Adam T. Witczak: nazwa „ONR” po roku 1989

Niezależna Gazeta Obywatelska

Nazwa „Obóz Narodowo-Radykalny” w ciągu ostatnich kilku lat dość silnie wpisała się w mapę polskiego „ruchu narodowego”, tj. odwołującego się (przynajmniej nominalnie) do dziedzictwa przedwojennych środowisk endeckich i narodowo-radykalnych. Bardzo spektakularne akcje z udziałem współczesnego ONR to pierwsza manifestacja w Myślenicach (w 2005 r.) oraz wydarzenia we Wrocławiu 12 kwietnia 2008 r., kiedy to władze przerwały legalną demonstrację antykomunistyczną, a policja zatrzymała ponad 200 osób, także z NOP, MW, OWP oraz niezrzeszone. Istotny był też pochód 11 listopada 2009 r., który zgromadził ponad pół tysiąca osób z różnych ugrupowań, ale zorganizowany i prowadzony był przez Obóz. Przebił go Marsz Niepodległości z 2010 r. – firmowany przez ONR i Młodzież Wszechpolską, a wsparty przez wiele innych organizacji i postaci z kręgów prawicowych (publicystów, pisarzy, polityków), który przerodził się w największą lub jedną z największych manifestacji narodowych po roku 1989, skupiając dobrych kilka tysięcy uczestników.

Prawda jest jednak taka, że „ten” ONR, o którym tu mówimy, funkcjonuje dłużej niż od 2005 r. – wtedy natomiast miał miejsce oficjalny zjazd zjednoczeniowy, w ramach którego grupy z kilkunastu miast (działające dotąd niezależnie) potwierdziły, że stanowią ogniwa jednego Obozu. Można więc powiedzieć, że „ten” ONR to szczególny przypadek ogólnopolskiej formacji, która powstała oddolnie, organicznie, do tego z inicjatywy ludzi bardzo młodych, prawie bez udziału działaczy „po trzydziestce” (dopiero teraz niektórzy aktywiści dobiegają tego wieku lub nieznacznie go przekroczyli).

Określenia „ten” ONR użyłem nie tylko po to, by odróżnić organizację od przedwojennego ugrupowania o tej nazwie, ale również dlatego, że do skrótu ONR odwoływało się w okresie III RP kilka stowarzyszeń. Można więc mówić o:

– Ofensywie Narodowo-Radykalnej, powołanej w roku 1993 w Krakowie;

– ONR-FNR Sławomira Dawidowskiego, Seweryna Boska i Adama Gawrońskiego, powstałym w roku 1994;

– ONR Adriana Sobczyka i Adama Mierzwy, działającym pod koniec XX i na początku XXI wieku na Górnym Śląsku (głównie w Czeladzi);

– ONR – Po dhale, niezależnym stowarzyszeniu aktywnym na Podhalu i współpracującym oficjalnie z…

– …ogólnopolskim ONR, jedynym funkcjonującym obecnie pod tą nazwą, a wywodzącym się (co prawda – pośrednio) z grupy powołanej w roku 1993.

Zacznijmy więc od początku. Wiadomo, że po roku 1989, na fali zachłystywania się rzekomą wolnością, świeżo zdobytą demokracją, pluralizmem politycznym i nadziejami na takie czy inne przemiany, powstało sporo ugrupowań politycznych, nieraz bardzo radykalnych i bardzo małych. Zjawisko wyrastania ogromnej ilości efemerycznych partii, partyjek i stowarzyszeń bardzo mocno udzieliło się „ruchowi narodowemu”, próbującemu zmartwychwstać po latach politycznego niebytu. Są oczywiście tacy (Wojciech Wierzejski?), którzy przez „ruch narodowy” rozumieją jedynie „linię sukcesyjną” wiodącą od przedwojennego SN, poprzez Jędrzeja i Macieja Giertychów, następnie „senioralne” SN i reaktywowaną MW, aż do LPR, zaś wszystkie inne formacje „narodowe” uważają za niewarte uwagi, groteskowe, niepoważne lub agenturalne.

Oczywiście to bardzo zawężony punkt widzenia, przypomnijmy więc że już od 1980 r. działało Narodowe Odrodzenie Polski, zaś w latach 90. ubiegłego stulecia do nacjonalizmu odwoływały się m.in. SN „Szczerbiec”, SN „Ojczyzna”, Stronnictwo Na rodowo-Demokratyczne, Ruch Katolicko-Narodowy, Związek Białego Orła, Narodowy Front Polski, Polska Wspólnota Narodowa, Polski Front Narodowy, czy właśnie: Obóz Narodowo-Radykalny. Niektóre z tych ugrupowań próbowały funkcjonować jako „normalne” partie polityczne, inne miały de facto charakter zbliżony do bojówkarskiego czy subkulturowego i oddziaływały na kilkudziesięcio-, kilkusetosobowe grupy młodzieży (przede wszystkim z kręgów skinheads). Były to w ogóle bardzo barwne czasy dla ruchu narodowo-radykalnego – czasy ostrych, bezkompromisowych haseł (nawiązujących zwłaszcza do tematyki żydowskiej), zaskakująco nieraz naiwnych programów wybawienia kraju od wszelkiego zła, ulicznych bijatyk, kserowanych zinów i domorosłych „wodzów” podejrzanego autoramentu, takich jak Bolesław Tejkowski, czy Janusz Bryczkowski. Warto dodać, że w tym pionierskim okresie oddziaływanie „politycznej poprawności” nie było tak silne jak obecnie, stąd w wielu sprawach można było sobie pozwolić na więcej. Również sam ruch nie był na tyle dojrzały, by móc z dystansem spojrzeć na głoszone przez siebie hasła.

Tego typu opracowanie nie jest może miejscem właściwym na osobiste refleksje, ale gdy przegląda się amatorskie publikacje (ziny, ulotki, kasety zespołów muzycznych etc.) z tamtych czasów, wówczas łatwo o nieokreślony sentyment lub uśmiech politowania, nie pozbawiony jednak sympatii. Mówię tu oczywiście o tym „podziemnym”, młodzieżowym ruchu narodowym, a nie np. o profesjonalnych pismach w rodzaju „Myśli Polskiej”, „Słowa Narodowego”, czy „Prawicy Narodowej”. Z takiego bowiem właśnie młodzieżowego, podziemnego podłoża wyrósł ONR.

Nim przejdziemy do omówienia historii grup określających się tym skrótem, powinniśmy zaznaczyć, że choć nie jest to odległa historia, to jednak źródła często okazują się być niejasne, wzajemnie sprzeczne i przede wszystkim szczątkowe. Mimo wszystko spróbujemy podjąć próbę rozwikłania tych trudności. Nie ukrywam, że pisząc to opracowanie bazowałem nie tylko na źródłach drukowanych, ale także na relacjach ustnych osób zaangażowanych bezpośrednio w poczynania niektórych ugrupowań nacjonalistycznych.

„Brunatna Księga” Marcina Kornaka w rozdziale poświęconym wydarzeniom roku 1993 donosi, że:

1 lutego w siedzibie katolicko-narodowego Stowarzyszenia PAX, stanowiącego bezpośrednią kontynuację przedwojennego faszystowskiego Obozu Narodowo-Radykalnego Falanga (twórcą i liderem obu był przez lata Bolesław Piasecki), odbył się zjazd nazi-skinów z całej Polski, m.in. z Warszawy, Wybrzeża, Wrocławia, Krakowa i Puław. Utworzyli oni wspólną neofaszystowską organizację pod nazwą Ofensywa Narodowo-Radykalna. Obecni na zjeździe wydali wspólną deklarację programową, w której zapowiadali „permanentną rewolucyjną akcję skierowaną przeciw siłom zagrażającym bytowi i tożsamości Narodu Polskiego”. W dniu zjazdu doszło w mieście do kilku incydentów z udziałem przybyłych na niego skinheadów1”.

Mowa tu o wspomnianej na początku Ofensywie Narodowo-Radykalnej. Według Jarosława Tomasiewicza (praca „Ugrupowania neoendeckie III RP”), była to „próba skanalizowania oddolnych inicjatyw politycznych skinheadów”. Podobno mieli w niej uczestniczyć słynni bracia Kijanowscy, a także Tadeusz Bieszczad („Odłam Skiny”) i Bogdan Kozieł-Salski. Prawdopodobnie organizacja ta okazała się efemeryczna i po kilku latach została wchłonięta przez inne ugrupowania.

