Rada Etyki (Mediów) bez etyki

Niezależna Gazeta Obywatelska

Szykuje się proces przeciwko Prezesowi Rady Etyki Mediów. Zdaniem nawet byłych członków  tej zacnej z nazwy instytucji ze wszech miar słuszny, gdyż od kilku kadencji coraz mniej było w niej etyki. W lipcu br. Rada Etyki Mediów przystąpiła do bezpardonowej nagonki na znanego śląskiego dziennikarza, Prezesa Zarządu Wojewódzkiego SDP  w Katowicach. REM w osobie jej przewodniczącego Ryszarda Bańkowicza „stwierdza iż p. Tomasz Szymborski – w swoich publikacjach na łamach internetowej platformy hostingowej salon24.pl, w blogu internetowym tosz.blogspot.com/2009/10/z-mojego-podworka, a także w internetowym portalu informacyjnym Silesia24 – dopuścił się złamania zasad zapisanych w Karcie Etycznej Mediów.”

To złamanie zasad miało polegać na tym, że Szymborski, w swoich tekstach napisał  o tym  jakoby Marek Chylińskibył tajnym współpracownikiem służb specjalnych PRL złamał zasady obiektywizmu i uczciwości.” Dalej w swym „Liście do Marka Chylińskiego”, opublikowanym na stronie internetowej REM w zakładce „Nasze Stanowisko” R. Bańkowicz stwierdza autorytatywnie, że Szymborski  „Złamał też zasadę wolności i odpowiedzialności, która nakłada na dziennikarza odpowiedzialność za treść i formę przekazu oraz wynikające z niej konsekwencje, a przede wszystkim zasadę prawdy, nakazującą dziennikarzowi okazanie wszelkich starań, aby przekazywane informacje były zgodne z prawdą, zaś w razie rozpowszechnienia błędnej informacji niezwłocznie dokonać sprostowania”.

Z powyższych stwierdzeń R Bańkowicza – Przewodniczącego REM wynika, iż REM nie jest w stanie czytać tekstów ze zrozumieniem albo nie zapoznaje się ze spornym tekstem lub, o czym nie chcę nawet myśleć, pisze teksty – stanowiska i oświadczenia na zamówienie.       Ciekawa jestem, w jakim składzie obradowała REM i czy wszyscy członkowie tej instytucji łamią podstawowe kanony czyli – sprawdzenie zasadności skargi przez dotarcie do materiałów źródłowych (audycji czy artykułu), a także wysłuchanie drugiej strony?

Wiem, że w tym przypadku nikt się z obwinionym o złamanie zasad etyki dziennikarskiej Tomaszem Szymborskim nie kontaktował.

Szymborski nie napisał w swoim artykule, że Marek Chyliński był TW, czyli tajnym współpracownikiem SB. Napisał natomiast tak: „ W archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach znajdują się bowiem dokumenty o tym, że jako Tajni Współpracownicy zostali zarejestrowani: red. Stanisław Bubin (TW Karol) oraz red. dr Marek Chyliński (TW Aleksander).” Cały tekst dostępny jest tutaj: http://tosz.blogspot.com/2009/10/z-mojego-podworka.html.

Tak więc Szymborski nie napisał, że Chyliński współpracował z SB a jedynie to, że był zarejestrowany jako TW. Napisał więc prawdę. Potwierdził to zarówno Sąd Lustracyjny jak i IPN. Kwintesencją orzeczenia sądu lustracyjnego jest to, iż: „W toku postępowania ustalono, że Marek Chyliński w zapisach ewidencyjnych SB figuruje w charakterze TW ps. „Aleksander”, natomiast teczka: pracy i personalna TW ps. „Aleksander” zostały zniszczone. Nie odnaleziono żadnych dokumentów wskazujących na materializację współpracy Marka Chylińskiego z organami bezpieczeństwa państwa.”

Postanowienie sądu w Katowicach potwierdza informację zawartą w tekście T. Szymborskiego i jest wbrew pozorom bardzo nieprzychylne dla Chylińskiego. To, że materiały uległy zniszczeniu, a oficer prowadzący zasłania się niepamięcią podczas procesu lustracyjnego działa na szkodę osoby lustrowanej.

Oficerowie prowadzący z reguły chronią swą agenturę. Zasłaniają się niepamięcią na wypadek odnalezienia materiałów i unikają w ten sposób postawienia zarzutu składania fałszywych zeznań.

