Narodowcy w Powstaniu Warszawskim

Niezależna Gazeta Obywatelska15

Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie a cała Polska ogarnięta była planem „Burza” . Gdy w romantycznej wizji członkowie AK i innych organizacji podziemnych ze słowami „Warszawianki” na ustach „ każdy Polak na bagnety” wypełniali tą strofę ginąc na barykadach Warszawy.  Gdy AKowcy masowo dekonspirowali swoje struktury przed wkraczającą Armią Czerwoną, do czego zobowiązało ich dowództwo AK za wszelką cenę chcąc pełnić rolę gospodarzy. Gdy wreszcie cała Polska żyła romantyczną walką o niepodległość, szabelką i ułańską fantazją, hojnie szafując polską krwią sądząc, że Alianci docenią tą daninę, jedynie Narodowe Siły Zbrojne (NSZ) nie poddały się masowej euforii wolności i w zimny, logiczny oraz racjonalny sposób oceniły nadchodzącą sytuację. Z chwilą wkroczenia Armii Czerwonej na przedwojenne tereny Polski, gdy  Niemiecki potencjał zaczął chylić się ku nieuchronnemu upadkowi w wizji NSZ Rosja Sowiecka z wroga Nr 2 zaczęła wysuwać się na pierwszeństwo co w zdecydowany sposób określiło taktykę walki.

Szlakiem Chrobrego

Wówczas w środowisku Organizacji Polskiej (OP) zwanej również Organizacją Wewnętrzną (OW) będącą tajną, zhierarchizowaną strukturą polityczną NSZ został opracowany jeden z najbardziej śmiałych i brawurowych planów II Wojny Światowej.

Na jednym z zebrań Komitetu Politycznego OP, na początku roku 1944 w Warszawie, powstała koncepcja utworzenia dwóch wielkich grup wypadowych, jednej na Śląsku, drugiej na Pomorzu. Ustalono, że kiedy front będzie przesuwał się przez wymienione dzielnice, grupy zajmą pas międzyfrontowy.  Manewr ten miał pokazać narodowi polskiemu i światu, że sami wywalczyliśmy część Polski. Na terenach tych przewidywano utworzenie administracji polskiej podporządkowanej kierownictwu NSZ, czyli faktycznie OP jako organizacji zwierzchniej.
Zorganizowaniem i obsadą grup miała zająć się Komenda Główna (KG) NSZ i zakonowa grupa wojskowa OP. Na dowódcę Grupy Operacyjnej (GO) „Pomorze” przewidywano płk Stanisława Nakoniecznikoffa ps. „Kmicic”, zaś GO „Śląsk” płk Antoniego Szackiego ps. „Bohun”.

W opracowanych planach GO „Pomorze” po koncentracji w Puszczy Kampinoskiej miała przejść do Borów Tucholskich, następnie wyzwolić oflagi oficerskie w miejscowościach Woldenberg i Landwalde oraz duży obóz z robotnikami polskimi pod Szczecinem. Po zasileniu nimi oddziałów i przejęciu dowództwa przez wyzwolonych oficerów planowano uderzenie w kierunku Szczecina i dolną Odrę.

Z kolei GO „Śląsk” miała skoncentrować się w lasach Świętokrzyskich i wyruszyć w ogólnym marszu na Śląsk i po wyzwoleniu obozów jenieckich i pracy leżących na trasie przemarszu uderzyć na Wrocław. Plan ten zakładał pokojową ewakuację głównych sił NSZ (w szczególnych sytuacjach dopuszczano ograniczony rozejm i zawieszenie broni z oddziałami Niemieckimi) z ziem zajmowanych przez Armię Czerwoną oraz manewr oskrzydlający zwany w terminologii NSZ „Szlakiem Chrobrego” (koncepcja OP i główne pismo wydawane przez to środowisko) od północy i południa tzw. „Ziem Odzyskanych” i po zajęciu głównych miast Szczecina i Wrocławia  objęcie w posiadanie narodu Polskiego tej dzielnicy z granicą zachodnią na Odrze.

Na te tereny, w ramach powyższych planów, miał zostać przerzucony gros sił NSZ oraz organizacje podporządkowane  w toku operacji (przewidywano wchłanianie oddziałów i grup z innych organizacji w czasie przemarszu na „Ziemie Zachodnie”) a także polscy ochotnicy z wyzwolonych obozów jenieckich oraz obozów pracy.  W wyniku tego na „Ziemiach Zachodnich” , na tyłach walczących stron Niemieckiej i Rosyjskiej, miała powstać liczna Armia Polska oraz rozwinięta administracja obsadzona, z chwilą wypędzenia Niemców,  przez  Służbę Cywilną Narodu zorganizowaną i nadzorowaną przez specjalny pion prawno-administracyjny OP, opracowujący m.in. reformy prawne i administracyjne oraz nadzorujący tereny prawny i lekarski. Nad całością władzę miał sprawować Komitet Polityczny OP, rezydujący w Szczecinie lub we Wrocławiu.

Był to najbardziej realny i podyktowany pobudkami pragmatycznymi plan opracowany przez organizację podziemną czasów II Wojny Światowej. Do realizacji tego planu jednak nie doszło z powodu niespodziewanego wybuchu powstania warszawskiego.