Odrębną formacją był ONR – FNR (Front Narodowo-Radykalny), powołany przez takich działaczy, jak Seweryn Bosek, Sławomir Dawidowski, czy Artur Gawroński z Częstochowy. Grzegorz Tokarz w pracy „Ruch narodowy w Polsce w latach 1989-1997” pisze, że spotkanie założycielskie tej organizacji miało miejsce 16 lipca 1994 r., zaś 10 września 1994 r. odbył się Zjazd Główny FNR który przyjął program i zasady działania organizacji.

ONR ten wydawał m.in. magazyny „Ognisty Krzyż” i „Naprzód”. Były to amatorskie pisemka o charakterze „zinowym”, czarno-białe, kserowane i rozprowadzane wysyłkowo, bądź w trakcie manifestacji, koncertów etc. Oba pisma obficie ilustrowano symbolami ręki z mieczem, krzyża celtyckiego czy mieczyka Chrobrego, a także grafikami propagującymi (nieraz w niewybredny sposób) treści antyżydowskie, antymasońskie i nacjonalistyczne. Wnosząc po artykułach publikowanych w „Ognistym Krzyżu” i „Naprzód”, wachlarz inspiracji ówczesnego ONR był nieco eklektyczny, acz nie odbiegał od tego, co można znaleźć w zbliżonych ideologicznie gazetkach z tego okresu. Podstawą była oczywiście doktryna przedwojennych narodowych radykałów (zarówno „ABC”, jak i Falangi) oraz w ogólności polska myśl narodowa (OWP, Roman Dmowski, SN, a nawet „stara” endecja). Prócz tego pisma publikowały (utrzymane co najmniej w tonie przyjaznego zainteresowania) teksty na temat faszystowskich Włoch Mussoliniego, systemu apartheidu w RPA czy amerykańskiego Ku-Klux-Klanu. Kokietowano również subkulturę skinheads, zresztą niektóre artykuły pisywali autorzy jawnie się z nią utożsamiający. Na przykład w drugim numerze „Naprzód” (listopad 1995 – marzec 1996) znaleźć możemy artykuł „Ruch Skins – Węgorzewo”, podpisany przez niejakiego Biedrzyka. Czytamy tam m.in. że:

3-4 lata temu pojawili się w Węgorzewie pierwsi Skinheadzi. Na początku bycie Skinem oznaczało odpowiedni ubiór i w ogóle sam wygląd. Wraz z „dojrzewaniem” ruchu w tym mieście pojawiły się nowe idee, nowe spojrzenia na to, co nas otacza. (…) Nie wszyscy „łysi” w Węgorzewie interesują się polityką. Interesują się oni za to ruchem, jego przyszłością. Wśród nas są i narodowcy, i narodowi-sochaliści [pisownia oryginalna – przyp. ATW] i oje. Jednak wszystkim nieobojętne są losy kraju w którym żyjemy – Polski. W Węgorzewie mamy dużo przeciwników, wrogów. Są to przede wszystkim „klejomany” podające się za SHARP-ów lub punków. (…) Wielu spośród nas uczy się, są też osoby pracujące i pobierające zasiłek. (…) W ostatnich wyborach głosowaliśmy bardzo różnie, jednak byli też łysi, którzy nie oddali swoich głosów. Ja, podobnie jak goście z Kruklanek, głosowałem na Janusza Korwina-Mikke. Niedawno „na mieście” pojawiły się plakaty. Jest to zasługa jednego z nas. (…)2”.

W tym samym numerze znajdujemy także tekst pt. „Anarchia!!!”:

Często widzimy w różnych miejscach napisy „Anarchy” czy też duże A wpisane o okrąg. Podobne symbole na koszulkach, znaczkach noszonych przez młodzież świadczą o pewnej popularności anarchizmu, anarchii. (…) W czasach obecnych anarchia postuluje samowowolę, chaos, dezorganizację, zamęt. Wszystko kładzie na bezplanowość, żywiołowość. (…) Daje nam stan bezprawia, gdzie nie ma żadnych odnośników do pierwotnych zasad, gdzie wolność bez ograniczeń przynosi całkowite rozprzężenie3”.

W podobnym stylu utrzymana jest publikacja „Anarchiści Polakami?”, zamieszczona w innym wydaniu „Naprzód”:

Często pyta się nas, skinheadów, dlaczego bijemy punków, skoro są to przecież Polacy. Cóż, trzeba więc jasno wytłumaczyć wszystkim nieświadomym, jakimi to „Polakami” są punki-anarchiści. (…) Analizując głębiej poglądy anarchistów, dowiemy się że chcą oni obalić jakąkolwiek władzę, czyli chcą państwa bez tak podstawowych instytucji, jak szkolnictwo, policja, wojsko itp. To jest właśnie tak bardzo pożądana przez nich „wolność”. Chodzi im o to, aby nikt nad nikim nie panował i każdy robił to, na co ma w danej chwili ochotę. (…) Tak więc widać, że system propagowany przez anarchistów to całkowita głupota4”.

Ten sam numer przynosi również apel o pomoc finansową dla „represjonowanego działacza narodowo-radykalnego z Węgorzewa kol. Krzysztofa Subocza”. Czytamy:

Został on oskarżony o przestępstwa, które według tzw. „demokratycznego prawodawstwa” są naganne. Naganność jego postępowania miała polegać na tym iż czynnie wraz z kolegami stawił opór najazdowi na jego rodzinne miasto (11 tys. sprzedanych karnetów) hord pedofili, narkomanów, anarchistów itp. wyznawcom tzw. „demokracji”. Węgorzewo już po raz drugi, stało się miejscem zlotu dla osobników z pod znaku aids, którzy zostali zmueszeni do przeniesienia praktyk („kochaj inaczej”) z gościnnego dla nich do niedawna Jarocina5”.

Niektóre z publikowanych materiałów to były przedruki manifestów przedwojennych – takich jak np. „Duch czasów nowych, a Ruch Młodych” Bolesława Piaseckiego. Sporą część każdego numeru zajmowały reklamy zaprzyjaźnionych ugrupowań (m.in. NOP, ogłaszający się hasłem „Narodowy Radykalizm zniszczy komunistyczno-liberalną zgniliznę rozkładającą nasz kraj”), czasopism („Szaniec Chrobrego”, „Sztafeta”, „Falanga”, „Jutro”, „Sprawy Narodu”), czy dystrybucji i wydawnictw („Ojczyzna”, „Rycerze Orła Białego”, „MbiB – Biedrzyk”, „Odłam Skiny”).

Ówczesny ONR działał w kilku miastach (m.in. Częstochowa, Krosno, Suwałki, Rzeszów, Tarnów, Przemyśl), organizował także ogólnopolskie i regionalne zjazdy (np. 4 sierpnia 1996 r. w Krośnie). Co ciekawe, organizacja używała kilku nazw: ONR, FNR, ONR – FNR, zaś na okładkach „Naprzód” widniała informacja, że wydawcą jest „Obóz Narodowej Rewolucji”. W jednym z wydań widnieje ogłoszenie o zaprzestaniu posługiwania się formą podwójną i pozostaniu przy samym ONR, niektórzy podają jednak, że ostatecznie wybrano skrót FNR.

Niektórzy aktywiści tej grupy udzielali się także w Stronnictwie Narodowym i tu warto wspomnieć o pewnej kontrowersyjnej sytuacji. Otóż w numerze drugim pisma „Naprzód” (listopad 1995 – marzec 1996) zamieszczono list podpisany przez Sekretarza Zarządu Głównego SN, Macieja Winiarskiego. W liście tym potępiona została publicystyka pisma „Ognisty Krzyż” (jako „przemieszanie hitlerowsko-rasistowskich haseł rodem z USA lub RPA z przedwojennymi programami ONR’u”), a redaktora naczelnego usunięto z szeregów SN.

