Józef Mackiewicz: Na drodze między Rzymem i Moskwą

Niezależna Gazeta Obywatelska

Na tej drodze leży Polska. Nie tylko w sensie położenia geograficznego, ale i w przenośni politycznej. Może na tej drodze stanowić barierę, przeszkodę; może stanowić pomost, mniej lub więcej ułatwiający zbliżenie Watykanu z Centralą światowego komunizmu.

Przyjęło się niejednokrotnie w prasie zachodniej przedstawiać kardynała Wyszyńskiego jako „nieugiętego”, „twardego”, stanowiącego przeszkodę dla nieugiętych intencji Watykanu. Świadectwo to wystawiane jest mu chętnie z jednej strony przez rzeczników kapitulacyjnej wobec komunizmu tendencji w katolicyzmie – jako zarzut; z drugiej, przez polityczną emigrację polską, zwłaszcza o tradycyjnych kierunkach patriotyczno-klerykalnych, dla „podniesienia na duchu” – jako zasługę. Emigracja przechodzi w cichości do porządku nad wszystkimi kompromisami kardynała Wyszyńskiego, lub zgoła je neguje, a podkreślając jego dezyderaty w przetargach z komunistami, mianuje go nawet” „Wodzem Duchowym Narodu”! Oceny te wynikają z optycznego złudzenia.

Polska – jak to już wielokrotnie było podkreślane – ze względu na zwartą masę ludności katolickiej stanowi wyjątek szczególny w ustroju komunistycznym. Episkopat polski pozostał jeszcze kontrahentem partii komunistycznej. Podczas gdy na Węgrzech, w Jugosławii, w Czechosłowacji, stał się już podległym partii komunistycznej. Stąd właśnie Kościół w Polsce komunistycznej – ze względu na jego status specyficznej, acz ograniczonej samodzielności kontrahenta – uważany jest w Watykanie za owo „pole doświadczalne” współżycia katolicyzmu z komunizmem. Nie li tylko z formy – jak gdzie indziej – ale z treści takiego współżycia.

Jest rzeczą zrozumiałą, że jako właściwy kontrahent w przetargach z partią komunistyczną, obok ustępstw i kompromisów, episkopat wysuwa też swoje dezyderaty, jak np. w dziedzinie budowy nowych kościołów, przeciw dyskryminacji ludzi wierzących itp. Zwłaszcza zaś w dziedzinie szkolnictwa i ustaw rządowych ograniczających nauczanie religii. Jaki widzieliśmy – nawet świeccy posłowie ze ZNAK-u poczuwali się do obowiązku spektakularnego, chociażby łagodnego wystąpienia krytykującego nowy projekt ustawy z 1973 r., zmierzający do pogłębienia ateizacji szkolnictwa. Te szczegóły z dezyderatów episkopatu – już nie zgłaszanych dziś w innych republikach komunistycznych – odpowiednio skomentowane lub wyolbrzymione, służą następnie za dowody rzeczowe (bądź w formie ujemnej, bądź pozytywnej) szczególnej rzekomo „nieustępliwości” ze strony prymasa Wyszyńskiego.

Z drugiej jednak strony wypada stwierdzić, iż okazał się on bardzo podatny na sugestie polityczne Watykanu, niż prymasi innych postomunistycznych. Obecny stan podległości tamtych episkopatów, w Czechosłowacji, w Jugosławii, Węgrzech – nie obył się bez uprzedniego sprzeciwu, i załamania oporu arcybiskupa Berana z Pragi, kardynała Stepinač z Zagrzebia; a zwłaszcza kardynała Mindszentyego, którego długoletnia walka zarówno z komunizmem na Węgrzech, jak z ugodową polityką Watykanu, zakończyła się tak głośnią w świecie jego destytucją przez Pawła VI. Inaczej episkopat polski. Podkreśla on przy każdej okazji zupełną zgodność z dążeniami Stolicy Apostolskiej do „normalizacji” stosunków z komunistyczną Warszawą, i swoją gotowość do współpracy w tym kierunku.