Narodowo-Radykalni w Powstaniu Warszawskim

Grupy NSZ koncentrujące się w Puszczy Kampinoskiej mające utworzyć GO „Pomorze”, zostały rozbite wraz ze znajdującymi się tam oddziałami AK. Inne oddziały przewidziane do zasilenia GO „Pomorze” w obliczu wybuchu w stolicy powstania i otoczenia jej przez kordon sił niemieckich uniemożliwiający dostanie się do miejsca koncentracji, rezygnowały z marszu lub były rozbijane w próbach zbrojnego przedarcia się do Kampinosu. Jeszcze inne były zmuszone walczyć w narzuconej przez AK „Burzy” w której los ich był przesądzony.

Warszawski NSZ został niemal w całości przewidziany do wejścia w skład GO „Pomorze” i gdy trwały jeszcze przygotowania do tego przedsięwzięcia nagle wybuchło w stolicy powstanie a żołnierze NSZ w obliczu faktów dokonanych byli zmuszeni wziąć w nim udział wypełniając żołnierską powinność.

KG NSZ i  OP występowały przeciwko powstaniu w Warszawie, jako koncepcji bez szans na zwycięstwo i nieodpowiedzialnej „imprezie” zorganizowanej przez wąskie grono AK. Jednakże, po jego wybuchu, wszystkie oddziały, jakie udało się sformować, wzięły w nim udział. NSZ niescalone z AK oficjalnie zadeklarowało akces do powstania 7 sierpnia 1944 roku. Wówczas KG NSZ opracowała oświadczenie w którym czytamy:

Dobro Polski wymaga, aby powstanie w Warszawie w dniu 1 sierpnia 1944 roku pod wodzą generała Bora zostało zwycięsko zakończone. Narodowe Siły Zbrojne, Służba Cywilna Narodu i Obóz Narodowy:

 1. wezwały wszystkich zrzeszonych w tych Organizacjach żołnierzy, działaczy i członków – w odpowiedniej treści rozkazach i odezwach z dnia 2 sierpnia 1944 roku do pełnego i czynnego poparcia Powstania przez: udział z bronią w ręku w walce z wrogiem w szeregach wojska Polskiego (Armii Krajowej), i udział w pracach administracji cywilnej Powstania, szczególnie w służbach – sanitarnej, bezpieczeństwa, pomocy technicznej dla wojska OPL i opieki społecznej,

 2. postanowiły podjąć w własnych wydawnictwach prasowych działalność propagandową na rzecz Zwycięstwa Powstania.

Oświadczenie powyższe zostało wydrukowane w piśmie „Szaniec”, oficjalnym organie prasowym NSZ w dniu 17 sierpnia 1944 roku.

Podczas walk doszło do porozumienia obu odłamów NSZ i oddziały NSZ-ZJ dowodzone przez por. „Mikołaja” Kozłowskiego podporządkowały się operacyjnie dowództwu Okręgu Warszawa-miasto NSZ-AK na czele z płk Spirydionem Koiszewskim ps. „Topór”. Dalsze plany współpracy przewidywały nawet powołanie dwóch dywizji NSZ, oddzielnie dla obu odłamów, w skład których mieli wejść wszyscy żołnierze NSZ walczący w powstaniu warszawskim, ale coraz gorsza sytuacja militarna uniemożliwiła ich realizację.

Największą zwartą jednostką NSZ, walczącą w powstaniu, była Brygada Dyspozycyjna-Zmotoryzowana „Koło” NSZ, pod dow. ppłk Zygmunta Reliszko ps. „Bolesław Kołodziejski”, zwana też Grupą „Koło” która podporządkowała się dowództwu obrony Starego Miasta.

Brygada liczyła sobie ok. 1200 ludzi i w czasie powstania wchodziła w skład Grupy „Północ” AK pod dowództwem płk. Karola Ziemskiego ps. „Wachnowski”, walczącej na Starym Mieście. W skład Zgrupowania „Róg” obsadzającego Odcinek Wschodni wchodził Dywizjon artylerii zmotoryzowanej „Młot”, a w skład Zgrupowania „Kuba-Sosna” obsadzającego Odcinek Południowo-Zachodni – II Dywizjon zmotoryzowany. Były to prawdopodobnie jedyne uzbrojone pododdziały Brygady, pozostała zaś ich część – pozostająca w odwodzie Grupy „Północ” – była wykorzystywana przy różnych działaniach pomocniczych, takich jak gaszenie pożarów, odkopywanie zasypanych osób, prace sapersko-minerskie, transportowe. Brygada Dyspozycyjna Zmotoryzowana prowadziła także zakłady  produkujące powstańczą „broń” – butelki zapalające a także wydawała własne pismo – „Żołnierz Starego Miasta”. Ponadto pluton z Brygady walczył też w ramach Oddziału „Barry” Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa. Na Starym Mieście pododdziały Brygady walczyły na redutach Ratusza, Banku Polskiego, ul. Świętojańskiej, Piwnej i Miodowej oraz Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Po ewakuacji Starówki oddziały szturmowe Brygady wzięły bezpośredni udział w walkach w Śródmieściu. Ogółem zginęło ponad 200 jej żołnierzy, a ponad 400 zostało rannych.