Prawdopodobnie pod koniec lat 90-tych działalność ONR zamarła, ale w 1999 r. rozpoczęła się „nowa era” – oto bowiem do podupadłego oddziału częstochowskiego, prowadzonego przez Artura Gawrońskiego, wstąpiła grupa skinheadów, spośród których bardzo mocno wyróżniali się aktywnością bracia Litwiniakowie, a w szczególności młodszy, Karol, wówczas piętnastoletni. Częstochowski ONR został szybko opanowany i przejęty przez to młodzieżowe środowisko, sam zaś Artur Gawroński usunięty z władz stowarzyszenia. W tym momencie warto zaznaczyć, że teraźniejszy ONR wywodzi się z ówczesnej grupy częstochowskiej, a zatem istnieje pewna bardzo wąska nić sukcesji (co prawda nie jest to nić personalna), łącząca obecnie działającą organizację o tej nazwie z formacją powstałą w roku 1993. Rzecz jasna ludzie są już zupełnie inni.

ONR Częstochowa w odnowionej postaci to była bardzo radykalna organizacja, o której Karol Litwiniak mówił w 2004 r. (w wywiadzie dla pisma „Tylko Polska”), że: „dziewięćdziesiąt procent członków Obozu Narodowo-Radykalnego rekrutowało się ze środowiska, które nazywało siebie „skinheadami”. Byliśmy tak określani również przez innych ludzi – z zewnątrz6.

Warto dodać, że to m.in. aktywiści częstochowskiego ONR wystąpili w słynnym wydaniu programu „Zoom”, poświęconym „skinheadom z Częstochowy”. Cytując dalej Karola Litwiniaka dowiadujemy się ciekawych rzeczy:

Działaliśmy tylko na terenie Częstochowy, nie mieliśmy oddziałów terenowych. Jednak utrzymywaliśmy kontakty ze skinheadami z całej Polski. Razem z nimi organizowaliśmy manifestacje oraz zjazdy, na których ustalaliśmy szczegóły dotyczące organizacji tych manifestacji, a poza tym opracowywaliśmy plany działania. (…) Poza tym wydawaliśmy własną, 14-stronicową gazetkę, której pierwotna nazwa brzmiała „SKINHEAD”. Po wydaniu 10 numerów zmieniliśmy jej tytuł na „Bunt Narodowo-Radykalny (…) Jednak najbardziej przeszkadza im [mediom – przyp. ATW] to, że jesteśmy patriotami. W takie dni jak 11 listopada zamiast siedzieć w domu i oglądać MTV, chodzimy po ulicach z transparentami i głośno wyrażamy miłość do Ojczyzny. Kto z młodych – poza nami – pamięta rocznicę powstań śląskich, którą obchodzimy co roku 3 maja na Górze św. Anny? Jeśli media przestaną spychać nas na margines, znajdzie się więcej takich jak my. Oni kiedyś dorosną, założą własne rodziny i zaczną wychowywać dzieci w duchu narodowym. To jest podstawowa obawa rządu i Eskimosów – że kiedyś Polacy będą mieli świadomość swojej tożsamości narodowej. Jednak, gdy nastanie ten dzień, dla nich będzie już za późno”.

Częstochowski ONR z pewnością nie był intelektualnym klubem dyskusyjnym, ograniczającym się do debatowania o meandrach doktryn politycznych. Podstawą działania tej grupy były akcje o charakterze propagandowo-demonstracyjnym (wszelkiego rodzaju plakatowania, rozprowadzanie ulotek, organizacja pochodów i pikiet). Miała miejsce także walka uliczna z przeciwnikami, wywodzącymi się głównie z subkultury punk i stowarzyszeń anarchistycznych, „antyfaszystowskich” etc. Oprócz takich działań organizowano m.in. czyszczenie grobów żołnierzy podziemia niepodległościowego, referaty i wykłady i np. akcję zbiórki zabawek dla domu dziecka. Co ciekawe, grupa była (wewnętrznie, ponieważ w świetle prawa nie istniała jako zarejestrowane stowarzyszenie) dość sformalizowana – wydawała deklaracje członkowskie, dzieliła się na sekcje etc.

Z tego samego wywiadu: ”Jeżeli chodzi o agresję i przemoc, media po części mają rację – nie dajemy sobą pomiatać. Nie pozwolimy, żeby ktoś za naszymi plecami śmiał się z nas i naszych poglądów życiowych, w które wierzymy całym naszym sercem. W związku z tym, jeżeli dochodzi do takich aktów, nie są to bezpodstawne ataki, lecz zaplanowane akcje wyeliminowania przeciwników politycznych. Wandalizm jest skutkiem wyżej wymienionych oszołomów i prowokatorów – to oni wszczynają burdy, a my za to obrywamy w mediach”.

Działalność częstochowskiego ONR podupadła nieco w 2002 r. (kiedy to jeden z członków trafił na krótko do więzienia, skazany za udział w nalocie na prowadzonych przez aktywistów lewackich „squot”), jednak organizacja wróciła później do życia. Gdzieś w latach 2003 – 2004 miał miejsce krótki flirt niektórych ONRowców (nie tylko częstochowskich) z Leszkiem Bublem i jego PPN. Wyrazem tego jest np. cytowany wywiad K. Litwiniaka dla „Tylko Polski”, w którym mówi on o ONR w czasie przeszłym. Wydaje się jednak, że jest to sformułowanie nieścisłe, być może wynik jakiejś manipulacji redaktorów „TP”? (wywiad, o ile mi wiadomo, nie był prowadzony na żywo i stanowi de facto kompilację różnych wypowiedzi, niekoniecznie autoryzowaną).

Częstochowski ONR blisko współpracował ze Stowarzyszeniem „NIE dla UE”, a także z mecenasem Mazankiem, późniejszym działaczem Samoobrony. W 2000 r. rozpoczął działalność ONR Sosnowiec, a równocześnie uaktywniło się dwóch młodych ludzi z Opolszczyzny – Tomasz „Piasecki” Greniuch (obecnie magister historii Uniwersytetu Opolskiego, doktorant KUL i autor książki o Henryku Flame, ps. „Bartek”) i Tomasz Wachowski, który po dobrych kilku latach działalności opuścił szeregi ONR i obecnie udziela się w związku zawodowym „Solidarność”.

Założyciele brzeskiej filii Obozu spotkali się przypadkiem we wrześniu 2000 r. w Brzegu (uwagę Wachowskiego zwróciła naszywka ze znakiem Falangi, którą nosił Greniuch). Obaj już wcześniej, niezależnie, nawiązali współpracę ze środowiskami narodowymi. Wachowski uczestniczył 3 maja 2000 r. w manifestacji na Górze świętej Anny, latem zaś w obozie wspomnianego już Stowarzyszenia „NIE dla UE” (gdzie poznał działaczy ONR). Greniuch nawiązał kontakt z Narodowym Odrodzeniem Polski i dystrybucją „Młody Narodowiec” prowadzoną przez Tadeusza Zielińskiego, aktywistę tej partii, uczestniczył również w II Rewolucyjnym Obozie Narodowego Odrodzenia Polski w Dusznikach Zdroju w wakacje 2000 r. Sam (jeszcze przed spotkaniem z Wachowskim) wydał pierwszy numer pisemka „Awangarda Państwa Narodowego”. Później magazyn ten był wydawany wspólnie przez obu działaczy. Jak wspomina Greniuch: „Święto Niepodległości, dzień 11 listopada 2000 roku brzescy narodowcy uczcili będąc na uroczystości zorganizowanej przez Dzielnicę Dolnośląską Narodowego Odrodzenia Polski we Wrocławiu, będąc jedynymi przedstawicielami z Opolszczyzny”.

Po tym wydarzeniu ukazał się drugi numer „Awangardy” (sygnowany jeszcze przez Koło Młodych NOP – Ziemia Brzeska) i tak opisywany przez Greniucha: „Na numer, który ukazał się w nowym 2001 roku, składało się 20 stron formatu A4 a w nim stałe działy: „Człowiek Idei” czyli biogram znanego narodowca, w tym wypadku Adama Doboszyńskiego; „Z dziejów narodowego-radykalizmu” – dział przedstawiający przełomowe wydarzenia z historii przedwojennego ONR oraz „Nasza Walka”, będący opisem bieżącej działalności, takiej jak udział w manifestacjach, pikietach itd. Ciekawostką numeru był tekst „Tradycja katolicka” autorstwa Pawła Bolka z Dusznik Zdroju, który po serii wewnętrznych przemian obecnie związany jest ze skrajną lewicą7”.

