Zza kotary czyli żywot małego miasteczka (część 2 – karateka w ratuszu)

Niezależna Gazeta Obywatelska2

Senne miasteczko budzi się z zimowego snu, a  wraz z nim miejskie inwestycje. Koryto bezwzględnej dla miasteczka rzeki regulowane jest do tego stopnia, że dziś przypomina zaledwie potok, a wielkie, betonowe kręgi wystające znad poziomu zgruchotanej jedni znaczą roboty kanalizacyjne przeprowadzane w całej gminie na europejską skalę.  Jednak największe ma nadejść. Rewitalizacja budynków użyteczności publicznej z ratuszem i przedszkolami na czele ma być wizytówką „nowej władzy”. Fundusze unijne przyznane, więc i przetarg również gotowy. Lokalni przedsiębiorcy daremnie jednak ostrzyli apetyty na choć jedną placówkę do remontu. „Nowa władza” tak sformułowała przetarg rewitalizacyjny, że wyszło jedno zadanie z horrendalnym jak na lokalne warunki wadium wysokości 30 000 złotych. Stać na to nielicznych, a już na pewno nie lokalnych przedsiębiorców, no może poza panem AC faworyzowanym przez „starą władzę” ale ten w ostatnim czasie zaniedbywany, zmuszony był wykonywać swoje usługi na emigracji poza gminą. Jednak jak wieść gminna niosła pracownicy pana AC już od dawna pełni pychy zapowiadali wielki powrót do miasteczka. Czyżby tym desantem miała okazać się rewitalizacja? W naturalny sposób (finansowy) zostali wykluczeni potencjalni rywale pana AC, który nie od dziś przyjaźni się z reprezentantem „nowej władzy”, który miał decydujący wpływ na kształt przetargu. W ten sposób stare (przyjaźnie) styka się z nowym (władzą). Jednak nie gospodarka a kultura ma być tematem obecnego odcinka i to kultura z norrisowskim „półobrotem” w tle.

Oto z dniem 1 marca funkcję wiceburmistrza sprawuje absolwent wychowania fizycznego, sensei klubu karate IFK Kyokushinkai (odłam brytyjski), który ma objąć „strategiczne” sprawy związane z oświatą, promocją, sportem oraz informatyzacją urzędu (w tej ostatniej dziedzinie zapewne ze względu na posiadaną „podyplomówkę” z informatyki). Będzie miał także bezpośredni nadzór nad Miejską i Gminną Biblioteką Publiczną, Miejsko – Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej oraz Biurem Obsługi Finansowej Placówek Oświatowo – Wychowawczych w miasteczku.  W samorządowej administracji ktoś z podobnymi predyspozycjami jest jak przysłowiowy „ni pies ni wydra”. Ważne jednak jest, że wice sensei jest przystojny, młody, wykształcony, lubiany, podziwiany itd. Itp. Prawdziwa wizytówka „nowej władzy”.

Gdy więc mieszkańcy będą zachwycać się przysłowiowymi „półobrotami” wiceburmistrza jego mentor będzie za kotarą niewidoczną dla reszty podpisywał umowę z panem AC na rewitalizację miasteczka.

Autor: Lewinianin

  1. ola
    | ID: 993eb6ea | #1

    Lewiniani zapomniał dodać o pewnym procentowym incydencie nowego niedouczonego viceburmistrza. Cóż, takich miasteczek i takich historii jest w tym kraju wiele, zbyt wiele…

  2. Anonim
    | ID: 3cacce37 | #2

    to dobre

Komentarze są zamknięte