseł do Reichstagu, zaangażowany i tragiczny polityk, proniemiecki śląski autonomista. Nad trumną ofiary nienawiści kaznodzieja wołać miał ponoć: „Ślązacy, opamiętajcie się!”, ale zagłuszył go szloch tłumu. Za kilka lat sam ksiądz Ulitzka stanie się – jako więzień Dachau – szczęśliwie nie uśmierconą, nienawiści ofiarą.

10. Ofiarami uśmierconymi, w których Kościół uznał swoich błogosławionych, są: werbista ojciec Alojzy Liguda rodem z Winowa (8/9.12.1942, Dachau), oblat ojciec Józef Cebula pochodzący z Malni (28.04.1941, Mauthausen-Gusen) oraz ksiądz prałat Emil Szramek rodem z Tworkowa, historyk opolskiej kolegiaty14, proboszcz mariacki w Katowicach, miłośnik sztuki, wróg wszelkiego szowinizmu (13.01.1942, Dachau). Oni tam, dokąd trafili jako duszpasterze czy potem więźniowie, zabrali z rodzinnych domów i parafii szacunek do wszystkich i postawę służby dobru wiecznemu i doczesnemu bliźnich bez względu na narodowość. Prawdziwą gehenną dla wrocławskiego jeszcze Kościoła na Opolszczyźnie są oto te lata bezpośrednio poprzedzające drugą wojnę światową i obejmujące jej przebieg. Dyktatura narodowosocjalistyczna nie oszczędza nie tylko osobistości sprzyjających sprawie polskiej, ale i tych ich dawnych przeciwników, którzy wszakże wystrzegali się popierania brunatnego pogaństwa, co wojuje już z całym światem a na wschodzie w pogaństwem czerwonym. Diecezja kieruje księży na ogołocone z uwięzionych duszpasterzy placówki polskiego śląska, zabrania – wbrew nakazom krwawej władzy – odmowy spowiedzi po polsku, pokrzepiając rodziny zmobilizowanych i poległych, stara się chronić kadry duchowne przed wysyłką na front, tworząc jak najwięcej samodzielnych stanowisk, na których spodziewano się większej stabilności obsady. Jednak trafiają i tam i do więzień nieostrożni lub zbyt szczerzy księża, inni, jak ksiądz Jan Melcz ze Starego Koźla, muszą opuścić parafie. Grozę zaciskającej się pętli śmierci cierpią rodziny katolickie pochodzenia żydowskiego, znajdujące ratunek w domach spowinowaconych współwyznawców a pociechę w Kościele. Robotnicy przymusowi z głębi okupowanej Polski skoszarowani tu – znajdują niejaką opiekę duszpasterzy, a uspokajają się, mogąc trafić do jednej z tysięcy przykładnych katolickich śląskich rodzin: tu wśród pracy i modlitwy nie spotka ich zło, choć czasem rodzina taka musi cierpieć, gdyż w oczach władz „zbyt dobrze” ich traktuje. Są też inne… Ludzie wyczekują zmiany i… lękają się jej. Kościół nie pozostaje bezczynny, chroniąc kogo tylko można, opatrując najbardziej krzyczące potrzeby duchowe i materialne bez względu na czyjekolwiek pochodzenie czy stan. Tymczasem Opolszczyznę, jeszcze przed przejściem frontu, bardzo ostrożnie objeżdża auto z kilkoma mężczyznami: są na rubieżach, przyglądają się kościołom, rozprawiają, notują. To przedstawiciele Delegatury Rządu na Kraj, Polskiego Państwa Podziemnego, przygotowujący się, aby na wzór akcji „Burza” wszystkie dziedziny życia, z najważniejszą, jak uważają, religijną, ogarnąć, zanim zrobią to Sowieci. Jest wśród nich udzielający się w obozach jenieckich ksiądz Bolesław Kominek, przedwojenny kurialista z Katowic. Zakreśla kształt przyszłej Diecezji Opolskiej.