Z Wachowskim i Greniuchem współpracowały w tym czasie także inne osoby, między innymi miejscowi skinheadzi. Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach subkultura ta miała się dużo lepiej niż obecnie, była liczniejsza i bardziej popularna wśród młodzieży oraz w znacznie większym stopniu przenikała tzw. „ruch narodowy” (w tym również takie organizacje jak Młodzież Wszechpolska). Oczywiście z biegiem czasu zaczęło narastać przekonanie, że „skinerka” jest dla ruchu narodowego kulą u nogi, zjawiskiem niepożądanym, kompromitującym środowisko. ONR nigdy nie odciął się ostentacyjnie od tej subkultury, jakkolwiek w miarę upływu lat proporcje uległy zmianie i teraz spora (większa?) część członków organizacji nie jest skinheadami, nie wywodzi się z tego ruchu, a nawet nie sympatyzuje z nim. Być może to po prostu naturalna ewolucja i skutek napływu ludzi innego typu.

Wróćmy jednak do historii. Jak wspomnieliśmy, początkowo brzescy narodowcy znajdowali się pod wpływem NOP, później jednak związali się ze środowiskiem ONR. W 2003 r. Tomasz Wachowski udzielił wywiadu dla pisma „Narodowa Alternatywa”, w którym mówił m.in.:

Nazwa „ONR” funkcjonuje na Opolszczyźnie od 2001r. (…) Zaznaczę, że na Opolszczyźnie nie istniała wówczas żadna inna grupa narodowa. Chcieliśmy współpracować z dolnośląskim NOP-em. „Współpraca” ta była mało owocna. Dla nas liczyło się, aby zintegrować wszystkich narodowców. Było to sprzeczne z duchem ultrakatolickiego NOP-u, przechodzącego wówczas okres „odskinowywania” ruchu. (…) Dlatego jedyną możliwością realizacji celów jakie przed sobą postawiliśmy, było powołanie grupy areligijnej, nie odwracającej się od tzw. „skinów” (którzy często są lepszymi Polakami niż niejeden mądrala). Poza tym ONR nie jest partią polityczną, i nie można mówić, że Obóz rozbija Ruch Narodowy. ONR jest ruchem integrującym, informacyjnym i edukacyjnym, który przeprowadza bardzo dużo akcji”.

Wachowski nawiązuje tu pośrednio m.in. do faktu, że ONR, o którym mowa, nie był ruchem wyraźnie ukierunkowanym religijnie, jednoznacznie katolickim. Prawda jest taka, że duża część działaczy tego okresu nie deklarowała się jako osoby wierzące, pomimo oczywistego szacunku dla wartości cywilizacji łacińskiej i tego, co w historii Polski związane z katolicyzmem.

Można tu poczynić krótką wzmiankę na temat działającego osobno ONRu z Czeladzi – prowadzonego przez Adriana Sobczyka i Adama Mierzwę (który w 2004 roku zginął w wypadku samochodowym). Trudno znaleźć materiały na temat działalności tego środowiska, wydawało ono pisemko „Błyskawica” i było nastawione „pro-socjalnie”. Wszystko wskazuje na to, że była to grupa o niewielkiej sile oddziaływania, a obecnie już od dawna nie istnieje. Interesujące, że podobno środowisko to nawiązało swego czasu kontakt z Zygmuntem Przetakiewiczem, szefem przedwojennych bojówek RNR Falanga, mówi się nawet o swoistym „błogosławieństwie”, jakie mieli od niego otrzymać w związku ze swoją działalnością. Wróćmy jednak do wydarzeń w „głównonurtowym” ONR.

Otóż oprócz wspomnianego wcześniej mecenasa Mazanka, swoistym „dobrym duchem” ówczesnego ONRu był Jerzy Czerwiński, poseł Ruchu Katolicko-Narodowego. Wachowski mówił o nim następująco: „Co do współpracy z posłem Czerwińskim, można powiedzieć tak: mamy wspólnych wrogów, i póki co – nasze wspólne działanie jest twórcze. Autorytet posła połączony z radykalizmem narodowców tworzy mieszaninę wybuchową. Nie ukrywam, że jesteśmy bardzo znani w rejonie8”.

W 2001 r. głośnym echem odbił się udział ONRowców w obchodach rocznicy wybuchu powstań śląskich oraz uchwalenia Konstytucji 3 maja na Górze Świętej Anny. „Nowa Trybuna Opolska” donosiła: „Młodzież z Obozu Narodowo Radykalnego poturbowała i siłą zepchnęła ze stopnia pomnika usiłującego przemawiać posła Antoniego Macierewicza. Wybuchu nienawiści do posła można się było spodziewać już wcześniej. Bowiem gdy po mszy w klasztorze młodzież uformowała pochód, jeden z pierwszych okrzyków brzmiał: „Ma-cie-rewicz! Do Iz-ra-ela!” (…)

– Coś zrobił w Sejmie! – bezceremonialnie tykał posła młody wygolony na łyso człowiek. – Polskę sprzedałeś!

– On jest z KOR-u – krzyczał inny młodzian. – Żydzi precz!

– Ja nie tyle jestem z KOR-u – krzyczał Macierewicz – ile zakładałem KOR!

– I do czegoście doprowadzili!? Przez was Polska ginie!

– Miałem wtedy dwadzieścia parę lat i mój błąd polegał na tym, że dałem sobie KOR odebrać!9

Te same wydarzenia następująco opisywało „Nowe Państwo”:

Składanie kwiatów, wygłaszanie przemówień, śpiewanie Roty należało do stałych punktów programu tych manifestacji [tj. corocznych demonstracji narodowców na Górze Świętej Anny – przyp. ATW]. Uzupełniał go rytuał palenia flagi Unii Europejskiej. W tym roku nie spalili flagi. Za to zaraz po złożeniu wieńców zaatakowali posła, z którym wcześniej szli razem w pochodzie ulicami Góry św. Anny. Stu młodych ludzi z ogolonymi głowami przerwało przemówienie Antoniego Macierewicza. Skandowali: „ONR!”, a potem: „Macierewicz, będziesz wisiał!”, „Zdrajco!”, „Narodowy Radykalizm!”, „Bóg, honor i ojczyzna!”, „Wielka Polska Katolicka!”. Kilku narodowych radykałów zaatakowało posła; usiłowali mu zabrać mikrofon, zepchnęli z cokołu pomnika. W jego obronie stanęli organizatorzy uroczystości – działacze Ruchu Katolicko-Narodowego z Opolszczyzny. Młodzi zaatakowali również filmującego te zdarzenia operatora TVP. Policjanci przyglądali się zajściom z dalszej odległości. Nie interweniowali. Zwolennicy ONR zarzucali Macierewiczowi udział w Komitecie Obrony Robotników i rządach solidarnościowych. Ich zdaniem, KOR był antynarodowym, żydowskim spiskiem, a rządy wywodzące się z „Solidarności” sprzedały naród obcym. Już podczas przemarszu ulicami wioski Góra św. Anny do pomnika powstańców młodzi ludzie idący z transparentami ORN wznosili okrzyki: „Nasze ulice, nasze kamienice!”, „Precz z niemiecką okupacją!”, „Polska tylko dla Polaków!”, „Narodowy, narodowy kapitalizm!”, „Żydzi won z polskich stron!10”.