W skład Zgrupowania AK „Harnaś” walczącego w Śródmieściu-Północ wszedł pułk NSZ im. Sikorskiego, nazywany przez własnych żołnierzy „pułkiem Sikory”. Pierwotnie miał on wejść w skład jednej z dwóch tworzonych dywizji NSZ, które w przededniu wybuchu powstania były w fazie organizacyjnej dlatego też godzina „W” była zaskoczeniem dla dowództwa pułku. Miejscem zbiórki, punktem kontaktowym dla rozrzuconych po całym mieście żołnierzy NSZ stał się „Dom Technika” przy ul. Czackiego 3/5. W dniu 1 sierpnia stan uzbrojenia jednostki był mizerny: 42 pistolety, 23 karabiny, 27 granatów. Liczebność stanowiło ok. 200 żołnierzy i oficerów.  Oddział na rozkaz władz NSZ został rozformowany 1 września 1944 roku podobnie jak pułk NSZ im. J. H. Dąbrowskiego, o którym bliżej nic nie wiadomo, tylko tyle że miał wejść w skład jednej z planowanych dywizji NSZ. Do kapitulacji powstania przetrwało jedynie 22 żołnierzy, łączniczki i sanitariuszki pułku im. Sikorskiego.

Najsilniejszym walczącym w powstaniu uzbrojonym i zwartym oddziałem NSZ była sformowana 6 sierpnia Kompania NSZ „Warszawianka” pod dow.  kpt. Piotra Zacharewicza ps. „Zawadzki”. Przeznaczona przez KG NSZ do przejścia na Kielecczyznę, gdzie koncentrowały się elementy składowe przyszłej GO „Śląsk”, podobnie jak inne oddziały NSZ kompania została zaskoczona wybuchem powstania.  W dniu utworzenia liczyła ok. 80 żołnierzy. Wchodziła w skład zgrupowania „Chrobry II”  walczącego w Śródmieściu. Zgrupowanie „Chrobry II” zostało zorganizowane samorzutnie przez mjr Leona Nowakowskiego ps. „Lig”, dowódcę konspiracyjnego pułku NSZ im. Sikorskiego, a jego kadra dowódcza składała się z młodych podoficerów  z Centrum Wyszkolenia Szkoły Podchorążych Piechoty NSZ. Zgrupowanie „Chrobry II” skupiło w swoich szeregach w sumie ponad 1000 żołnierzy NSZ biorąc udział w walkach o PAST-ę, w próbie przebicia się do oblężonej przez Niemców Starówki w nocy z 13 na 14 sierpnia oraz osłaniając oddziały powstańcze próbujące przebić się ze Starego Miasta do Śródmieścia w nocy z 30 na 31 sierpnia, jednocześnie, do końca powstania nie tracąc kontroli nad powierzonym terenem.  W późniejszym okresie powstania, na skutek gwałtownego napływu ochotników, Zgrupowanie „Chrobry II” licząc sobie ponad 3000 żołnierzy, zatraciło, pierwotny, NSZ-owski charakter.  Jednak wkład NSZ w utworzenie Zgrupowania „Chrobry II” był nieoceniony.

Wracając do „Warszawianki” to dowództwo i kwatery kompanii mieściły się na rogu ulic Żelaznej i Chmielnej w domu zwanym „Domem Kolejowym”, w tej też okolicy oddział walczył nie oddając atakującemu nieprzyjacielowi ani skrawka bronionego odcinka. Z dnia na dzień do „Warszawianki” przyłączały się pojedyncze grupki żołnierzy NSZ, których powstanie zaskoczyło rozrzuconych na terenie całej Warszawy, bez kontaktu z macierzystymi jednostkami, tak że w momencie zakończenia walk, 2 października 1944 roku, jednostka ta  liczyła ok. 170 żołnierzy.

Ponadto występowały pojedyncze drużyny i plutony NSZ w ramach większych zgrupowań AK. W powstałym chaosie organizacyjnym znalazł się również Komendant Główny NSZ gen. Stanisław Nakoniecznikoff ps. „Kmicic”, który całkowicie zaskoczony rozpoczęciem walk w stolicy podporządkował się płk. Spirydionowi Koiszewskiemu ps. „Topór”, komendantowi Okręgu Warszawskiego NSZ-AK, a 14 sierpnia zameldował się u dowódcy powstania płk. Antoniego Chruściela ps. „Monter”. Na jego rozkaz objął dowództwo doraźnie sformowanego oddziału NSZ w rejonie Filharmonii Warszawskiej w Śródmieściu, walcząc na barykadzie.

Ogółem w powstaniu wzięło udział – według różnych źródeł – od ok. 2 tys. do 3,5 tys. żołnierzy NSZ obu odłamów. Również w okolicach Warszawy operowały jednostki NSZ chcące prawdopodobnie przebić się na miejsce koncentracji GO „Pomorze”. Największym z nich był batalion NSZ-AK im. Brygadiera Czesława Mączyńskiego dowodzony przez ppor. Floriana Kuskowskiego ps. „Szary”, operujący w lasach Chojnowskich. 1 sierpnia 1944 roku w walce na tzw. Błotnicy w Jeziornie poległ dowódca oddziału i kilku żołnierzy. W dniu następnym batalion przeszedł reorganizację dzieląc się na trzy plutony w sile kompanii, ostatecznie 4 sierpnia 1944 roku zorganizowano z nich Kompanię NSZ im. „Szarego” liczącą 130 żołnierzy i 12 łączniczek-sanitariuszek. Dowódcą całości został dwudziestoośmioletni student prawa ze Lwowa, ppor. Marian Orłowicz ps. „Antek”. Kompania walczyła w składzie Zgrupowania AK „Lasy Chojnowskie” do 26 sierpnia 1944 roku tocząc nieustanne boje z Niemcami chcącymi spacyfikować miejsce bytowania partyzantów. Następnie oddział z powodu strat i opanowania lasów Chojnowskich prze przeciwnika został rozwiązany a pluton pod dow. por. Bolesława Ostrowskiego ps. „Lanca” przeszedł do 25. pp AK.