REM (Bańkowicz?) w swoim „Liście – Stanowisku” twierdzi: „Po oczyszczającym Pana (Marka Chylińskiego – przyp. red.) z tego bezpodstawnego zarzutu wyroku Sądu Okręgowego w Katowicach stwierdzającym, iż nie był Pan TW, a Pańskie oświadczenie lustracyjne było zgodne z prawdą, Tomasz Szymborski nie tylko nie zamieścił wymaganego przez zasadę prawdy sprostowania, ani nie przeprosił Pana, czego wymaga zwykła przyzwoitość, ale okazał lekceważenie wobec prawomocnego orzeczenia sądu i nadal podtrzymywał swoje kłamliwe zarzuty wobec Pana na jednym z wyżej wskazanych blogów internetowych. Zaprzeczając faktom twierdził, iż informując, że był Pan zarejestrowany jako TW nie sugerował, iż podjął Pan współpracę z służbami specjalnymi w tym charakterze. REM stwierdza, iż i w tej deklaracji Tomasz Szymborski całkowicie mija się z prawdą, bo taka insynuacja zawarta była w jego tekście na blogu.”

Widać tu wyraźnie, że REM nie rozumie wyroku sądu lustracyjnego. Można ją też podejrzewać, że jest przeciwna lustracji, gdyż prowadzi nagonkę na dziennikarzy zajmujących się tą tematyką.

Tomasz Szymborski ujawniając fakt rejestracji M Chylińskiego działał w interesie społecznym.

Otóż w „Dzienniku Zachodnim”, którego właścicielem jest Grupa Wydawnicza „Polskapresse” ( jej właścicielem jest z kolei Axel Diekmann z Passau w Niemczech), w 2009 r. trwał proces zwalniania z pracy dziennikarzy, którzy zwrócili się do Prezesa Zarządu SDP z prośbą o interwencję w kierownictwie Polskapresse.

Tomasz Szymborski skierował więc oficjalny list powołując się na to, że właściciele Polskapresse po wejściu w życie tzw. Ustawy Lustracyjnej wystosowali do pracowników list, w którym czytamy: „Jednocześnie chcemy jeszcze raz podkreślić, że w Polskapresse nie ma miejsca dla osób, które kiedykolwiek współpracowały ze służbami PRL-owskich organów przemocy, ani też tych, które podjęły współpracę ze służbami specjalnymi już po 1989 roku. Wierzymy, że nie ma dziś w naszym wydawnictwie takich osób. Próba zatuszowania współpracy z PRL-owskimi służbami czy zachowanie dziś podwójnej lojalności byłaby traktowana jako poważne naruszenie zaufania pracodawcy”. Zarówno na to pytanie, jak i następne skierowane także do A. Diekmanna z Verlagsgruppe Passau (VP), nie nadeszła żadna odpowiedź.

Nawiasem mówiąc ciekawe, czy Axel Diekmann właściciel Polskapresse –  Verlagsgruppe Passau tolerowałby w swoich gazetach na kierowniczym stanowisku w Niemczech zarejestrowanego agenta STASI? Może mu to w Polsce nie przeszkadza albo – co gorsza – być może jest nawet z pewnych względów wygodne. Ludzie służb nie zadają pytań i nie mają rozterek.

Należy pamiętać również, iż redaktor M. Chyliński jest nie tylko  pracownikiem naukowym Uniwersytetu Opolskiego i prywatnej uczelni, był wówczas też  Prezesem Zarządu „Instytutu Dziennikarstwa Polskapresse”, fundacji, która szkoli adeptów naszego zawodu. Obecnie Chyliński wykłada dziennikarstwo w Uniwersytecie Opolskim…

Rada Etyki Mediów w nowej VI kadencji potwierdziła, że choć skład jest inny, to nic się w zasadzie nie zmieniło. Po blamażu REM poprzedniej kadencji, także ta jest na jak najlepszej drodze, aby jej niektórych stanowisk i oświadczeń nadal nie traktować poważnie.

Na koniec zadam pytanie: A co będzie, jeżeli okaże się, że Ryszard Bańkowicz bez zgody i wiedzy pozostałych osób z REM, stworzył i opublikował „List do Marka Chylińskiego”, a dyskredytowanie postawy Tomasza Szymborskiego jest jego prywatnym działaniem?

PS.

Marek Chyliński, jeśli czuje się niewinny, to  powinien pozwać do sądu osoby, które zlecały i bezpośrednio niszczyły dokumenty SB. A także również tych, którzy piastując wysokie stanowiska nie zapobiegli takiemu procederowi. Dlaczego? Odpowiedź jest banalna – ponieważ dokumenty, które mogły działać na jego korzyść zostały zniszczone, a przecież w nich były ukryte dowody, że nigdy nie był agentem…

Autor: Jadwiga Chmielowska, art. ukazał się w  „Gazecie Śląskiej” z 14.10.2011 r.

Komentarze są zamknięte