 

Inną akcję ONR (obchody 11 listopada) przedstawiła w 2003 r. „Nowa Trybuna Opolska”, bynajmniej nie stroniąc od złośliwości i ironii. Niejaki Rafał Wietoszko pisał wówczas:

Ruszają. Idą ulicą Ks. Opolskich. Nad głowami transparent: „Oddamy życie i śmierć za wielką Polskę”. Z transparentu łaskawym okiem spoglądają Roman Dmowski i Bolesław Piasecki. Nad głowami niesie się też ryk: „Precz z Unią Europejską!”. Po kilku powtórzeniach zmiana hasła: „Znajdzie się kij na żydowski ryj”, a potem m.in. „Tu jest Polska, nie Izrael”, „Nasze ulice, nasze kamienice” „Śląsk Opolski zawsze polski” „Ani Unia, ani NATO Polska tylko dla Polaków” „Miller i Kwaśniewski, dwa brukselskie pieski”, „Narodowy, narodowy radykalizm!”. Ogień pochodni faluje, grupa idzie szybko. Za pochodem biegnie kilka dziewczyn, które przyjechały tu ze swoimi chłopakami. Kilka z nich idzie też w środku. Przechodnie schodzą z drogi. (…) Przed opolską katedrą zbiera się grupa skinheadów. Jest sobota, po godz. 18. Większość z nich to nastolatkowie. Na nogach mocne buty (niektóre lśnią nowością, założone jakby specjalnie na tę okazję), głowy ogolone, charakterystyczne krótkie kurtki. Część z nich ma na rękach opaski z emblematem Obozu Narodowo-Radykalnego. Są tu nie tylko opolscy skini. Przyjechali też ich koledzy z Częstochowy i Sosnowca. W sumie około setki ludzi. (…)Pod pomnikiem Bojowników o Polskość Ślaska Opolskiego poseł Czerwiński wraz z Tomaszem Greniuchem z ONR składają kwiaty. (…)Poseł mówi jeszcze o zakusach na Śląsk Opolski. Po nim Tomasz Greniuch przekonuje, że naród jest osamotniony, że będziemy kolejną republiką UE, jeśli wejdziemy do Unii. Mikrofon dostał jeszcze Tomasz Wachowski, który z kolei przekonywał kolegów, że jesteśmy: „poletkiem doświadczalnym kosmopolitycznej Europy”11”.

W tamtym okresie (autor niniejszego opracowania związał się z organizacją w sierpniu roku 2004 – i jeszcze zdążył wyraźnie zauważyć zjawisko, o którym będzie mowa) struktura ONR była bardzo specyficzna. W istocie rzeczy była to luźna konfederacja powstających oddolnie i niezależnie autonomicznych grup lokalnych, w dużym stopniu opartych o subkulturę skinheads, choć nie tylko. Nie było (a przynajmniej autor nie przypomina sobie nic takiego) prawie żadnego formalizmu, takiego jak oficjalni prezesi, zarządy, sekcje, wydziały, biura, komisje itp., nie było także deklaracji członkowskich, a nawet jakichś innych form jednoznacznego potwierdzenia członkostwa. Po prostu kolejni młodzi ludzie przyjeżdżali na manifestacje i spotkania towarzyskie, zapoznawali się ze sobą, przyjeżdżali po raz kolejny… aż w końcu okazywało się, że „wtopili się” w całość. Co prawda np. na Opolszczyźnie trzech działaczy (T. Greniuch, T. Wachowski i K. Fąferko) zarejestrowało ONR Brzeg jako stowarzyszenie lokalne (zresztą po pewnych perturbacjach związanych z nieprzychylną postawą władz), ale była to raczej kwestia potrzeby posiadania wygodnego szyldu.

Dopiero 2005 r. przyniósł oficjalne powstanie (ale bynajmniej nie rejestrację) ogólnopolskiego ONR. Istniały już wówczas np. prężne środowiska częstochowskie, opolskie i górnośląskie, powoli wyrastały kolejne (np. warszawskie, wrocławskie). Od tego czasu nieomal każdy kolejny zjazd zmierzał ku temu, by organizacja działała w sposób bardziej zdyscyplinowany, zhierarchizowany i sformalizowany – co się w dużej mierze udało. Istnieje funkcja Kierownika Głównego, do różnych zadań są powołane komisje i sekcje etc. Niektóre oddziały funkcjonują nieformalnie z prawnego punktu widzenia, inne zarejestrowane są jako stowarzyszenia lokalne.

Ten sam rok 2005 przyniósł także pamiętny pochód w Myślenicach, co do którego można się spierać, czy był sukcesem, czy porażką. Fakt faktem, że zamiast deklarowanych 100 lub więcej osób na miejsce dotarło niespełna 40, ale i tak manifestacja odbiła się szerokim echem w kraju, a nawet poza jego granicami. Warto zaznaczyć, że w pochodzie wzięło udział kilku przedstawicieli działającego wówczas w Krakowie tzw. Ruchu Narodowo-Radykalnego. Zwracali oni uwagę swoim umundurowaniem, będącym dość wierną kopią przedwojennego munduru ONR, co prawda w nieco innym kolorze. Później grupa ta rozpadła się, a w Krakowie powstał po prostu oddział ONR.

Manifestacja myślenicka wzbudziła kontrowersje także w niektórych środowiskach prawicowych, uruchamiając nawet tradycyjne podejrzenia o spisek i prowokację, która miałaby mieć na celu „ośmieszenie” (za pomocą ONR) „autentycznej” czy też „poważnej” prawicy i dostarczenie dowodów na rzekome „zagrożenie faszystowskie” w Polsce. Wyrazem takiego sposobu myślenia był artykuł Wojciecha Błasiaka, zamieszczony na portalu prawica.net: „I dopiero w kilka godzin później zaczął docierać do mnie dziwny kontekst całego tego „Najazdu na Myślenice:”. Przede wszystkim zdziwiły mnie „jak spod igły” jednolite i pewnie pierwszy raz założone mundury chłopców z „ON-R”. Tudzież wykonane profesjonalnie przez zawodowego plastyka transparenty. I zdziwiło mnie to, że oprócz wręczania drukowanych ulotek, młodzież „ON-R” nic nie mówiła ani do mieszkańców, ani do kilkunastoosobowej grupki młodych kontrmanifestantów, ani co najdziwniejsze do TVP. Tak jakby to nie była ich manifestacja. (…) Kto więc zapewnił ogólnopolską kampanię medialną kilkudziesięciu chłopcom z „ON-R”? Kto sfinansował ten dziwaczny „Najazd”, od kosztów uszycia kilkudziesięciu jednolitych mundurów na tę okazję? Kto wymylił faszystowską stylizację ubiorów i faszyzujący kontekst rocznicowy? I po co? I dlaczego nasi wspaniali dziennikarze ledczy i jeszcze bardziej dociekliwe media nie spróbowały co więcej o tych młodych ludziach powiedzieć, a przede wszystkim dowiedzieć się?12”.

Już choćby autor niniejszego opracowania, który uczestniczył w tej manifestacji, może rozwiać obsesyjne podejrzenia pana Błasiaka. Publicysta prawicy.net, pisząc o „jednolitych i pewnie pierwszy raz założonych mundurach chłopców z ‘O-N-R” miał zapewne na myśli uniformy kilku członków krakowskiego RNR – ale, doprawdy, zamówienie u krawca kilku mundurów stylizowanych na przedwojenne nie wymaga interwencji ABW, KGB czy Mossadu i spokojnie mieści się w możliwościach logistycznych i finansowych paru przeciętnych, młodych ludzi. Nie wspominam tu już nawet o „zwykłych” piaskowych koszulach, które włożyła część pozostałych uczestników demonstracji, a których zakup nie stanowi zupełnie żadnego problemu. Również sfinansowanie sobie z własnych środków przejazdów koleją czy samochodem nie jest rzeczą niemożliwą – ONRowcy zawsze sami ponosili tego rodzaju koszta. Warto mimo wszystko – nawet po sześciu latach – napisać o tym, ponieważ o ile teza o możliwości zakulisowego działania służb specjalnych w niektórych polskich organizacjach narodowych nie jest bezpodstawna, o tyle nie należy się tychże działań doszukiwać wszędzie i bez wyraźnego powodu.

Pozostając przy tematyce pierwszego marszu myślenickiego – do legendy przeszedł kuriozalny artykuł „Marsz w podkutych butach ze swastyką u boku”, autorstwa dziennikarza, który towarzyszył wówczas ONRowcom. Tekst ten jest oczywiście zupełnie jednostronny, pełen przejaskrawień i manipulowania poprzez wyciąganie wypowiedzi z kontekstu, niemniej stanowi zabawne świadectwo zarówno ówczesnego, wesołego stylu bycia i młodzieńczo naiwnego aktywizmu działaczy, jak i przerażenia oraz konsternacji dziennikarza o poglądach demoliberalnych:

„– Tutaj się zbieramy ­ Przemek w płóciennej bluzie koszulowej, szytej według przedwojennego wzoru, opasany żołnierskim pasem, kieruje wszystkich do restauracji na Zarabiu. Tłoku nie ma. Zamiast oczekiwanych stu osób przyjechało do Myślenic może z trzydziestu członków Obozu Narodowo-Radykalnego, by w kolejną rocznicę zajazdu na Myślenice (patrz tekst obok) uczcić pamięć przedwojennego działacza ruchu narodowego Adama Doboszyńskiego.