Odczucia i stosunek NSZ do powstania Warszawskiego został zawarty w art. „Zmarnowany heroizm”, który ukazał się w organie NSZ,  „Wielkiej Polsce” w dniu kapitulacji stolicy t.j. 2 października 1944 roku, stanowiąc jego gorzką ocenę:

(…) Nie byliśmy entuzjastami idei Powstania, wywołanego w dniu 1-szym sierpnia. Decyzja podjęcia każdej walki musi być w naszym pojęciu dyktowana racją polityczną i poczuciem odpowiedzialności za następstwa wszczętych działań. Jesteśmy jednak również żołnierzami i czyniliśmy to, co każdy żołnierz winien czynić z momentem rozpoczęcia walki;
(…)Przy naszych, mniej niż skromnych możliwościach, rozpoczynać powstanie można było tylko w wypadku, gdybyśmy mieli zapewnioną, realną pomoc z zewnątrz.

Nawet w wypadku powodzenia, poza jedynym atutem, jakim byłoby jeszcze jedno potwierdzenie naszej woli walki, nie zyskaliśmy nic politycznie. Natomiast w wypadku niepowodzenia, które trzeba było brać w rachubę, zyskiwaliśmy jedną sławę więcej, traciliśmy natomiast wszystko to, co straciliśmy.

Niepowodzenie stało się faktem. A oto jego skutki:
Ponieśliśmy olbrzymie straty w sile biologicznej narodu.
Przysporzyliśmy narodowi polskiemu nowe dziesiątki tysięcy kalek.
Obróciliśmy w gruzy stolicę Polski.
Zmarnowaliśmy wielowiekowy dobytek kulturalny.
Doprowadziliśmy do nędzy setki tysięcy ludzi.
Przekreśliliśmy pięcioletni dorobek konspiracyjny przez wyniszczenie i rozproszenie aktywu politycznego, wojskowego, kulturalnego i gospodarczego.
Doprowadzamy do obozów jeńców wojennych kilkadziesiąt tysięcy oficerów i żołnierzy, którzy przetrwali pięć lat okupacji, a teraz do końca wojny będą straceni dla dalszego wysiłku zbrojnego Polski.
Dostarczamy nieprzyjacielowi kilkuset tysięcy robotnika, którego Niemcy nie potrafili sami wyłowić.
Zaprzepaściliśmy olbrzymi kapitał heroizmu, wykuwającego się przez pięć lat okupacji. Heroizm ten był jedyną realną i poważną siłą, jaką dysponowaliśmy w dniu Powstania.
W zamian za to nie zyskujemy nawet uznania w oczach świata, ceniącego jedynie polityczny realizm, siłę i równowagę psychiczną. Romantyczne gesty narodów dawno już straciły w świecie wagę atutów politycznych. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych już może godzinach kapitulacja stanie się faktem.

Pójdziemy na poniewierkę. Pochłoną nas obce miasta i wsie. Wielu z nas nie wróci do stolicy, w obronie której przelaliśmy tyle krwi. Wszędzie tam, gdzie się znajdziemy, świętym naszym obowiązkiem będzie rozwijać i krzewić te wszystkie wartości, jakie staną się fundamentem pod budowę Wielkiej Polski.
Historycy przyszłych dni ocenią niewątpliwie z perspektywy czasu lekkomyślnie zmarnowany heroizm żołnierza i ludności Warszawy oraz wskażą, jako przestrogę dla przyszłych pokoleń, błędy współczesnych.

Niech żyje Wielka, Niepodległa Polska!
Niech żyje Warszawa!

Całkiem inaczej przedstawiała się sytuacja z Konfederacją Narodu, która była wojennym wcieleniem Ruchu Narodowo Radykalnego „Falanga”. Jej  żołnierze w całym okresie przygotowań do powstania byli objęci planem mobilizacyjnym, a jej kierownictwo pozostawało w najściślejszym kontakcie z Komedą Główną (KG) AK.

W ostatnich dniach lipca do formującego się zgrupowania „Radosław” przekazany został pluton „Niedźwiedzi” oraz Młodzież Nowej Polski – „Mieczyki”.  29 lipca 1944 roku , Jerzy Hagmajer ps. „Kiejstut”, zastępca Komendanta KN, Bolesława Piaseckiego, wydał swój ostatni Rozkaz Nr. 22 w którym możemy m.in. przeczytać:

W przededniu historycznych wydarzeń wzywam wszystkich do karnego wypełniania obowiązków. Miłość idei, walka o niepodległość i miłość Rzeczpospolitej, wierność dla Komendanta niech będzie treścią życia najbliższych tygodni członków KN

