Palikotowe prognozy

Niezależna Gazeta Obywatelska

Po tym jak Janusz Palikot rozsławiał swoje bajki pt. 10% dla mojej partii, które później stały się rzeczywistością, można by brać każde jego prognozy poważnie pod uwagę. Ale niestety jest pewien problem – swój wynik zawdzięcza głównie ostatniemu tygodniowi kampanii wyborczej i intensywnej reklamie w mainstreamowych mediach. Natomiast kolejne wypowiadane w nowym rozdaniu sejmowym zdania, są raczej próbami zaistnienia w mediach i zwrócenia na siebie uwagi. W końcu o krzyżu na sali plenarnej niewielu już mówi, przynajmniej w tej chwili.

Racjonalnie myślący obserwator życia politycznego w wizję Palikota o nowym ugrupowaniu Ziobry i Schetyny nigdy nie uwierzy. Zbigniew Ziobro należy do grupy osób najmocniej krytykujących 4 lata władzy Platformy Obywatelskiej, której jedną z głównych twarzy jest właśnie Schetyna. Choć w ostatnich latach usunięty w cień, nadal pozostaje byłym szefem MSWiA i wicepremierem. By różnica między tymi dwoma politykami była wyjaśniona bardziej dosadnie, wystarczy przytoczyć ich konflikt, który skończył się na sali sądowej. Kilka lat temu, gdy Schetyna sprawował jeszcze przytoczone wyżej funkcje, członek PiS określił go jako nie szarą eminencję, a ciemną postać tego rządu i człowieka, o którym się mówi, że odpowiada za wszystkie takie ciemne sprawki, które są związane m.in. z nadużywaniem służb specjalnych przeciwko opozycji. W tym procesie aktualnie sąd uznał, że Ziobro za owe słowa musi przeprosić, ale ten od decyzji może się odwoływać. Nie chodzi jednak o wyrok, ale sam fakt istnienia mocnego konfliktu.

By był on jeszcze lepiej uwidoczniony, można przytoczyć sprawę dwóch prokuratorów w stanie spoczynku, którzy wg marszałka Sejmu nie mają prawa być posłami. Inną kwestią jest fakt, że nikt głośno o tego typu przeciwwskazaniach przed wyborami się nie zająknął, pomimo iż ówcześni kandydaci mieli wysokie miejsca na listach (pierwsze lub drugie) i ich sukces był praktycznie przesądzony (choć w moim przekonaniu żaden problem tutaj nie występuje, bo prawo jasno zabrania bycia posłem tylko czynnym prokuratorom). Szczegół jest tylko jeden – zarówno Bogdan Święczkowski jak i Dariusz Barski, bo o nich mowa, są uważani w obecnym konflikcie w PiS za tzw. „ziobrystów”. Uderzenie więc w dwóch posłów elektów jest zarówno uderzeniem w wiceprezesa partii. Tezę o ewentualnym pojednaniu wkładamy z tego powodu między bajki. Oczywiście można w nią wierzyć, tylko po co?

Autor: Marcin Rol

Komentarze są zamknięte