Polecam książkę Józefa Mackiewicza „Zwycięstwo prowokacji”

Niezależna Gazeta Obywatelska5

Polecam książkę Józefa Mackiewicza pt. „Zwycięstwo prowokacji” (wydanie Londyn 2011), którą autor napisał w 1962 r. na emigracji w Monachium, a uzupełnił w 1981 r. przed kolejnym wydaniem. Mackiewicz negatywnie wypowiedział się m.in. o micie Józefa Piłsudskiego, o endecji, o Armii Krajowej, prymasie Wyszyńskim, PAX-ie, i „Solidarności”. Autor ze wszech miar niezależny, krytycznie odnosił się też do procesu norymberskiego i polityki Zachodu wobec ZSRR. Przekonywał. że bolszewizm zrodził się na Zachodzie i kroczył drogą z Zachodu na Wschód, nie odwrotnie. Był zaciekłym antykomunistą i według niego Polska po 1945 r. była „w więzieniu systemu komunistycznego”. Dostrzegał wyniesienie moralne komunizmu ponad faszyzm, w oczach opinii publicznej świata. W swojej publicystyce politycznej stosował metodę porównawczą i stronił od emocji. Mackiewicz doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż jego teorie będą solą w oku całej rzeszy Polaków dlatego sam o swojej pracy napisał: „Nie stawiam sobie za cel narzucenie komuś moich poglądów. Z góry zakładam, że istnieją niewątpliwie poważne argumenty, mogące podważyć niejeden z moich własnych. Natomiast przekonany jestem głęboko, że emigracja polska – jak każda zresztą emigracja spod komunistycznego panowania – ma do spełnienia i spełnić może pewne ważne posłannictwo. A mianowicie: po utracie suwerenności państwa – ratować suwerenność myśli. (…) Całkowitej prawdy nie zna żaden człowiek na tym świecie. To co my, ludzie, nazywamy „prawdą” jest zaledwie jej szukaniem. Szukanie prawdy jest tylko możliwe w ścieraniu się myśli, zaś ścieranie się myśli jest tylko możliwe w wolnej dyskusji. Dlatego ustrój komunistyczny, który tego zakazuje, musi być, siłą rzeczy – wielką nieprawdą. Znalazłszy się tedy w świecie uznającym wolność jednostki i wolność myśli, winniśmy czynić wszystko, aby nie zacieśniać horyzontów myślowych, a je rozszerzać; nie zacieśniać dyskusji, a ją poszerzać. Jeżeli zatem książka moja w najskromniejszym chociażby stopniu przyczyni się do tego poszerzenia, cel jej będę uważał za osiągnięty”. Rozumiecie teraz Państwo sami, skąd u mnie taka estyma do twórczości Mackiewicza i dlaczego zadaję sobie trud przepisywania jego tekstów…

O procesie norymberskim  i polityce Zachodu (str. 24 i 27):

Już proces norymberski, mający stanowić trybunał sprawiedliwości światowej, zaskoczył swoją jednostronnością, a w rezultacie nie tyle treścią ujawnionych zbrodni hitlerowskich, co niebywałym podeptaniem poczucia obiektywnej moralności. Przedstawiciele Związku Radzieckiego, którzy winni byli podlegać dosłownie każdemu z punktów oskarżenia, nie zasiedli na ławie oskarżonych. Przeciwnie: zasiedli na fotelach sędziów! W konkretnym fakcie oskarżali kogoś innego o zbrodnię przez nich samych popełnioną. I cały skład sądu wiedział oczywiście, że tak jest, bo inaczej nie wycofałby dyskretnie sprawy Katynia. (…) Cokolwiek byśmy o tym procesie nie mówili, rzuca się w oczy, że od początku do końca prowadzony był w sposób, który w minionych czasach nazywał się: nie- fair. O żadnej też obiektywności nie mogło być mowy, gdyż z góry odrzucone zostało wszelkie kryterium porównawcze. (…)

Przefasonowanie prawdy historycznej stało się konieczne jednak i z tego względu, gdyż w przeciwnym wypadku nie tylko granica pomiędzy zbrodniami hitlerowskimi i komunistycznymi mogłaby ulec zasadniczemu przesunięciu, ale nawet granica pomiędzy zbrodniami hitlerowskimi i komunistycznymi mogłaby ulec zasadniczemu przesunięciu, ale nawet granica pomiędzy zbrodniami hitlerowskimi i mocarstw zachodnich, uległaby niejakiemu zatarciu. Tak np. zbombardowanie Hiroszimy, gdzie zginęło 60 tys. cywilnej ludności, zbombardowanie Drezna, gdzie zginęło ponad 200 tys. (według innych źródeł ok. 400 tys.) cywilnej ludności, masowe wydawanie ludzi po wojnie w ręce sowieckich katów, etc. podpadać by mogło pod moralny i prawny paragraf „ludobójstwa’, za co właśnie wieszano ludzi skazanych w Norymberdze.