Pluton „Mieczyków” dowodzony przez Mieczysława Kurzynę ps. „Miecz” wszedł w skład batalionu „Czata 49″  Zgrupowania AK „Radosław” który zajął pozycje bojowe na Woli. Liczył on sobie 37 chłopców, członków młodzieżowego pionu KN „Młodzież Nowej Polski”, którego członkowie obok młodego wieku (średnia wieku 16-18 lat, znalazło się nawet kilku piętnastolatków) odznaczali się wielkim idealizmem.  Pluton „Mieczyków” w pierwszych dniach powstania pełnił przeważnie służbę wartowniczą jednak 5 sierpnia został rzucony na pierwszą linię obrony Woli przy ulicach Karolkowej i Wolskiej. Po upadku powstańczych barykad na Woli pluton zajął pozycje bojowe na Starym Mieście i tam doszło do największej tragedii oddziału. W dniu 28 sierpnia przy ul Mławskiej 3 w czasie nalotu sztukasów zginęło pod gruzami zbombardowanego domu aż 19 „Mieczyków”.  Następnie resztki plutonu przedostały się ze Starego Miasta kanałami do Śródmieścia, po czym grupa „Radosława” z dzielnymi „Mieczykami” przeszła na Górny Czerniaków a po upadku tej dzielnicy z powrotem kanałami do Śródmieścia, a na koniec na Mokotów. Z plutonu „Mieczyków” pozostał jedynie ranny dowódca Kurzyna ps. „Miecz”, dwóch żołnierzy i ranna łączniczka Halina Andrzejewska ps. „Dalicka”.

Pluton „Niedźwiedzi” dowodzony przez Leszka Niżyńskiego ps. „Niemy” wszedł w skład batalionu „Miotła” Zgrupowania AK „Radosław”. Liczył sobie około 50 żołnierzy a jego zadaniem było obsadzenie Monopolu Tytoniowego przy ul. Dzielnej na Woli, w którym znajdował się punkt koncentracji oddziału. W strukturze obrony Woli „Niedźwiedziom” został przydzielony południowy odcinek od strony ul. Leszno z kluczową pozycją Monopolu Tytoniowego, od tej pory „Niedźwiedzie” znajdują się w nieustannym ogniu.  Barykady swoje opuszczają dopiero w nocy z 11/12 sierpnia wycofując się na Stare Miasto. Tam walczą jako oddziały osłonowe najpierw w próbie przebicia się na Żoliborz 21 i 22 sierpnia oraz jako osłona dowództwa grupy „Radosław” w przebiciu się do Śródmieścia. Jako jedni z ostatnich dnia 2 września resztki plutonu przechodzą kanałami do Śródmieścia, jest to 5 żołnierzy i dwie łączniczki. 3 września odbywa się reorganizacja zgrupowania „Radosława” w tym plutonu „Niedźwiedzi” którego stan wzrasta do 14 żołnierzy i dwóch łączniczek.  W tej sile pluton walczy do kapitulacji powstania w obronie Północnego Śródmieścia między ul. Książęcą a pl. Trzech Krzyży. Z „Niedźwiedzi” powstanie przetrwało trzech żołnierzy i dwie łączniczki.

Ostatnim zwartym odziałem KN i zarazem najbardziej licznym był VII batalion Uderzeniowych Batalionów Kadrowych (UBK) pod dow. Kpt. Czesława Szymanowskiego ps. „Korwin” liczący sobie około 100 żołnierzy przydzielony organizacyjnie do II Rejonu AK Mokotów do zgrupowania „Baszta”.  Miejscem koncentracji batalionu była willa przy ul. Parkowej 3, a zadaniem zajęcie Belwederu i willi przy ul. Klonowej.  Mimo zaciętych walk i przedarciu się do wyznaczonego celu, z powodu braku amunicji, oddział wycofał się i przedarł na Górny Mokotów do dyspozycji dowództwa „Baszty”.  W Połowie sierpnia dowództwo AK wyznaczyło kompanii por. Czesława Zawadzkiego ps. „Legun”, największemu oddziałowi VII UBK, przedarcie się z Mokotowa do lasów Kabackich i przejęcie zrzutów. Po wykonaniu zadania kompania por. „Leguna” wraz z batalionem AK „Grzymały” przedarła się po walce pod Wilanowem na Sadybę i tam 19 sierpnia zbudowały przy zbiegu ulic Powsińskiej i Morszyńskiej barykadę na Sadybie.  26 sierpnia kompania por. „Leguna” licząca sobie około 70 ludzi weszła w skład nowo sformowanego batalionu AK „Oaza-Ryś” i w jego ramach walczyła do upadku Sadyby 2 września 1944 roku.

Sanitariuszki i łączniczki KN w liczbie 10 zostały skierowane do dyspozycji Komendanta zgrupowania „Radosława” pełniąc swoją posługę w Sztabie oraz w batalionach „Miotła” i „Parasol”. 4  sanitariuszki KN razem z Jerzym Hagmajerem ps. „Kiejstut” będącym z wykształcenia lekarzem stanowili personel szpitala Karola i Marii a następnie szpitala Wolskiego w którym nieśli posługę do końca powstania.

Na szczególną wzmiankę zasługuje ksiądz Józef Warszawski ps. „Ojciec Paweł”, twórca narodowej filozofii społecznej, która pod nazwą „Uniwersalizmu” była ideologią KN, osobisty przyjaciel Bolesława Piaseckiego. W powstaniu „Ojciec Paweł” towarzyszył przez cały czas żołnierzom KN wcielonym do batalionów „Miotła” i „Czata 49″, a w konsekwencji pełnił funkcję kapelana całego zgrupowania „Radosława”. Przeszedł z nimi cały szlak bojowy od Woli przez Starówkę, Śródmieście do Czerniakowa. Odprawiał Msze Św., spowiadał, udzielał ślubów i wreszcie odprowadzał na wieczny spoczynek poległych.  W drugiej połowie września 1944 roku został ujęty przez Niemców i trafił do obozu jenieckiego.

