NGO na tropie: Zbrodnia w Barucie

Autor Obywatelski2

Droga numer 426 na wysokości Olszowej. W radiu piosenka napiętnowanego przez „Gazetę Wyborczą” Irydionu. Przed nami ciężarówka Scania na zagranicznych rejestracjach. Za nami auto marki Skoda. Pędzimy gładką, szeroką drogą. Każde z aut jedzie do swojego własnego celu, nieznanego innym pojazdom. Ciekawe czy kierowcy tych samochodów wiedzą coś na temat miejscowości do której się wybieram. Wątpię, szczerze wątpię. Dla ogromnej większości ludzi Barut jest kolejną wioską na mapie Opolszczyzny. Dla mnie i siedzącego obok Michała to coś więcej. To miejsce pamięci dla blisko 200 osób zamordowanych przez komunistów we wrześniu 1946 roku. Zbrodnia popełniona przez Żołnierzy Wyklętych była straszna – walczyli o niepodległą, wolną Polskę. Kiedy stało się jasne, że już nic nie będą w stanie zrobić postanowili uciec na zachód. Niestety, wpadli w zasadzkę. Zginęli. Wszyscy. Co do jednego.

Strzelce Opolskie. Jemielnica. Mijane przez nas miejscowości nic nie mówią przeciętnemu Polakowi. Nas jednak z każdym kilometrem przybliżają co celu – polany Hubertus.

Barut nic nie różni się od innych wsi. Ot, skrzyżowanie na środku wioski, sklep monopolowy, kościół. Chwila i jesteśmy już na leśnej drodze prowadzącej do Dąbrówki (województwo śląskie). Przebijające się gdzieniegdzie nieśmiało promienie słońca stwarzają aurę tajemniczości i zadumy. A może to tylko świadomość nie tak odległej tragedii buduje w mojej głowie podobne wyobrażenia?

Na miejscu stoją już samochody brygady archeologów. Polana znacznie się różni od naszego ostatniego przyjazdu. Tylko, że poprzednio byliśmy tu w nocy.

Rozglądamy się po terenie, Michał robi parę zdjęć. Już z daleka widać miejsce pracy archeologów. Ogromne doły w ziemi, wypełnione ludźmi trzymającymi w rękach łopaty. Nie zgadzają się na zrobienie zdjęć wykopaliskom. –Szefa dzisiaj nie ma. Proszę przyjechać jutro – mówią.

Koło samochodu spotykamy starszego pana przejeżdżającego na rowerze. Jest mieszkańcem Dąbrówki. Udaje nam się namówić go na rozmowę. – Miałem 14 lat kiedy to się stało. W Barucie mieszkała moja rodzina, więc przejeżdżałem tędy codziennie. Stodoła, w której zamordowano żołnierzy, w czasie wojny należała do hitlerowców. Należała do zamku znajdującego się niedaleko polany – mówi. Nie chce podać imienia, nie zgadza się na zdjęcie. W kółko powtarza, że jedno słowo za dużo może sprowadzić na człowieka kłopoty. Nosi w sobie ślad tych wszystkich wydarzeń, widać po nim jakie piętno pozostawił w psychice ludzkiej komunizm. Pokazuje palcem na pracujących archeologów: – Ja wiedziałem, że to było w tym miejscu. Tam, gdzie stała ta szopa. Wie Pan, różnie ludzie mówili. Wielu twierdziło, że stała po drugiej stronie polany – pokazuje palcem – ale ja wiedziałem, że to tu. Ludzie wiedzieli co się stało. Wszyscy wiedzieli. Tylko nikt o tym głośno nie mówił. – z czasem ożywia się, zaczyna mówić coraz więcej – Ciekaw jestem, co zrobili z ciałami, szczątkami. Wszyscy jesteśmy ciekawi. No bo musieli ich gdzieś zakopać. Różnie ludzie mówią. Ale to wszystko tylko domysły.

Na moje pytanie czy dużo ludzi przyjeżdża na tę polanę odpowiada: –Nie za dużo, głównie rodziny poległych. -nasz rozmówca nie zgadza się z moim zdaniem w kwestii wiedzy szarych ludzi na temat zbrodni.  Oponuje: – Panie, tu zginęło 200 osób! Ludzie muszą o tym wiedzieć.

Niestety, gdyby życie było takie proste.

Z rozmowy z sympatycznym panem na rowerze wywnioskować można jedno – o zbrodni w Barucie było bardzo głośno, a jednocześnie cicho. Wydarzenia z września 1946 roku przez wiele lat były, nadal są i zapewne długo będą przedmiotem domysłów mieszkańców okolicznych wsi. Bo jak było naprawdę – tego nie wie nikt. Nikt, poza niemymi świadkami największej znanej nam zbrodni na tym terenie – starymi drzewami; sosnami, topolami. To one trzymają w sobie ogromną tajemnicę. Kiedy stanie się w ich cieniu usłyszeć można żałobną pieśń ukrytą w szumie liści targanych letnim wiatrem. Bo przecież las niewiele zmienił się w przeciągu tych 66 lat. Śpiew tego samego gatunku ptaków, powiew tego samego orzeźwiającego wiatru, szum tych samych prastarych drzew. To właśnie zapamiętali Żołnierze Wyklęci, żołnierze „Bartka”, którzy zginęli na polanie Hubertus.

Postanawiamy wrócić z Michałem następnego dnia.

