Śląski Katyń – część druga

Niezależna Gazeta Obywatelska

Latem 1946 roku w siedzibie Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (WUBP) w Katowicach odbyło się ściśle tajne spotkanie. Uczestniczyło w nim co najmniej 70 specjalnie dobranych i zaufanych funkcjonariuszy UB. Wśród nich byli m.in. szef WUBP Katowice, Józef Wargin-Słomiński, Józef Kratko, Leon Wajntraub, pracownik Powiatowego UBP w Cieszynie oraz Fryderyk Zieliński, dzięki którego zeznaniom wiemy o tym spotkaniu, wówczas referent Sekcji III PUBP w Cieszynie.

Zebranie prawdopodobnie prowadził kpt. Marek Fink vel Finkienberg, szef do spraw operacyjnych Departamentu III tj. „do walki z bandytyzmem” MBP, który poinformował zebranych , że wezmą udział w akcji specjalnej. Wówczas prawdopodobnie Finkienberg przedstawił funkcjonariuszom Henryka Wendrowskiego, agenta specjalnego UB, który pod pseudonimem „kpt. Lawina” od wielu miesięcy rozpracowywał struktury podziemia niepodległościowego na Śląsku Cieszyńskim, docierając nawet osobiście do kpt. Henryka Flame „Bartka”, dowódcy największego partyzanckiego zgrupowania.

Nieistniejące oficjalnie zebranie zostało poświęcone na omówienie operacji, która otrzymała kryptonim „Plan likwidacji <B>”.

Z początkiem września grupa specjalna UB została przewieziona ciężarówkami na Opolszczyznę. Tam w kilku wyselekcjonowanych, odludnych miejscach w okresie od 5 do 26 września 1946 roku, z morderczą precyzją, została przeprowadza ubecka operacja.

Kilka dni przed 26 września 1946 roku inż. Antoni Niemiec, dyrektor Śląskiej Dyrekcji Lasów Państwowych odebrał telefon od generała Aleksandra Zawadzkiego, wojewody śląsko-dąbrowskiego, który wydał kategoryczne polecenie rozesłania do nadleśnictw ogólnika zakazującego wchodzenia do lasu pod groźbą najwyższych kar.

Najwidoczniej ogólnik ten nie dotarł do inż. Fariaszewskiego, starszego nadleśniczego w Cetnawie, który zaniepokojony obecnością wojskowej ciężarówki w swoim rejonie w kompleksie leśnym położonym w okolicy wsi Barut nakrył „na gorącym uczynku” kilku mężczyzn, którzy w budynku kamiennego chlewu wykonywali otwory. Po jego interwencji okazało się, że byli to funkcjonariusze UB, którzy powołali się na ustalenia z dyrekcją miejscowych lasów.

Całe zdarzenie obserwował również 14 letni wówczas mieszkaniec Barutu, który, po odjeździe „wojskowych”, obejrzał dokładnie budynek i stwierdził cztery podkopy na rogach chlewu i jeden w połowie długości ściany.

Przez następne dni przez wioskę Barut przejeżdżało kilka lekkich samochodów wojskowych, a las do którego wjeżdżały szczelnie obsadzony był wojskiem. Wieczorem 25 września 1946 roku na szosie od strony Strzelec Opolskich, na granicy lasu ustawiono erkaem z obsługą. Z tego samego kierunku kilka godzin później nadjechał konwój kilku ciężarówek. Kolumna trzech do pięciu samochodów wolno przejeżdżała przez wioskę, dzięki czemu mieszkańcy mogli im się przyjrzeć.

Reflektory ciężarówek, mimo panujących ciemności, były zasłonięte, podobnie jak ich zawartość, szczelnie zakryta ciemno-zielonymi plandekami.

Na krzyżówce jedno z aut zepsuło się. Z szoferki wyszedł mężczyzna, który szukając narzędzi, podniósł plandekę. Wówczas świadek zdarzenia, ten sam 14-letni mieszkaniec wioski, zobaczył ciasno stłoczonych ludzi stojących za burtą ciężarówki. Byli brudni, zarośnięci, i czarni na twarzach, jakby umyślnie posmarowani jakąś mazią. Mężczyźni ubrani byli w mundury. Widok ten sprawił, że chłopiec znieruchomiał, wtedy podjechała kolejna ciężarówka z której wyszedł kierowca mierząc do chłopca z pistoletu, pojawienie się innych ludzi na drodze sprawiło, że mężczyzna schował broń a chłopiec uciekł.

Po tym incydencie ciężarówki wjechały do lasu po to, żeby chwilę później wyjechać już puste.

Wcześniejsze odcinki z cyklu Śląski Katyń na ngopole.pl/tag/slaski-katyn/

 Autor: Tomasz Greniuch

Komentarze są zamknięte