Działacze pionu prasowo-kulturalnego KN zostali przydzieleni do obsługi prasowej, radiowej i megafonowej powstania, a także walczyli w „pierwszej linii” będąc perłami rzucanymi przed wieprze. W ten sposób zginęli kolejni redaktorzy pisma KN „Sztuka i Naród”: Tadeusz Gajcy ps. „Topornicki”, Zdzisław Stroiński ps. „Chmura” i Wojciech Mencel ps. „Paweł Janowicz”, wszyscy trzej wybitni ludzie kultury. Prawdziwa awangarda pokolenia „Kolumbów”. Ogółem w powstaniu warszawskim wzięło udział ponad 200 członków KN.

Narodowcy, będąc przeciwnikami powstania zbrojnego w stolicy, wypełnili obowiązek żołnierza skazanego na walkę. NSZ stojąc na stanowisku „ekonomii krwi” czyli bezwzględnego oszczędzania substancji narodowej, same w godzinie próby złożyły najwyższą daninę na ołtarzu ojczyzny. Z ponad 5000 narodowców walczących w Powstaniu Warszawskim zginęło ich około 1100.

Gloria Victis!

Bibliografia:

  1. Bojemski S., Poszli w skier powodzi… Narodowe Siły Zbrojne w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2002
  2. Bojemski S., Narodowe Siły Zbrojne w Powstaniu Warszawskim (1VIII – 2 X 1944), Warszawa 2009.
  3. Kobylańska Z., Konfederacja Narodu w Warszawie, Warszawa 1999.
  4. Krichmayer J., Powstanie Warszawskie, Warszawa 1984.
  5. Kulińska L., Narodowcy: z dziejów Obozu Narodowego w Polsce w latach 1944-1947, Warszawa, Kraków 1999.
  6. Siemaszko Z., Narodowe Siły Zbrojne, Londyn 1982.
  7. Sierchuła R., Zapomniany oddział Sikory, http://www.ipn.gov.pl
  8. Żebrowski L., Narodowe Siły Zbrojne w Powstaniu Warszawskim, „Ład” – Dodatek historyczny, nr 9/94, ss. 1 – 2.
  9. Narodowe Siły Zbrojne: dokumenty, struktury, personalia, opr. L. Żebrowski, Warszawa 1994.

 Autor: Tomasz Greniuch

  1. Adam
    | ID: 9b95effb | #1

    Widzę, że Greniuch gra dzisiaj u was pierwsze skrzypce. Jasne, że AK to romantyczni idioci – samobójcy, powstanie było błędną decyzją garstki sanacyjnych, faszystowskich generałów – samobójców, przelewających bezmyślnie krew najlepszych synów naszej Ojczyzny – czyli młodych, oczywiście niedocenianych jedynych patriotów ONR-owców.
    Oczywiste jest też, że promujecie tutaj Ołdakowskich, Kowali i innych renegatów.
    Życzę dalszych sukcesów.

  2. Anonim
    | ID: 335dda6c | #2

    Przejęcie stolicy z rąk Niemców i w ten sposób przywitanie wojsk radzieckich jako legalnie sprawujący władzę wydają się autorowi szaloną koncepcją, natomiast abstrakcyjny i zupełnie nierealny plan zdobycia części ziem odzyskanych przez NSZ wydaje się autorowi postawą właściwą, no brawo brawo, też życzę dalszych sukcesów w karierze naukowej, chociaż z takimi koncepcjami to będzie raczej ciężko.

  3. Tomasz
    | ID: 319d7da8 | #3

    Panowie przykład Brygady Świętokrzyskiej NSZ i Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego AK obrazuje, że były to koncepcje właściwe. Poza tym koncepcję tą, oczywiście niezależnie od NSZ, podzielał i rozwijał Naczelny Wódz gen. Sosnkowski i jego sztab, który również wybrał opcję ewakuacji zagrożonych żołnierzy podziemnia niepodległościowego na zachód. Naczelny Wódz jeszcze w lipcu wydał w tej sprawie rozkazy, niestety nie miał już wpływu na poczynania KG AK. Oczywiście w miarę rozwijania się sytuacji frontowej, plan marszu na zachód był korygowany. Początkowo zakładano szybki marsz aliantów na Odrę, z którymi miano w tym właśnie miejscu się połączyć. Jak historia pokazała strefy wpływów były już jednak podzielone i najdalszy zasięg aliantów na wschodzie znajdował się w Czechach, stąd też marsz Brygady Świętokrzyskiej odbywał się w tym właśnie kierunku ratując w ten sposób od niechybnej śmierci z rąk komunistów ok 1200 żołnierzy. To samo chciał uczynić Naczelny Wódz i pozostałe jednostki NSZ, niestety wybuch, z żadną inną opcją nie uzgodniony i wbrew decyzjom Naczelnego Wodza, Powstania Warszawskiego zniweczył te plany. Jeszcze raz podkreślę, w ostatnich miesiącacj II WŚ naszym głównym stanowiskiem była „ekonomia krwi”, bezwzględne oszczędzanie substancji narodowej, ponieważ miano świadomość, że wojna się kończy a ktoś kraj będzie musiał odbudować i obronić, zwłaszcza, że drugi wróg jest „u bram”