Polityka Zachodu podczas wojny kierowała się względami narzuconymi jej przez sojusz z Sowietami; polityka Zachodu po wojnie kieruje się względami narzuconymi jej przez chęć pokojowej koegzystencji z Sowietami. Dysproporcja zachodząca pomiędzy traktowaniem zbrodni hitlerowskich a zbrodni komunistycznych nie ma podłoża moralnego, ale wyłącznie polityczne. Wynika z różnicy stosunku do zbrodniarza, którego się zniszczyło, a do zbrodniarza, z którym się chce współżyć, aż do „wymiany kulturalnej” włącznie. Czyli jest rezultatem tzw. „realnej polityki”. Niestety, każda polityka, jeżeli uważać ją za kunszt przewidywania lub wpływania na historyczny rozwój w przyszłości, opierać się musi na znajomości przeszłości, zastępując fakty historyczne faktami zmyślonymi, lubo przystosowując rzeczywistość do bieżącego wishful thinking, może stać się polityką najbardziej nierealną.

O Polsce pod Rosją i Polsce pod komunizmem (str. 53-54, 55)

Jeżeli porównamy sytuację Polski po roku 1945 z sytuacją Polski pod zaborem rosyjskim do roku 1914, to przy obiektywnej ocenie rzeczy musimy dojść do wniosku, iż zachodzi tu analogia sytuacji historycznej, a raczej odwrócenie sytuacji. Odwrócenie wynikające logicznie z takiegoż odwrócenia rzeczy w Rosji.

W końcu XVIII w. Polska została napadnięta przez trzy państwa sąsiednie i przemocą pomiędzy te trzy państwa podzielona. Przemoc ta, którą możemy emocjonalnie piętnować jako „niesłychaną” w słusznym oburzeniu, w rzeczywistości jednak „niesłychaną” nie była. Stanowiła rodzaj przemocy , którą by można określić mianem: konwencjonalnej , w odwiecznych stosunkach między narodami i państwami. (…) Polska popadła pod wpływ Rosji jeszcze przed rozbiorami. Ostatni król, Stanisław August, uważany jest przez niektórych historyków za bezwolne narzędzie a nawet marionetkę w rękach Katarzyny II. Inni temu zaprzeczają. Nie wchodząc w istotę sporu i historycznych interpretacji, wypada wszelako stwierdzić, że jakkolwiek oceniamy jego skłonność do kompromisu, Stanisław August pozostawał w każdym wypadku stroną przeciwstawną do, w znaczeniu politycznym, „strony rosyjskiej”. Innymi słowy, w stosunkach Polski z Rosją reprezentował (abstrahując od tego, czy źle, czy dobrze) interesy państwowości polskiej i narodu polskiego. To samo dotyczy osób go otaczających, rządu, sejmu polskiego. (…)

Z chwilą gdy Polska znalazła się pod panowaniem komunistycznym, zaszła nie rzecz analogiczna, lecz odwrotna. Najwyższy przedstawiciel „Polski Ludowej”, szef komunistycznej partii, reprezentuje w rzekomo „międzypaństwowych stosunkach polsko-radzieckich” nie stronę polską, lecz przeciwnie, radziecką. To samo dotyczy osób go otaczających, członków partii rządzącej, samego rządu, sejmu, a zresztą całego bez wyjątku aparatu państwowego i wszystkich innych instytucji narzuconych krajowi. Państwowość tzw. Rzeczpospolitej Ludowej (PRL) staje się „stroną” nie przeciwstawną państwowości radzieckiej, a przeciwstawną polskiemu narodowi. Jest to państwowość broniąca interesów narodu polskiego w stosunkach z państwem radzieckim, a przeciwnie – narzucająca narodowi polskiemu interesy międzynarodowego komunizmu, reprezentowane przez państwo radzieckie. Podobni odwrócona zostaje i rola posłów radzieckich w Warszawie. Jeżeli pominiemy drobne poruczenia obserwacyjno-szpiegowskie, rola posła sowieckiego w Warszawie sprowadza się do figuranta. Gdyż w hierarchii międzynarodowego komunizmu, szef partii polskiej zajmuje wyższe stanowisko od dyplomaty sowieckiego. W ten sposób, gdyby teoretycznie zaszła taka potrzeba, nie poseł radziecki Gomułce, a Gomułka posłowi radzieckiemu mógłby powiedzieć co ma czynić.