Gładzę głowę nieprzyzwyczajony do fryzury na „zero”. W pamięci powtarzam sobie fikcyjny życiorys. Muszę pamiętać, że nienawidzę Żydów i pedałów. Mruczę słowa ze strony ONR w Internecie: „Dziś jest czas wyjątkowy, gdyż trzeba bronić wartości: moralnych wbrew otoczeniu, rodzinnych wbrew najbliższym, narodowych wbrew narodowi, państwowych wbrew władzy, religijnych wbrew duchownym, autorytetu wbrew dorosłym”.

­ Podobno na rynek przyjadą jeszcze kibice. Przypominam – nie ma picia przed marszem. Będziemy wam podawać hasła do skandowania. Nie dajcie się sprowokować. Tylko czekają, aby sfilmować barbarzyńskich faszystów ­ śmieje się „Piasecki”. Opalony młody mężczyzna bardziej wygląda na bywalca dyskotek niż na groźnego nacjonalistę. To on jest jednak głównym organizatorem nowego zajazdu na Myślenice. (…)

Berserker” i tutaj musi być oryginalny. Dla siebie i swojej dziewczyny kupuje przy barze karton mleka. – Wiecie jak on mi się pierwszy raz przestawił? Krzysztof F., jak fantastyczny – chichocze dumna panna. Śmiech przerywa „Piasecki”: ­ Odnieśliśmy sukces – krzyczy coraz bardziej podniecony. – Zobaczycie, wszystkie gazety będą nasze. Pokażą nas we wszystkich wiadomościach telewizyjnych! Ta wizja wywałuje uśmiechy na większości twarzy. Idą w ruch komórki – SMS-y mają rodziny i kolegów informować o pełnym sukcesie. Na koniec prośba: „Oglądajcie nas dziś w telewizji”. (…)

Po manifestacji na rynku można wreszcie się wyluzować przy piwie. Do lokalu wpada spóźniona grupka z Częstochowy. „Karol” prowadzi psa o wdzięcznym imieniu Swastyka. „Swastyka, do nogi!” – pokrzykuje co chwilę. (…)

Między kolejnymi piwami „Piasecki” podrywa barmankę. A z piwnego ogródka dochodzi rzężenie magnetofonu – lecą piosenki Legionu – skinowskiej kapeli chętnie słuchanej przez narodowców13”.

Ostatnie pięciolecie działalności Obozu to czas postępującej ewolucji. ONR do pewnego stopnia zmienił język swoich haseł, ulotek, plakatów i artykułów, odbiegając dość daleko od pierwotnego „nieokrzesania” i nie zawsze przemyślanego „radykalizmu” lat 90-tych, czy nawet lat 2000 – 2005. Jednocześnie do organizacji zaczęli napływać ludzie zupełnie nie wywodzący się z subkultury skinheads, a przy tym często o poglądach „konserwatywno-prawicowych”, niekiedy także wyraźnie wolnorynkowych, nastawieni na „intelektualizację” ruchu i polepszenie jego pozycji (oraz wizerunku) na mapie ugrupowań prawicowych. Polityka ta zaczęła odnosić dobre skutki, ONR stał się szeroką, młodzieżową platformą radykalnej prawicy narodowej, nawiązał kontakty z innymi środowiskami, zmienił się wewnętrznie i zewnętrznie, jednocześnie obywającej się bez jakiejkolwiek żałosnej samokrytyki czy przepraszania za dawne czasy.

Wyrazem tych procesów jest np. fakt, że od pewnego czasu informacje z działalności ONR publikowane są dość często na portalach konserwatyzm.pl (Klub Zachowawczo-Monarchistyczny) czy legitymizm.org (Organizacja Monarchistów Polskich), organizacja współpracuje także z kombatantami Narodowych Sił Zbrojnych, organizuje prelekcje, wykłady i dyskusje na tematy polityczne i historyczne. Między innymi oddział wrocławski prowadził spotkania na temat relacji między konserwatyzmem a nacjonalizmem, znaczenia zagadnień „ekologicznych” dla ruchu narodowego i prawicy, reakcyjnej wizji ustroju państwowego itd., w Krakowie staraniem m.in. działaczy Obozu funkcjonuje afiliowany przy Civitas Christiana klub „Deo et Patria”, w Lublinie działacze ONR aktywnie udzielają się w klubie VadeMecum na KUL, w kilku miastach organizowano także wykłady na temat NSZ. W Opolu, w marcu 2011 roku, miejscowi działacze ONR przeprowadzili spotkanie z centroprawicowo nastawionym muzykiem Pawłem Kukizem.

Z drugiej strony stowarzyszenie wciąż przeprowadza bardzo dużo manifestacji, pikiet, obchodów rocznicowych, akcji plakatowych i ulotkowych. ONR nie jest formacją liczną, podobnie jak inne boryka się choćby z problemem działaczy sezonowych i krótkotrwałych fascynatów. Manifestacje ONR gromadzą zwykle od kilkudziesięciu do kilkuset ludzi (wyjątkiem był 11 listopada 2010 r., organizowany jednak wspólnie z wieloma innymi formacjami), przy czym w pewnej mierze są to osoby niezrzeszone lub członkowie innych organizacji.

Wspomniane „prawicowe” (w sensie: konserwatywne, antysocjalistyczne, wolnorynkowe, monarchistyczne) sympatie niektórych działaczy ONR od czasu do czasu prowokują głosy krytyki ze strony „ortodoksyjnie” nastawionych sympatyków idei „narodowo-radykalnej”. Wyrazem tego były m.in. liczne dyskusje na łamach śp. forum Nacjonalista.pl, gdzie niektórzy uczestnicy (w tym także działacze NOP) sugerowali, że obecny ONR nie jest już naprawdę narodowo-radykalny, a z przedwojnia czerpie jedynie pewną symbolikę, upodobanie do uniformów oraz ogólnie pojęty „patriotyzm”, czy też „nacjonalizm”. W innych miejscach (jak np. na portalu Xportal, częściowo zarządzanym przez członków organizacji Falanga) można wręcz było napotkać szydercze określenie „ON-L”, tzn. „Obóz Narodowo-Liberalny”.

Można próbować odpierać te zarzuty – i działacze ONR to właśnie robili, tłumacząc m.in. że idee nie mogą trwać w skostnieniu, że muszą być poddawane weryfikacji i że właśnie takiej weryfikacji należy poddać choćby „Zielony Program” gospodarczy RNR Falangi. Z drugiej strony podkreślali, że „opcja rynkowa” to tylko jedna z możliwych do przyjęcia w ONR i wcale nie najbardziej reprezentatywna.

ONR w ogóle nie formułuje (być może: jeszcze) szczegółowego programu ekonomicznego, ponieważ nie jest partią polityczną i deklaruje się jako „stowarzyszenie ideowo-wychowawcze”, stąd większą wagę przywiązuje do takich kwestii, jak propagowanie patriotyzmu, pamięć o wydarzeniach historycznych, przypominanie o fundamentach cywilizacji łacińskiej (np. w odniesieniu do narzucanych obecnie przemian obyczajowych), albo też do ogólnych postulatów, wokół których jednoczy się z grubsza cały „ruch narodowy” czy nawet ogólnie pojęta „skrajna prawica” – mam tu na myśli np. sprzeciw wobec UE, aborcji, politycznej poprawności, czy poparcie dla kary śmierci. Takie podejście rodzi oczywiście kolejne zarzuty, a mianowicie takie, że organizacja jest „daleko od potrzeb zwykłych ludzi” i zajmuje się jedynie oderwanym od rzeczywistości „organizowaniem obchodów rocznicowych”. Faktem jest jednak, że obecny ONR nie jest organizacją stricte narodowo-radykalną, wątki narodowo-radykalne są w nim oczywiście stale obecne, ale przeplatają się z konserwatywnymi, endeckimi, wolnorynkowymi. Stanowiłoby to być może problem i wymagało rozwiązania (tzn. klarownego samookreślenia po wewnętrznej dyskusji zwieńczonej pewnymi kompromisami), gdyby ONR planował działanie jako partia z jednolitym programem, stwierdziliśmy już jednak, że obecnie ruch ten ma nieco inny charakter.