    „O losie Polski przesądzili alianci w Teheranie. Nasza rola w tej fazie wojny jest skończona.
    Należy wstrzymać się od wielkich wykrwawiających działań, gdyż szkoda już
    każdej kropli krwi, szczególnie młodzieży polskiej.”
    To są słowa Naczelnego Wodza z czerwca 1944 r, który orientował się w sytuacji geopolitycznej.
    Tymczasem KG AK dała w ostatnim akordzie IIWŚ „prezent” sowietom oszczedzając „pracy” NKWD.
    I jeszcze jedno do Anonima, z wrogiem się nie „wita” z wrogiem się walczy ale w rozumny sposób a to mogło nam zapewnić być może połączenie się z aliantami.

  4. Piotr
    | ID: 65d0d9a8 | #4

    O widzę, że „Anonimowi” zazdrość przesłania rozsądek. No ale czego się spodziewać… jak się nie lubi czytać… Greniuch trzymaj się!

    Mam nadzieję, że w końcu znajdzie się ktoś, kto się odważy realnie ocenić 1939 r. No ale do tego czasu musimy wykształcić samodzielnie myślących historyków bo to, co reprezentują niektórzy jest kpiną z dyplomu magistra.

  5. Anonim
  6. Tomasz
    | ID: 319d7da8 | #6

    Dobry, emocjonalny tekst. Proszę uprzejmie poczytać komentarze pod nim.
    Niektórzy nie chcą zrozumieć, że rozmawiając czy pisząc o Powstaniu Warszawskim w sposób merytoryczny nie umniejsza się heroizmu samych powstańców czy ludności cywilnej (była wspaniała w swym cierpieniu bez słowa), chodzi jedynie o rozliczenie dosłowanie kilku osób, pomysłodawców powstania, którzy w każdej innej armii byli by pociągnięci do odpowiedzialności i rozliczeni. To wszystko. Chodzi jedynie o sprawiedliwość.

  7. Jota10
    | ID: 2fd41ff0 | #7

    Panie Kwiatek, co się dzieje z Pana NGO? Ogłoszenie, a wręcz zaproszenie na spotkanie z Pawłem Kowalem liderem PJNu do „Napoli”, artykuły autorstwa p. Greniucha, robiącego za autorytet… Może NGO to już spółka prasowa z opolskim ONR?. Chciałam Wam życzyć powodzenia, ale widzę, że koniecznie chcecie zjechać z tej równi pochyłej…

  8. Eleonora
    | ID: 3bf5d125 | #8

    Panie Tomaszu, pragnę zacytować słowa Wielkiego Prymasa, które jasno współdziałają z pańską myślą ( z którą co poniektórzy zdaje się, że niezgadzają się) Żeby nie było:
    Szanujemy Powstańców…
    Chodzi tylko o odpowiedzialność dowództwa. Z niej nikt i nigdy nie będzie zwolniony:

    „”powstanie […] było w duszy każdego niemal Polaka […]. A wynikało nie z […] kompleksu [antyrosyjskiego] tylko ze zdrowego dążenia do wolności”. „Jeżeli uznajemy prawo czarnych ludów do samostanowienia o sobie i pełnej wolności, to cóż dziwić się narodom starym, jakim był już przed stu laty naród polski, że chciał chodzić o własnych siłach, a nie na bagnetach obcych mocarstw. Młodzież szła w lasy, bo chciano ją wcielić do obcych armii. Nic dziwnego! […] Nie potępiamy młodzieży, która na ulicach Stolicy z butelkami benzyny rzucała się na czołgi hitlerowskie. A wy chcielibyście potępiać tych, którzy przed stu laty walczyli jak umieli i czym mogli?! […] Nie kierowali się nienawiścią, ale miłością wielkiej upragnionej sprawy – Wolności. Ona była ich prawem i obowiązkiem. Musieli o nią walczyć! […] Bóg, Twórca narodów, wszczepił w dusze dzieci narodu polskiego pragnienie walki o własną wolność”.

    Nie jest łatwo oceniać współczesnymi oczyma przeszłe pokolenia! I kierując się tylko emocjami i pytaniami w stylu: Jak nie powstanie, to co?!
    Nie wystarczy przyjść pod pomnik, zapalić znicz, posłuchać rzewnej pieśni, uronić kilka łez.
    Trzeba brać pod uwagę Dobro Narodu, jego biologiczną wytrzymałość, czuć szacunek dla każdego życia, kierować się empatią dla cierpiących synów i matek tegoż Narodu…

  9. Dexter
    | ID: f713d7fe | #9

    Świetne i wyważone pod względem ocen i sądów artykuły Panie Tomaszu! Rzeczowe i surowe, lecz pisane z szacunkiem dla przeciwnika Odsłaniają również kartę zgubnej i dramatycznej rozgrywki Mikołajczyka z sowietami. Dawno nie czytałem tak dobrej publicystyki historycznej. Złośliwcy i zazdrośnicy już ryczą z bólu. Życzę wytrwałości i trzymam kciuki! Brawo NGO!