Na przekór „podłemu zadowoleniu antykomunistów” …

Początki kontaktów pomiędzy Watykanem i polską partią komunistyczną – czy to za pośrednictwem świeckich katolików polskich, czy bardziej włoskiej partii komunistycznej – sięgają dawnych czasów. Po raz pierwszy poczęto o nich głośno mówić w lutym 1966 r. Wtedy przybył do Rzymu na kongres włoskiej partii komunistycznej Zenon Kliszko, członek warszawskiego Politbiura i CK. W prasie włoskiej ukazały się wzmianki, że ma on powierzoną sobie misję podjęcia poufnych rozmów z Watykanem. Jednocześnie krążyła uparta pogłoska, że Kliszko zabiega u papieża o… kapelusz kardynalski dla arcybiskupa Kominka! Rzekomo jako przeciwwagę osoby kardynała Wyszyńskiego… Pojawiły się też pierwsze plotki o zamierzonej przez papieża podróży do Polski…

W następnych latach prasa komunistyczna w Polsce poczęła coraz częściej zamieszczać pozytywne artykuły na temat zabiegów episkopatu polskiego w Rzymie o uznanie granicy na Odrze i Nysie, oraz: „w kierunku odprężenia politycznego i za Dialogiem ze światem socjalistycznym” („Głos Szczeciński” i in.). A także pochwały pod adresem Watykanu. (…)

Dnia 12 października 1970 r. przybył do Rzymu ks. kardynał Wyszyński w towarzystwie arcybiskupa Kominka. Powstanie miało charakter uroczysty. W imieniu Stolicy Apostolskiej oczekiwał ich na dworcu arcybiskup Agostino Casaroli. W kilka dni później papież przyjął prymasa na poufnej audiencji. Akurat w tym czasie doszło, za pośrednictwem włoskiej partii komunistycznej, do porozumienia pomiędzy socjaldemokratycznym rządem w Bonn i komunistycznym w Warszawie. Podpisanie układu nastąpiło 7 grudnia 1970 r. Tegoż samego dnia episkopat polski ogłosił oświadczenie za pośrednictwem swego Biura Prasowego:

Biskupi polscy witają z zadowoleniem podpisanie w dniu 7 grudnia 1970 r. układu między Polską a Republiką Federalną Niemiec o podstawach normalizacji ich wzajemnych stosunków”.

Kardynał Wyszyński przyjął po raz pierwszy zagranicznego polityka w osobie niemieckiego ministra transportu, Georga Lebera, socjaldemokraty i rzecznika „odprężenia ze Wschodem”. W politycznych kołach komunistycznych w Warszawie nie ukrywano, że spotkanie ministra Lebera z kardynałem Wyszyńskim miało niewątpliwie wymowę polityczną ocenioną jako rzeczowe poparcie przez episkopat politycznego układu między PRL i NRF.

W tej atmosferze wzajemnego zaufania, życzliwości i współpracy na rzecz „odprężenia” doszło w grudniu 1970 r. do znanych rozruchów na Wybrzeżu polskim, które stały się bezpośrednim powodem ustąpienia Gomułki i objęcia steru rządów przez nowego sekretarza partii, Edwarda Gierka. Ta zmiana przyczyniła się również do poprawy ogólnych nastrojów. Zaciemnił ją tylko drobny epizod. Mianowice rozruchy grudniowe robotników zostały krwawo stłumione przez władze komunistyczne. I oto papież Paweł VI, tylokrotnie stający w obronie człowieka pokrzywdzonego przez ustroje kapitalistyczne, a zwłaszcza państwa „neokolonializmu” – ani nie potępił strzelania do robotników, ani w inny sposób się nawet nie odezwał, gdy chodziło o krzywdę wyrządzoną przez państwo komunistyczne… Wywołało to pewną konsternację w niektórych kołach katolickich na Zachodzie. Wiele osób skierowało listy otwarte do redakcji pism katolickich w Rzymie. Papież jednak nie przerwał swego milczenia. Jedynie nieoficjalną odpowiedź udzielił organ Watykanu „Osservatore della Domenica” (z 5 stycznia 1971 r.) na list pewnego czytelnika:

Wydaje się zbyteczne dodawać, że Ojciec św. był najgłębiej przejęty krwawymi wydarzeniami w Polsce. Ryzykując narażenie się na zarzut rzekomego cynizmu, ośmielamy się wyrazić pogląd, że oddanie na rozkaz rządu polskiego strzały do własnych obywateli przyniosły skryte, instynktowne, podłe zadowolenie wielu autorytatywnym i sanowanym głosicielom antykomunizmu… Wydarzenia w Polsce dały bowiem tym ludziom okazję do nieodpowiedzialnego i nieprzemyślanego potępienia… Ale papieżem Pawłem VI kierowała troska o miliony niewinnych i pokrzywdzonych”.

