Ciąg dalszy procesu Agory z Klusikiem

Niezależna Gazeta Obywatelska

5 lipca odbył się w Warszawie kolejny etap procesu Antoniego Klusika z Agorą S.A. (wydawca „Gazety Wyborczej”). Przed Sąd Rejonowy dla miasta Warszawa, Wydział Rodzinny i Nieletnich stawił się w imieniu spółki Agora Piotr Niemczycki, prezes zarządu. Sędzia Sądu Rejonowego Pani Ewa Soból-Ganiec usiłowała wyjaśnić, jak ciężkie były obrażenia wynikłe ze słów Antoniego. Dotarliśmy na salę z niewielkim opóźnieniem, lecz łaskawie zostaliśmy wpuszczeni. Na tym niestety skończyły się uprzejmości w stosunku do publiczności (było nas dwoje) jak i pozwanego. Odrzucono wniosek o zezwolenie na fotografowanie, jak i wniosek o zezwolenie na rejestrację elektroniczną przebiegu przesłuchania. Dlaczego nie nakazano zamknięcia uszu i zasłonięcia oczu?! Łaskawość wymiaru sprawiedliwości dla nas, nikczemnych sług jego, jest jednak wielka!

Oczywiście samo przesłuchanie nie różniło się specjalnie od tego, co możemy usłyszeć i zobaczyć w innych sądach. To optymistyczne, że wszyscy sędziowie są tacy sami, są tak dobrze wyszkoleni. Dobrze wiedzą, że wszystkie ciekawsze i zbyt dociekliwe pytania należy po prostu uchylać. Dlaczego nie wolno zapytać, czy celem Agory jest propagowanie idei? Czy dlatego, że mogłoby się okazać, iż chodzi im o zdobycie poparcia dla idei bliskich ideom Komunistycznej Partii Polski? Czy Pani sędzina obawiała się, iż zbyt łatwo wyszło by na jaw, że jednak słowa Antoniego to nie obraza, a proste stwierdzenie faktu? Tego wszystkiego oczywiście nie wiemy, bo sprawa potoczyła się zupełnie inaczej. Możemy się tylko domyślać, podejrzewać. Czy zostaniemy za te brzydkie myśli ukarani? Zobaczymy.

Pytanie pozwanego „Czy ze względu na naszą wspólną przeszłość nie jest Panu wstyd?” też zostało uchylone. To jasne. Cóż mógłby mieć do tego wszystkiego jakiś wstyd?

Zaskakująca była jednak reakcja Pana Niemczyckiego. Mimo wszystko zaskoczył nas pozytywnie. Już po wyjściu z sali sądowej zachował się tak jakby jednak było mu trochę wstyd. Prawdopodobnie dla tego wstydu przykrycia usiłował przekonać Antoniego o niestosowności jego zachowania i namówić go do polubownego zakończenia sprawy. Kiedy nie wytrzymałem i chciałem wesprzeć kolegę w tej dyskusji władczym tonem oświadczył, że tylko z jednym Antkiem rozmawia. Kiedy nie uległem, zdecydował się przelicytować mnie ilością i jakością doznanych represji. Ja w licytacjach jestem słaby. Stanęło więc na tym, że oni mogą pisać kłamstwa, nazywać patriotów nacjonalistami, propagować dewiacje i komunizm, ale nazwanie takich działań przestępczymi będzie możliwe dopiero wtedy, kiedy jakiś sąd ich za to skaże, no i wyrok będzie już prawomocny.

Autor: Jacek Bezeg, za www.ospn.opole.pl

Komentarze są zamknięte