  10. Anonim
    | ID: 335dda6c | #10

    @Dexter
    „Gdy wreszcie cała Polska żyła romantyczną walką o niepodległość, szabelką i ułańską fantazją, hojnie szafując polską krwią sądząc, że Alianci docenią tą daninę, jedynie Narodowe Siły Zbrojne (NSZ) nie poddały się masowej euforii wolności i w zimny, logiczny oraz racjonalny sposób oceniły nadchodzącą sytuację.”
    To znaczy, że NSZ miał w tej sytuacji tą jedynie słuszną rację? Tak więc czy wizja świata i wizja historii wg. ONR ma być tą jedynie właściwą? Bo jeżeli tak to ja dziękuję za taką wizję. A gdzie krytycyzm wobec tych postaw, gdzie zastanowienie się czy te koncepcje przyniosły jakieś realne pozytywne skutki?

  11. Tomasz
    | ID: 319d7da8 | #11

    1200 żołnierzy, przeważnie młodych mężczyzn, którzy na zachodzie aktywnie włączyli się w życie polonijne tworząc nowe wspólnoty, stowarzyszenia. Wielu z tego grona to przyszli profesorowie, wykładowcy jak np. prof. Bóbr-Tylingo razem z żoną (również z tytułem profesorskim) stworzyli największą bibliotekę polonijną w Kanadzie, prof. Bolesław Sobociński, światowej sławy matematyk (w Polsce zapomniany). Są to namacalne, realne skutki. Gdyby nie wybuch powstania, gdyby KG AK wypełniła instrukcje Naczelnego Wodza, takich życiorysów były by setki. Stanowiły by one potężną grupę nacisku na zachodnie rządy.
    Żydowskie przysłowie mówi: „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat”.

  12. Ryszard
    | ID: 65d0d9a8 | #12

    Brawo Greniuch! Tak trzymaj! Idioci zwykle posługują się jedynie emocjami

  13. Anonim
    | ID: 335dda6c | #13

    Takie rozważania miały by sens gdyby powstanie było jednorazowym tragicznym doświadczeniem,a wokół przez lat okupacji trwało by normalne życie. Pan Greniuch jako historyk zapomniał zwyczajnie przedstawić tło historyczne, czyli czepiając się Powstańców zapomniał, że przed jego wybuchem trwał 5 letni tragiczny okres, w którym na narodzie polskim dokonywano licznych okropności czego wynikiem na zakończenie wojny było ok 5,6 mln ofiar, wiec o jakim ratowaniu narodowej substancji pan mówi? I czyja to wina, że doszło do zniszczenia kraju i stolicy? Polaków za to, że stawiali opór, czy Niemców, że w okupowali nasz kraj?

  14. Tomasz
    | ID: 319d7da8 | #14

    Nikt tu się powstańców nie czepia, wypełnili oni swój żołnierski obowiązek z nawiązką zdobywając niekwestionowaną chwałę i najwyższy szacunek. IIWŚ była hekatombą narodu Polskiego dlatego tym bardziej, mając w pamięci Palmiry, Katyń, powinniśmy chronić resztki elit jakie nam pozostały wypełniając rozkaz Naczelnego Wodza, a więc prawowitej władzy, który jeszcze raz z naciskiem zacytuję:
    „O losie Polski przesądzili alianci w Teheranie. Nasza rola w tej fazie wojny jest skończona.
    Należy wstrzymać się od wielkich wykrwawiających działań, gdyż szkoda już
    każdej kropli krwi, szczególnie młodzieży polskiej.”
    Pański komentarz można zamknąć w stwierdzeniu, że skoro zginęło już 5,6 mln Polaków to kolejne 200 000 nie zrobi różnicy.
    Jedynie PPR z GL/AL podzielała powyższy pogląd wręcz szantażując resztę podziemia, że gdy oni walczyli z bronią z okupantem, pozostali stali z bronią u nogi. Ale trzeba pamiętać, że w interesie narodu nie jest bezmyślne zabijanie wrogów co pociągało za sobą pacyfikacje całych wsi, mordy całych generacji polaków tylko bezwzględna ochrona ludności i samoobrona.

  15. Eleonora
    | ID: a9cf6aab | #15

    „W WARSZAWIE MURY BĘDĄ SIĘ WALIĆ I KREW POLEJE SIĘ STRUMIENIAMI,
    AŻ OPINIA ŚWIATOWA WYMUSI NA RZĄDACH TRZECH MOCARSTW ZMIANĘ DECYZJI Z TEHERANU”
    Gen. Leopold Okulicki – wypowiedź na naradzie Komendy Głównej AK
    w lipcu 1944 (według zachowanych stenogramów)

    Czy tak przemawia żołnierz, zatroskany o swych podopiecznych?
    O czym tu mówić? O jakim wymuszeniu na aliantach?! Mrzonki, szkodliwe mrzonki!
    Przecież ten człowiek żył w czasach odzyskiwania przez Polskę Niepodległości!
    Każdy kilometr granicy Dmowski i inni musiał sobie wywalczyć. A ile spotykało ich niesprawiedliwości( choćby ze strony L. Georga)
    Jak zachowali się alianci w 39 roku?
    Roztropność, długomyślność, a nie wszelkie fantazje, czy sentymentalne emocje są uznanymi cnotami w chrześcijaństwie.
    I tak do dziś mamy wojaże po Gruzji, Pomarańczowe Reewolucje i inne bzdety- w imię budowy Sprawiedliwej Wielkiej Polski ” Za naszą i waszą” Tylko dlaczego ciągle ma być Nasza?!

Komentarze są zamknięte