11. Rok 1945 roku zaczął się nie tylko oczywistą katastrofą reżimu, ale otwarciem następnej karty męczeństwa katolików, którzy wpadli w kleszcze kolejnego. Wypadło tysiączne ofiary wycofującego się aparatu hitlerowskiego, wdzierających się czerwonoarmistów, i ciągnących za nimi hord rabunkowych chować, opłakiwać a ocalałe pocieszać15. Tragiczną śmierć znajduje 45 księży diecezjalnych i zakonnych oraz ponad 80 sióstr. Dla komunistycznej władzy przywleczonej na sowieckich tankach Kościół jest elementem wrogim, ba jest głównym elementem wrogiego starego świata, który należy unicestwić, aby móc klecić swój świat: świat bez Boga a z ludźmi jako materiałem do dowolnej przeróbki. Wiele dziesiątków lat mająca trwać okupacja Polski szczególnie jest okrutna i zachłanna właśnie tutaj – na Śląsku. Równocześnie musi ta władza uwzględniać bardzo rozmaicie sprofilowane ale przecież silne przywiązanie do wiary katolickiej obu grup ludności; i śląskiej, którą w wyraźnym stopniu wysiedla i wschodnio- czy centralno-polskiej, którą tam często z domów wywleka a tu przywozi. Próbuje ona cynicznie zarówno tę religijność jak i poranione na wojnie więzi narodowe wykorzystać do swoich „internacjonalnych” przecież, sowieckich celów, do podzielenia społeczności i tym łatwiejszego duszenia ich w czerwonym więzieniu narodów.

12. Kościół serdecznie otwiera się na wszystkie grupy, bo wie, że za chwilę – w otchłani totalitarnego systemu – je i siebie może straci

na zwsze. 15 sierpnia 1945 roku Prymas Polski, Ślązak kardynał August Hlond, ustanawia

na podstawie specjalnych władz, które Nam Stolica Apostolska udzieliła […] najczcigodniejszego Księdza D-ra Bolesława Kominka, radcę Diecezjalnej Kurii Biskupiej, według uznania Stolicy Świętej, Administratorem Apostolskim tych okolic Archidiecezji Wrocławskiej, które należą do Górnego Śląska i obecnie przyłączone do Województwa Śląsko-Dąbrowskiego, poddane są Władzy Rzeczypospolitej Polskiej. Tenże Administrator Apostolski korzysta na czas swego urzędowania ze wszystkich odznaczeń i przywilejów Protonotariusza Apostolskiego – z liczby uczestniczących – i posiada prawa i obowiązki Biskupa rezydencjalnego. […]16

Stało się! Nowy a przecież znający tę ziemię pasterz stara się koić wszelkie rany: duchowe i materialne, uświęca, ratuje ludzi i kościoły. I stało się coś więcej: oto 15 sierpnia roku 1949 już nowy administrator wydaje dekret ustanawiający Wyższe Seminarium Duchowne Śląska Opolskiego w Opolu. W czasach cierpień zaczynają się iścić dawne tęsknoty: zaczątek własnej diecezji i duchownej wyższej uczelni, własna – tymczasem – prokatedra. Własny opolski dom!

To księdza Kominka natarczywym staraniom uwalniania z więzień i umożliwiania bezpiecznego wyjazdu z sowieckiej strefy wpływów należy przypisywać fakt, iż pod brzemieniem tężejącej przecież i pozbywającej się, masek17 komunistycznej dyktatury – już po przejściu frontu – nie zginął na Opolszczyźnie żaden więcej duchowny, poza jednym jedynym animatorem środowiska niemieckiego18, zamordowanym w świętochłowickim obozie pod dowództwem (a może osławionym śmiercionośnym taboretem?) przedstawiciela mniejszości narodowej wyniszczanej przez poprzedni reżim a mocno instrumentalizowanej przez następny. Komuniści nie mogą znieść gorliwości Administratora Apostolskiego i 26 stycznia 1951 roku zostaje wygnany. Budowany dopiero dom Kościoła opolskiego pozostaje bez ojca!