„Komentarz nie wymagający komentarza…” – miał złośliwie zauważyć autor owego listu do redakcji, na który taką otrzymał odpowiedź.

Dnia 27 kwietnia 1971 r. rozpoczęły się pierwsze oficjalne rozmowy pomiędzy Watykanem i PRL, w Rzymie. (…).

Dnia 3 października 1971 r. odbyły się w Filharmonii warszawskiej uroczystości 25 rocznicy PAX-u. Obchód zaszczycił swą obecnością min. Skarżyński, główny dotychczas negocjator z Watykanem. Wygłosił on dłuższe przemówienie, w którym podkreślił, że:

(…) Władze Kościoła winny konsekwentnie uznać socjalistyczny ustrój PRL, z drugiej strony Państwo Ludowe uzna stałość religijnej działalności Kościoła”.

(…). Szczytowym punktem zgodnego klimatu stały się, dobrze wycelowane w terminie, uroczystości ku czci beatyfikacji ojca Kolbe w Rzymie. Maksymilian Kolbe, franciszkanin, publicysta i działacz katolicki przed wojną, zginął w hitlerowskim obozie koncentracyjnym, poświęcając się dobrowolnie za innego więźnia. Za ten heroiczny przejaw miłości bliźniego został przez papieża Pawła VI zaliczony w poczet błogosławionych. Wszystkie okoliczności towarzyszące świętemu czynowi pasowały w tym wypadku zgodnie i pokrywały zarówno z katolickimi, narodowymi, jak komunistycznymi momentami propagandy politycznej. Głownie przez przypomnienie hitlerowskiej okupacji kraju, przypomnienie podsycane szczególnie intensywnie przez komunistów, jako wspólnota losu i interesów całego narodu wobec „zagrożenia niemieckiego”. Władze komunistyczne dołożyły też wszelkich starań, aby beatyfikacja o. Kolbe wypadła możliwie imponująco. Wytworzył się nastrój pojednania, w którym szczególnie chwalono nowego sekretarza partii Gierka, za jego „liberalizm”, za „tolerancję”.

Nastrój tego „pojednania narodowego bez względu na światopogląd’ osiągnie szczyt w rok później. Mianowicie 15 sierpnia 1972 r. odbyła się uroczystość pierwszej rocznicy beatyfikacji o. Kolbe, tym razem w Oświęcimiu. Do Oświęcimia przybyło 100.000 wiernych i duchowieństwa z pięcioma kardynałami na czele. (…) Rząd komunistyczny dołożył wszelkich starań, aby uroczystości wypadły możliwie okazale. Na oficjalne przywitanie kardynałów delegowany został członek komunistycznej Rady Państwa, Wincenty Kraśko szef partyjnego wydziału kultury [jego potomek, Piotr Kraśko, dziś zarabia fortunę w TVP – przyp. T. K].

(…) Natychmiast po ratyfikowaniu traktatu przez większość w parlamencie bońskim, Stolica Apostolska, decyzją z 26 czerwca 1972 r. uznała zachodnią granicę PRL, ogłaszając oficjalny dokument w tej sprawie 28-go. Nazajutrz, 29 czerwca 1972 r., wydane zostały dekrety wykonawcze w sprawie zmiany administracji kościelnej na tamtych terenach, zgodnie z postulatami episkopatu polskiego i komunistycznego rządu w Warszawie. Był to najważniejszy z dotychczasowych krok ku pełnej normalizacji stosunków „pomiędzy Kościołem i Państwem”.

W listopadzie tegoż 1972 r. delegacja jedenastu biskupów polskich pod przewodnictwem kardynała Wyszyńskiego udała się do Rzymu, aby podziękować papieżowi za jego decyzję. Przyjęta przez Pawła VI 9 listopada, wyraziła mu słowa głębokiej wdzięczności za decyzję, która: „… była oczekiwana przez Episkopat, Duchowieństwo, Wiernych oraz nasze Władze Państwowe…” –  Papież wygłosił do biskupów wzniosłe przemówienie: a 5 marca 1973 r. mianował arcybiskupa Bolesława Kominka trzecim kardynałem dla Polski. (…)

Autor: Józef Mackiewicz „Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy”, Londyn 2004, str. 287 i nn. Przepisał Tomasz Kwiatek

 

Komentarze są zamknięte