Przed kilku laty częściej niż teraz padały (również ze strony środowisk prawicowych) zarzuty, jakoby ONR był niepoważną grupką skinheadów i ich kolegów, organizacją bojówkarską, zjawiskiem cofającym „ruch” do lat 90-tych, prowokacją i wyrazem radykalizmu tyleż nieprzemyślanego, co naiwnego. M.in. po manifestacji w Myślenicach ówczesny działacz krakowskiej Młodzieży Wszechpolskiej, Maciej Twaróg, odciął się od tej akcji ONR, sugerując, że są inne (lepsze i ważniejsze) okazje do świętowania – co było dość nie fair, jako że sama MW organizowała już od dobrych kilku lat „marsz myślenicki”, upamiętniający wyczyn Doboszyńskiego. Przy innej okazji od poczynań ONR nader energicznie odciął się prominentny i wieloletni aktywista MW Radosław Parda – tym razem chodziło o jedną z manifestacji na Górze Świętej Anny: „– Młodzież Wszechpolska nigdy nie będzie się utożsamiała z takimi zachowaniami. W tym miejscu trzeba godnie i uroczycie oddać chwałę i hołd tym ludziom, którzy polegli za ojczyznę, za polski Śląsk, a nie wydzierać się i obrażać kogoś – zaznaczył były prezes Młodzieży Wszechpolskiej Radosław Parda14”.

Tu należy jednak zaznaczyć, że z jednej strony był to okres, kiedy MW usilnie starała się uczestniczyć w „wielkiej” i „poważnej” polityce oraz kreować swój wizerunek jako ugrupowania zdecydowanego, lecz cywilizowanego i umiarkowanego, zaś z drugiej strony ONR chyba mocniej niż teraz epatował bezpośredniością haseł i środków. Obecnie współpraca między organizacjami układa się bardzo dobrze, podczas gdy np. współpraca z NOP ma miejsce sporadycznie i w ograniczonym zakresie.

W tym miejscu warto jednak dodać, że niezależne Stowarzyszenie ONR Podhale (założone w 2004 r.) specjalizuje się w akcjach „społecznych”, takich jak np. dokarmianie zwierzyny leśnej, łączenie formacji ideowej z turystyką i sportem (rajd Mosdorfa), działalność charytatywna. ONR Podhale skupia w większości nieco starszych działaczy narodowych (po trzydziestce), jest oficjalnie zarejestrowane i w miarę możliwości funkcjonuje jak inne stowarzyszenia lokalne – stąd wiele kontrowersji w prasie „liberalnej” budził np. udział ONR Podhale w konferencjach i szkoleniach organizowanych przez władze miasta. Pół-żartem, pół-serio można powiedzieć, że ONR Podhale stara się prezentować „ludzką twarz” ruchu narodowo-radykalnego.

Na początku 2009 r. głośno w „ruchu” było o manewrze ówczesnego koordynatora Brygady Mazowieckiej, Bartosza Bekiera, który wraz z grupą zwolenników opuścił szeregi ONR i powołał do życia własną organizację – „Falangę”. Niemniej w Warszawie ONR pozostał i rozwija się pod nowym kierownictwem. Niewielka grupa „Falangi” podążyła własną drogą, dość eklektyczną pod względem ideowym, czego wyrazem jest choćby słynny i jakże kontrowersyjny „sojusz taktyczny” z grupą tzw. „trzecioświatowych maoistów”, zawarty w lipcu 2010 r. Sprawy te nie należą jednak do historii ONR.

Ogromnym sukcesem ONR i Młodzieży Wszechpolskiej okazał się wspomniany na początku Marsz Niepodległości, który odbył się 11 listopada 2010 r. Przedsięwzięcie to było niewątpliwie przełomem w historii ONR – po raz pierwszy formacja ta stała się prowodyrem wydarzenia na tak dużą skalę i obejmującego ludzi z tak rozmaitych środowisk. Działacze MW i ONR skupili wokół siebie inne (w większości pomniejsze) organizacje, stowarzyszenia i partie oraz zachęcili do oficjalnego wsparcia Marszu m.in. Janusza Korwin-Mikkego, Rafała Ziemkiewicza, Grzegorza Brauna, Adriana Nikla, Wojciecha Cejrowskiego, Artura Zawiszę i kilkanaście innych, znanych osób. Marsz Niepodległości w jakiś sposób (na ile może to zrobić jedna manifestacja i związane z nią wydarzenia) zwiększył polaryzację poglądową w społeczeństwie – w tym sensie, że po raz pierwszy ujawnił się na ulicy tak wyraźny (mimo wewnętrznego zróżnicowania) front wymierzony przeciwko „salonowi” i środowiskom demoliberalnym. Jednocześnie po raz pierwszy środowiska konserwatywne, konserwatywno-liberalne i nawet niektóre centroprawicowe znalazły się – świadomie i z własnej woli – w jednym obszarze z młodzieżowymi środowiskami uważanymi dotąd powszechnie za radykalne, „ultranacjonalistyczne”, zgoła „faszyzujące”. Marsz Niepodległości obalił część wzajemnych uprzedzeń i mitów, a przede wszystkim przyciągnął zaskakująco dużą ilość „zwykłych ludzi”, nie będących ani partyjnymi działaczami, ani np. członkami subkultur młodzieżowych (choć oczywiście wkład np. kibiców piłkarskich był bardzo duży, o ile można ich uznać za subkulturę).

Innym ważnym wydarzeniem w dziejach ruchu jest wydanie – wspólnie z wydawnictwem NORTOM Norberta Tomczyka z Wrocławia – książki „W hołdzie Narodowym Siłom Zbrojnym”, zawierającej rozmaite materiały na NSZ. Jest to pierwszy profesjonalna publikacja wydana pod szyldem ONR. Składa się ona ze wspomnień kombatantów i wywiadów z nimi, artykułów historycznych, wreszcie – opowiadań i wierszy o tematyce NSZ, napisanych przez młodych działaczy ONR. Całość zwieńczona jest szczegółową listą miejsc pamięci NSZ w Polsce (pomników, rond, ulic, tablic, grobów etc.). Oficjalna premiera książki miała miejsce 26 czerwca 2011 r. w Kałkowie-Godowie podczas pielgrzymki żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych i ich sympatyków.

Oczywiście ONR cały czas był, jest i pewnie będzie atakowany przez media, w mniejszym stopniu także przez policję i prokuraturę. Głośne były procesy członków ONR, oskarżonych o publiczne wykonywanie na Górze Świętej Anny gestu „hitlerowskiego pozdrowienia”, o to samo oskarżano też wcześniej Piotra Borutę, działacza ONR i kandydata LPR na radnego Brzegu w 2006 r:

Piotr Boruta został sfotografowany, jak w publicznym miejscu, w gronie kolegów o podobnych mu przekonaniach, wyciąga dłoń w geście hitlerowskiego pozdrowienia. Kandydat na radnego nie tylko nie jest zakłopotany, ale twierdzi wręcz, że w takim zachowaniu nie ma niczego złego. – Wiem, że Polakom to się kojarzy jednoznacznie, ale ja pragnę to zmienić. Żeby ludzie nie kojarzyli tego gestu wyłącznie z faszyzmem – mówi 23-latek z Brzegu. – Dlaczego porównuje się to wyłącznie do faszyzmu, a nie do tradycji przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego? Polscy ONR-owcy, którzy w 1939 roku bronili kraju przed faszystami, również używali takich gestów, i to już w 1933 roku15”.

Oskarżenie jest oczywiście absurdalne – nigdy nie wykazano, że użycie tego gestu przez ONRowców powiązane było z jakimkolwiek propagowaniem ideologii nazistowskiej, cała argumentacja opiera się na domniemaniach i „wrażeniu”. Znacznie silniejsza jest kontrargumentacja narodowców (w tym Boruty), podkreślająca, że gest ten (zresztą bardzo prosty, często zgoła odruchowy jako przywitanie czy pożegnanie) wywodzi się ze starożytnego Rzymu, a w latach 30. XX w. używało go wiele różnych ruchów narodowych – oprócz niemieckich narodowych socjalistów także działacze polskich formacji SN, ONR i RNR, włoscy faszyści, legioniści Michała Archanioła z Rumunii, belgijscy reksiści, a nawet… syjoniści.