13. Dopiero, gdy w 1956 roku sami czują się ściśnięci wrzeniem sponiewieranego narodu z jednej a groźbą sowieckiej interwencji z drugiej strony – decydują się na „odwilż”. Do Opola może przybyć 1 grudnia, choć mianowany został od razu po usunięciu poprzednika z podobnymi uprawnieniami administracyjnymi już jako wyświęcony w 1946 roku dawny pomocniczy biskup sandomierski, wybitny a ostrożny liturgista, prawnik i administrator ksiądz biskup Franciszek Jop (8. 10.189723. 09. 1976). Wywodzący się z osiadłej w Słupi Starej pod Świętym Krzyżem rodziny świadomej swoich niemieckich korzeni19, jest w sercu polskim patriotą a pragnie być i staje się – nie bez trudu – ów wielkiej klasy Kapłan – Ślązakiem otwartym dla wszystkich. I znajduje tutaj swój prawdziwy dom do końca świątobliwego życia. W 1967 roku staje się administratorem ad nutum Sanctae Sedis, czyli „do dyspozycji Stolicy Świętej”. Wielka godzina dla księdza biskupa Franciszka i dla całej Opolszczyzny bije 28 czerwca1972 roku: Ojciec Święty po wreszcie powojennym unormowaniu sytuacji międzynarodowej, bullą Episcoporum Poloniae coetus („Przymierze biskupów Polski”) ustanawia na bazie istniejącej administracji naszą Diecezję Opolską z biskupem opolskim Franciszkiem na czele.

Chciałbym być dobrym pasterzem. Liczę na pomoc Boga i duchowieństwa i wiernych. Przychodzę do was zupełnie nieznany, do nieznanych mi osobiście. Ale nie jestem wam obcy. Przychodzę na polecenie Stolicy Apostolskiej. I to mnie krzepi i podnosi na duchu. Czego możecie oczekiwać ode mnie i z czym przychodzę? Przychodzę z dobrą wolą i przynoszę szczerą i wyłączną intencję służenia Panu Bogu i waszym duszom nieśmiertelnym, chcę wam okazać jak najwięcej swej życzliwości biskupiej. Bogu wiadomym jest, że nie pragnąłem tego stanowiska. Gdy jednak woli Kościoła odmienić się nie dało, przystępuję do pracy i będę się starał Panu Bogu sił swych nie skąpić

– pisał w swym pierwszym liście. A kiedy po inauguracyjnej Mszy świętej nawiązał do Ewangelii o Janie Chrzcicielu, tłumaczył z ambony:

Kim ty jesteś? Stawiacie i wy to pytanie mnie w dniu dzisiejszym… Chciałbym być ojcem duchownym w sprawach religijnych i kościelnych dla wszystkich bez wyjątku katolików Śląska Opolskiego, tak tych, którzy od dawna tu mieszkają jak i dla przybyłych tu skądkolwiek20.

14. Ojcowska troska o spokojny dla wszystkich dom kazała Biskupowi Franciszkowi wybuchnąć świętym gniewem, gdy odpowiadał agresywnemu urzędowi komunistycznego systemu:

Jakim strasznym błędem było wysiedlenie ze Śląska w 1954 roku 1500 zakonnic Ślązaczek i zamknięcie ich w obozach koncentracyjnych lub wysiedlenia z terenu Śląska 20 księży, w tym nawet takich, których rząd hitlerowski pozbawił stanowisk jako Polaków. Zakonnicom pozwolono wrócić, nie oddaje się ich mieszkań. Świeżo zaś biurokracja przyniosła nowy kwiat, wyhodowany w tych ostatnich miesiącach. Cała własność kościelna na Ziemiach Zachodnich wedle tego aktu prawnego jako mienie poniemieckie przeszła na Państwo. Kościół nie ma nic, ani światyń […], ani ich zawartości, plebani, placów itp. […] Bezprawie, łapownictwo, szachrajstwo i pijaństwo w skali niespotykanej nigdzie, to nikogo nie pociągnie. Ludność Śląska jest bardzo religijna. Może dlatego utworzono tutaj aż pięć szkół bez religii wbrew woli rodziców… Pewnie, by Ślązaków jeszcze więcej zranić i zniechęcić21.