O Narodowych Siłach Zbrojnych (str. 144-145)

(…) Z chwilą, gdy rzecz dotyczy żołnierzy walczących o wolność bez organizacji, dyrektyw, bez „dolarów miękkich” i „twardych kół”, bez zrzutów broni i amunicji, czyli w warunkach największego poświęcenia osobistego, ale – przeciwko komunistom, kończy się literatura piękna i patos, a zaczyna skazanie na milczenie, lub najczęściej: potępienie. Tak jest jeżeli chodzi o partyzantkę antykomunistyczną, która od roku 1945 jeszcze lata całe walczy w kraju po wojnie Tak jest tym bardziej w stosunku do organizacji, które wyłamywały się spod dyrektyw AK w czasie wojny. Znamienne jest jednak, że ci sami ludzie, którzy się kiedyś z tej moralnej presji wyłamywali, dziś podporządkowują się już raczej ogólnemu nastrojowi. Tak np. czytałem przed kilku laty, bodaj w „Kulturze paryskiej’, zarzuty ze strony AK pod adresem NSZ, ujęte w slogan: „Gdy cała Polska walczyła z Niemcami, wyście jedni z nimi współpracowali” – Na to ze strony NSZ zamiast odpowiedzieć kontr sloganem: „Gdy cała Polska współpracowała z bolszewikami, myśmy jedni z nimi walczyli…” – odpowiadają gęstym tłumaczeniem, gdzie i kiedy zabili jakiego Niemca. Przy tym konfrontacja z faktem, że kraj, ojczyzna, Polska, znajduje się w tej chwili pod jarzmem nie Niemców, a bolszewików, przestaje raptem odgrywać rolę. (…)

O Kościele w PRL (str. 159-160)

Dnia 14.4.1950 podpisana zostaje umowa „pomiędzy Kościołem i państwem”, stanowiąca poważne zwycięstwo komunistów i przyjęta ze zdumieniem i zaskoczeniem w Rzymie. To co nastąpiło dalej ze strony komunistów nie było, jak to powszechnie przedstawiano, „wbrew umowie”, lecz przeciwnie było logicznym wynikiem tej umowy. Albowiem komuniści sądzą, że Kościół stoi na progu kapitulacji i zwiększają nacisk. Następuje okres bezwzględnego prześladowania. W 1952 wymuszona zostaje przysięga biskupów; 9-go lutego 1953, słynny dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych, który wkracza już w forum internum jurysdykcji kościelnej; 26 września 1953 aresztowany zostaje prymas Wyszyński. (…) Episkopat wybory poparł. Był to pierwszy przypadek w historii, gdy Kościół rzymski zaangażował się tak dalece we współpracy z rządem komunistycznym. (…)

O komunizmie (str. 211, 244)

Komunizm jest totalną antytezą wolności. Usiłuje zastąpić rozum ludzki przez mechanizm partii. Pierwszym krokiem do tego celu służyć ma pozbawienie ludzi obiektywnej informacji. (…) Świat wolny różni się od świata niewolnego, że nie może być w nim za dużo dyskusji, wymiany myśli w rzeczach ważnych. Wartość wolnej myśli mierzy się nie tylko jej wartością obiektywną ale i jej subiektywną szczerością. (…) Katastrofa, to nie śmierć połowy ludzkości w wojnie atomowej. Katastrofa, to życie całej ludzkości pod panowaniem ustroju komunistycznego. (…)

Autor: Tomasz Kwiatek

Józef Mackiewicz –Zwycięstwo prowokacji

Stara cena:42.00PLN

Cena:39.90 PLN

Kup w Multibook.pl

format A5
ilość stron 272
oprawa MIĘKKA
zdjęcia BRAK
rok wydania 2011
wydawca Kontra
  1. Maja
    | ID: f6cfd946 | #1

    Józef Mackiewicz to nie tylko wspaniały pisarz , ale także niezwykły człowiek . Taki człowiek rodzi się raz na tysiąc lat . Książkę przeczytam .

  2. free
    | ID: e8e83abd | #2

    no dobra panie Tomaszu, gdzie tę książkę można kupić?

  3. 25 sierpnia 2011, 23:38 | #1
  4. 11 czerwca 2012, 23:31 | #2
  5. 12 czerwca 2012, 02:43 | #3
Komentarze są zamknięte