Współczesny ONR potępiano także za noszenie „mundurów” (w praktyce, pomijając wspomniany już efemeryczny RNR krakowski, ograniczają się one po prostu do piaskowych koszul), rozklejanie plakatów z wizerunkiem Leona Degrelle’a oraz wszczynanie burd i awantur podczas manifestacji. Tu warto dodać, że wszystkie manifestacje ONR (zwłaszcza po 2005 r.) miały charakter pokojowy, natomiast ewentualne przepychanki i problemy wynikały tylko i wyłącznie z faktu, że pochody próbowali blokować i atakować działacze radykalnych grup lewicowych. Tak było wiele razy podczas obchodów 11 listopada w Warszawie, a także na rocznicach ONR we Wrocławiu, w Krakowie czy Lublinie.

Media sugerowały także, że członkowie ONR mieli kontakty z międzynarodową rasistowską sektą quasi-religijną o nazwie „World Church of the Creator” (WCOTC, Światowy Kościół Twórcy). W tej sprawie wydane zostało specjalne oświadczenie Obozu, w którym dowiedziono, że rzekome „kontakty” sprowadzały się jedynie do tego, że w 2002 r. manifestację ONR w Opolu nawiedzili wysłannicy WCOTC, którzy jednak nie wzbudzili furory, a wręcz przeciwnie – potraktowani zostali co najmniej z dystansem i niechęcią. W relacji, którą zamieszczono wówczas w ONRowskim pisemku „Awangarda Państwa Narodowego”, czytamy: „Okazało się, że Łukasz, bo tak nazywał się nasz rozmówca, jakiś czas temu przyjechał z USA w celu założenia w Polsce placówki Kościoła Twórcy. (…) Ich wyznawcy rekrutują się głównie z pośród ateistów i neopogan gdyż Kościół Twórcy uważa chrześcijaństwo za niezgodne z duchem białego człowieka, uważając białą rasę za jedyną religię. Stwierdzenie to wywołało wśród nas duże poruszenie, które zamieniło się w bardzo żywą dyskusję. W czasie rozmowy nasyconej ostrymi zdaniami wyznawcy Kościoła Twórcy niepostrzeżenie wycofali się i zniknęli, co nie rozwiązało problemu. (…) Unia Europejska ściśle wzoruje się na przykładzie USA chcąc stworzyć Stany Zjednoczone Europy a wówczas znikną nacjonalizmy europejskie a ich miejsce zajmie Kościół Twórcy. Jest to dla nas, nacjonalistów, najlepsza przestroga16”.

Ostatecznie można powiedzieć, że Obóz Narodowo-Radykalny na trwałe wpisał się w krajobraz polskiego „ruchu narodowego” i miejmy nadzieję, że ten tekst nie okaże się dlań epitafium. Sam „ruch narodowy” jest zresztą teraz tylko wątłym i bladym cieniem ruchu przedwojennego. Niektórzy zresztą negują w ogóle sens mówienia o „ruchu”, ponieważ albo sprowadzają go wyłącznie do swojej organizacji, albo też uważają, że żadnego z działających obecnie stowarzyszeń (ONR, OWP, MW, NOP, LOS) nie można traktować poważnie. Tutaj używamy tego określenia po części dla wygody, a po części dlatego, że coś jednak łączy wymienione w tekście grupki (choćby tylko podobne odwołania historyczne i symbolika).

Tekst ten nie jest oczywiście szczegółowym przedstawieniem historii ONR po 1993 r., odnosi się jedynie do najważniejszych momentów i problemów. Celem było pokazanie przede wszystkim tego, w jaki sposób z rozsianych po kraju luźnych grupek powstała spójna organizacja ogólnopolska i jak ewoluowały zarówno jej forma działania, jak i treści przez nią przekazywane.

Autor Adam T. Witczak

 

Bibliografia:

Marcin Kornak, Brunatna Księga, Stowarzyszenie „Nigdy Więcej” 2009, wersja elektroniczna: http://ksiega.nigdywiecej.org/brunatnaksiega.pdf

Jarosław Tomasiewicz, Ugrupowania neoendeckie III RP, wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2003

Grzegorz Tokarz, Ruch narodowy w Polsce w latach 1989-1997, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2002

Rafał Wietoszko, Wszędzie spisek, Nowa Trybuna Opolska, 17 marca 2003, wersja elektroniczna: http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20030317/REGION/103170032

SKINHEADS – młodzież narodowo-radykalna, rozmowa z Karolem Litwiniakiem, wersja elektroniczna: http://www.polskapartianarodowa.org/index.php?option=com_content&task=view&id=990&Itemid=53

Wywiad z Tomaszem Wachowskim dla pisma Narodowa Alternatywa z roku 2003, prawdopodobnie niedostępny już w Internecie, całość w postaci pliku .tekst w posiadaniu autora.

Mateusz Cieślak, Łysy z wyboru, Tygodnik NIE, nr 45/2006, wersja elektroniczna: http://www.nie.com.pl/art8234.htm

Wojciech Błasiak – Najazd na Myślenice, http://prawica.net/index.php?q=node/623

Marsz w podkutych butach ze Swastyką u boku, Życie Warszawy, rok 2005, http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/114662.html?print=tak

Mirosław Olszewski – Zadyma z miłości, Nowa Trybuna Opolska, 4 maja 2001

Piotr Wróblewski – Obchody rocznicy uchwalenia konstytucji i wybuchu III powstania śląskiego, Nowe Państwo, nr z roku 2001

Kandydat robi heil Hitler, Nowa Trybuna Opolska, rok 2006

TG „Piasecki”, 11 listopada 2002 – Opole, Awangarda Państwa Narodowego, nr 1(8)/2003, rok III

1 Marcin Kornak, „Brunatna Księga”, Stowarzyszenie „Nigdy Więcej” 2009, wersja elektroniczna: http://ksiega.nigdywiecej.org/brunatnaksiega.pdf

2 „Naprzód”, nr 2 – listopad 1995 – marzec 1996, Biedrzyk – „Ruch Skins Węgorzewo”, str. XI

3 „Naprzód”, nr 2 – listopad 1995 – marzec 1996, B.T. – „Anarchia!!!”, str. X

4 „Naprzód”, wydanie nienumerowane i niedatowane, prawdopodobnie jest to nr 3-4 z końca 1996 roku, Grzegorz – „Anarchiści Polakami?”, str. XVIII

5 ibid., „Apel”, str. XIII

6 Ten i pozostałe cytaty z wywiadu z Karolem Litwiniakiem pochodzą z materiału: „SKINHEADS – młodzież narodowo-radykalna – rozmowa z Karolem Litwiniakiem”, wersja elektroniczna:

http://www.polskapartianarodowa.org/index.php?option=com_content&task=view&id=990&Itemid=53

7 Oba cytaty pochodzą z niepublikowanych oficjalnie, krążących być może po internecie wspominków Tomasza Greniucha.

8 Oba cytaty pochodzą z wywiadu Tomasza Wachowskiego dla pisma „Narodowa Alternatywa” (numer 3), przeprowadzonego prawdopodobnie w roku 2003 przez Mirosława Cieślaka. Autor korzystał z wersji elektronicznej.

9 Mirosław Olszewski – „Zadyma z miłości”, Nowa Trybuna Opolska, 4 maja 2001

10 Artykuł Piotra Wróblewskiego z „Nowego Państwa”, rok 2001 – autor więcej informacji nie posiada, korzystał z archiwalnej wersji elektronicznej.

11 Rafał Wietoszko, „Wszędzie spisek”, Nowa Trybuna Opolska 17 marca 2003, wersja elektroniczna:

http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20030317/REGION/103170032

12 Wojciech Błasiak – „Najazd na Myślenice”, http://prawica.net/index.php?q=node/623

13 „Marsz w podkutych butach ze Swastyką u boku”, Życie Warszawy, http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/114662.html?print=tak

14 Gazeta Wyborcza, 2005 – „Tradycyjna zadyma na Górze św. Anny”

15 „Kandydat robi heil Hitler”, Nowa Trybuna Opolska, rok 2006

16 TG „Piasecki”, „11 listopada 2002 – Opole”, Awangarda Państwa Narodowego, nr 1(8)/2003, rok III, str. 15

Komentarze są zamknięte