Pierwszy kościelny kalendarz Opolszczyzny, wydany jeszcze zanim czerwonej dyktaturze opadła maska „demokracji”, zawiera krytyczny zapis „pobożności” chorej na cierń pogardy dla bliźnich ze względu na pochodzenie. Kryjący się za pseudonimem a wrażliwy autor w oparciu o przypowieść Pana Jezusa o faryzeuszu i celniku (Łk 18, 9-14) notuje zasłyszane opinie w rozważaniu „Modlitwa faryzeusza na Śląsku”:

Boże, dziękuję Ci, że nie jestem taki, jak wielu tych, którzy do nas przybyli – chodzę do kościoła, płacę nawet za ławkę w kościele, nie czynię nikomu nic złego, a tamci wszyscy – to cudzołożniki, złodzieje, fałszywi, szabrowniki, wogóle co tu wiele gadać – popełniają wszystkie siedem grzechów głównych. Gardzę nimi, nie chcę mieć żadnej wspólnoty z takimi grzesznymi celnikami…

I z drugiej strony:

Boże, dziękuję Ci, że nie jestem takim jak ci tutejsi ludzie: harują wprawdzie ciężko – ale nie mają kultury, mówią ohydnie po polsku, pobożność ich nie jest szczera, są gburowaci, niegościnni, fałszywi, słowem: szwaby, których należy wytępić, albo co najmniej wysiedlić. Nic nie wycierpieli w czasie wojny, tak jak np. ja, dobrze im się powodzi, bo siedzą na swoim, nie wiedzą co to znaczy opuścić dom i ojcowiznę… Nie, nie uznaję ich za swoich – nikt mnie do tego nie przekona22.

Aby uznać i uznawać za swoich, za domowników jednego domu–Kościoła tych katolików, tych chrześcijan, tych ludzi, których przodkowie wywodzą się skądinąd niż swoi, trzeba, sięgając do skarbnicy dziejów, nieustannie bardzo wiele i szczerze modlić się i uczciwie pracować. Nie wolno bać się prawdy! Trzeba prosić o modlitwę i wzór bolesnych często a wielkich świadków powszechnej, katolickiej przeszłości.

Autor: ks. Sebastian Krzyżanowski

„Szkic zamówiony do materiałów na Opolską Pielgrzymkę Pieszą na Jasną Górę w 2012 r.. Wersja oddana do druku”

 

1 J. Kopiec, Dzieje Kościoła katolickiego na Śląsku Opolskim, Opole 1991, s. 92; pisownia oryginalna.

 

2Schematismus des Bistums Breslau und seines Delegatur-Bezirks für das Jahr 1887, Breslau [1887], s. 122.

 

3 Propolski, proniemiecki i odrębnościowy śląski, a potem jeszcze jego odłamy: propolski i proniemiecki.

 

4Tamże, s. 93.

 

5 Por. M. Czapliński, Śląsk od pierwszej po koniec drugiej wojny światowej, w: tenże, E. Kaszuba, G. Wąs, R. Żerelik, Historia Śląska, Wrocław 2002, s. 370; wybory wygrała w prowincji górnośląskiej z siedzibą w Opolu tradycyjnie związana z Kościołem w Niemczech partia Centrum, zdobywając 35% głosów, a NSDAP A. Hitlera uzyskała tylko 9,5 %, podczas gdy w całym państwie już 18.2% i złowrogo stała się drugą siłą w parlamencie.

 

6 Por. K. Dola, Dzieje Kościoła na Śląsku. Część I. Średniowiecze, Opole 1996, s. 16 n.

 

7Tamże, s. 17.

 

8. Tamże, s. 149.

 

9Tamże, s. 69-71.

 

10 Por. J. Wolny, Wprowadzenie, w: tenże (red. naukowy), Peregryn z Opola, Kazania de tempore i de sanctis, Kraków – Opole, 2001, s. 27 n.

 

11 W roku 1626, obroniwszy się przed wojskami duńskich protestantów, pielgrzymują tak po raz pierwszy gliwiczanie.

 

12 Potem raz jeszcze w 1705 r.

 

13 P. Stanoszek, Ksiądz Franciszek Józef Marx. Pierwszy proboszcz w Starym Oleśnie 1911-1921, Opole 2005, s. 97 n.

 

14 Tezą doktorską Błogosławionego jest: Das Kollegiatstift zum heiligen Kreuz in Oppeln, Oppeln 1916.

 

15 A. Hanich, Czas przełomu. Kościół katolicki na Śląsku Opolskim w latach 1945-1946, Opole 2008; tenże, Martyrologium duchowieństwa Śląska Opolskiego w latach II wojny światowej, Opole 2009; tenże, Dekanaty i parafie Administracji Apostolskiej Śląska Opolskiego w latach 1945-1946, Opole 2009.