Znowu wybieramy się do Baruta. I znowu drogą numer 426. Na miejsce docieramy około południa – grupa ma akurat przerwę. Kierownikiem badań okazuje się Krzysztof Szwagrzyk z wrocławskiego IPN. Wydaje się być mile zaskoczony, że dziennikarze obywatelskiej, prawicowej gazety wybrali się specjalnie w to miejsce. Prowadzi nas na miejsce badań, pozwala robić zdjęcia. Opowiada:

W 2010 roku zakończono śledztwo w sprawie mordu na żołnierzach oddziału „Bartka” na Opolszczyźnie. W ramach Instytutu Pamięci Narodowej uruchomiono projekt badawczy pt „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956” mającego na celu odtajnienie i odnalezienie miejsc w oparciu o archiwalia i możliwości techniczne, by następnie je zidentyfikować i przeprowadzić te badania już na miejscu. Oczywiście musieliśmy trafić też do Baruta. Barut jest symbolem. Oczywiście nie zamordowano tutaj 200 osób.

Zamordowano ok. 60 osób, a reszta w innych miejscach na terenie Opolszczyzny.

Różnica w naszym działaniu polega na tym, że nie jak w latach poprzednich prowadziliśmy działania sondażowe w różnych, często przypadkowych miejscach. Uznaliśmy ze lepiej zerwać warstwę ziemi, żeby można potem powiedzieć, że jeśli my tu nic nie znajdziemy to nie ma tu czego szukać.

Wyjaśnia nam także metody poszukiwawcze: Robimy odwiert o małej średnicy, żeby zorientować się czy były tu jakiekolwiek zmiany w ziemi.

Wskazuje na nieśmiało wyglądające z ziemi fragmenty solidnego muru: Fundament starej baraniarni. Warto było prowadzić badania. W ciągu tygodnia odnaleźliśmy kilkanaście fragmentów kości bardzo mocno poszarpanych. Podlegały ogromnej sile uderzeniowej, mamy jedną przestrzelinę. Wczoraj znaleźliśmy 2 kości czaszki, dzisiaj kolejną.

Zaznacza, że ludzkie szczątki to nie wszystko co udało im się odnaleźć: Fragmenty oporządzenia wojskowego. Klamry, fragmenty botów należących do 6 różnych osób. Ponad 30 nabojów. Głównie od pepeszy. Kilka sztuk broni długiej, mauserowskiej. Każdy dzień to nowe wyzwania, odkrycia.

Widać tu bardzo ciekawe rzeczy. Nasypisko na wysokości pół metra. Tu znaleźliśmy dwa kawałki czaszki. Coś się działo. Co –  jeszcze nie wiemy.

Baraniarnia z całą pewnością była wysadzona. Widać tu ślady na ścianie. Nie było to tak, ze się po prostu rozleciała ze starości. Teraz pytanie, dlaczego ktoś miał to wysadzić. Przeszukaliśmy całe wnętrze baraniarni, a teraz czekamy co znajdziemy w pobliżu.

Widać bardzo dużo gruzu nasypanego na coś. Dlaczego znalazł się on tak daleko od baraniarni? Czy jest to miejsce pochowku czy znalezisko przypadkowe – tego jeszcze dziś nie mogę powiedzieć.

Kilka dni po wybuchu jak się przechodziło na polanę to na drzewach były szczątki ludzkie. Była nawet głowa. Miejscowa ludność zrobiła pochowek tu i w jeszcze jednym miejscu. – wyjaśnia dlaczego tak trudno znaleźć dokładne miejsca pochówku Żołnierzy Wyklętych.

Czy prowadzicie badania w Łambinowicach ? – pyta Michał.

Dopiero będziemy. Tam jest przeogromny teren. Nie możemy mieć do zbadania powierzchni całego hektara tylko najwyżej 200 na 200 metrów. 

Są 3 takie miejsca na Opolszczyźnie, którymi się zajmujemy. Drugie to Stary Grodków. Mamy też jedno miejsce inne, odbiegającej przebiegiem zbrodni. Nie chce jeszcze ujawniać tej nazwy. Były pałacyk na terenie Opolszczyzny, gdzie przewieziono ludzi, poczęstowano obfitą kolacją i środkami nasennymi. W nocy wrzucono granaty hukowe i ogłoszonych rozstrzeliwano.

Dziękujemy naszemu rozmówcy za poświęcenie nam czasu. Robimy jeszcze zdjęcia wykopalisk, zostawiamy członkom załogi egzemplarze NGO i zbieramy się w podróż powrotną.

Tym samym kończy się nasza dwudniowa przygoda ze wsią Barut, polaną Hubertus i Żołnierzami Wyklętymi. Dobrze, że są ludzie poszukujący prawdy, wspominający bohaterów narodu polskiego. Bohaterstwo tych, którzy w dzisiejszych czasach przypominają o przeszłości nie może się równać z bohaterstwem poległych za kraj, ale także jest ogromnie ważne. Bo każde działanie mające na celu działanie dla dobra ojczyzny jest chwalebne. Pamiętajmy o tym.

Czytaj także na NGO: http://ngopole.pl/tag/barut/

Autor: Krzysztof Marcinkiewicz

Fot.: Michał Sibiński

  1. Anonim
    | ID: 9e1e4853 | #1

    Dlaczego kończycie. Powinniście być z tymi ludźmi (archeologami) w kontakcie. Sprawa wydaje się rozwojowa.

  2. sibit
    | ID: 8d523804 | #2

    To jest koniec początku ;-)
    Temat jest Bardzo ważny i interesujący a co ważniejsze rozwojowy.

Komentarze są zamknięte