 

16Ustanowienie Administracji Apostolskiej Śląska Opolskiego. Dekret (w tłumaczeniu), w: Kalendarz katolicki Śląska Opolskiego na rok Pański 1947, Wydawnictwo Księgarni św. Krzyża w Opolu, s. 22; pisownia oryginalna.

 

17 Mimo dwu przegranych a sfałszowanych głosowań – „referendum” z 1946 roku i „wyborów” z roku 1947.

 

18 Ks. Edgar Wolf z Gliwic-Bojkowa, por. A. Hanich, Martyrologium duchowieństwa Śląska Opolskiego w latach II wojny światowej, s. 96-100.

 

19 J. Sosalla, Franciszek Jop. Pierwszy biskup ordynariusz diecezji opolskiej, Wiadomości urzędowe Diecezji Opolskiej 32: 1977 s. 291; zachowane dokumenty wydane przez rosyjskiego carskiego zaborcę odnotowują konsekwentnie niemiecką formę imienia: Францъ – „Franc”, Францъ Яновичъ Iопъ – „Franc Janowicz Iop”, por. Archiwum Diecezji Opolskiej, 4/3.

 

20 F. Jop, Przemówienia i kazania, Opole 1960, s. 21 n.

 

21 A. Sitek, Biskup Opatrznościowy. W 25. rocznicę śmierci biskupa Franciszka Jopa, Opole 2001, s. 24.

 

22Kalendarz katolicki Śląska Opolskiego na rok Pański 1947, Wydawnictwo Księgarni św. Krzyża w Opolu, s. 23 n.; pisownia oryginalna.

 

 

  1. JA
    | ID: ccf442f7 | #1
  2. Inny JA (też podmiot :)
    | ID: d4ed99d8 | #2

    Dość typowa robota grupy „D”. „D” jak dezintegracja; przy IV Wydziale MSW.

  3. Inny JA (też podmiot :)
    | ID: d4ed99d8 | #3

    Zdradza tę szkołę pogarda wobec bliźnich, obelżywe słownictwo („hordy”, „kołtuństwo”, „zdrajcy” – jak w relacji Kroniki Filmowej o procesie krakowskiej kurii); oraz wytrwałe nakładanie na obraz rzeczywistości kajdan DIAMATU (dialekticzeskogo materializma, materializmu dialektycznego, to późne, Marksowo-Leninowe dziecko odwróconego Hegla): np. „zdrowy trzon etnicznego narodu” kontra zdradziecki kler; skutek: religia – tak, ale własna, swoja”, wygotowana w słojach rodzimego drewna. Inna „sprzeczność”: „zbrodniczy katolicyzm kontra prawa człowieka; skutek: j.w.”, tylko Paulus Vladimiri, czyli ks. Paweł Włodkowic nie pasuje, bo „postępowy”, najlepiej żeby chociaż był z PAX-u. No właśnie, a cały polski Kościół, a sobór w Konstancji, gdzie krzyżactwo intelektualnie zgromiła Akademia Krakowska w osobie wspomnianego kapłana?
    Ciekawą harmonię proponuje student polonistyki Karol Wojtyła w poemacie „Renesansowy Psałterz”, tylko, że nie może być przecież harmonii, bo chodzi o „D”. „D” jak dezintegracja. Mamy być antysemitami, germanofobami (w jakim języku mówił Kraków w czasach Włodkowica? dobrowolnie przestawał mówić po staroniemiecku, zaczynał po staropolsku, bo po polsku i katolicku czuł się szczerze) czcicielami ziemi, krwi, lasu, przodków i czego tylko jeszcze…, byle Polak-katolik nie okazał się miłym, światłym, szczerym człowiekiem z zasadami.

  4. Inny JA (też podmiot :)
  5. JA
    | ID: 29d53e94 | #5

    Przecież Andrzej Szubert to bliski przyjaciel Wiesia Uklei,(Ma takie same poglądy polityczne)
    Kolega OSPNu
    I kumpel redaktora naczelnego NGO.

Komentarze są zamknięte