„Jesteśmy traktowani przez rząd PO-GUMOWCÓW mówiąc kolokwialnie jak dojna krowa” – z Jackiem Iżewskim, przedsiębiorcą z branży meblarskiej rozmawia Tomasz Kwiatek

Niezależna Gazeta Obywatelska

Jak zmiana podatku VAT wpłynęła na kondycję finansową Twojej firmy?

Nie ulega wątpliwości, że wzrost stawki podatku VAT do 23% dla firm zajmujących się usługami, w wielu wypadkach doprowadził znajomych przedsiębiorców do finansowej zapaści. Zauważam niepokojące zjawisko spadku podaży i wzrostu kosztów wytwórczych na przykładzie własnej firmy, która funkcjonuje na lokalnym rynku już prawie 10 lat.

Mimo tego, zapotrzebowanie na produkty z Twojej branży jest spore – świadczą o tym chociażby dobre wyniki finansowe potentatów na rynku meblarskim…

Jest to pozorne, bowiem w skali kraju zazwyczaj analizuje się dochody wielkich firm z obcym kapitałem. Zapomina się o trudnościach, z jakimi borykają się prywatni przedsiębiorcy. Nieodczuwalny, według rządu, wzrost podatku, najmocniej uderzył w drobne, rodzinne firmy, które nie są w stanie konkurować z wielkimi przedsiębiorstwami branży meblarskiej opierającymi swe funkcjonowanie na pozyskaniu tanich, często niskiej jakości produktów z rynków dalekowschodnich.

Czy jest to realna konkurencja dla firmy cieszącej się zaufaniem i znanej z dobrej jakości swych mebli?

Oczywiście, jak najbardziej. Często o wyborze ofert decyduje cena, nie zaś racjonalna ocena jakości mebli. Konkurencją odbierającą nam – rzemieślnikom, rynek zbytu są markety, wielkie salony meblowe, oferujące tanie produkty o niskiej jakości. Niejednokrotnie przyjmuję zlecenia od klientów indywidualnych, którzy narzekając na niską jakość zmówionych produktów, kupionych w wielkich centrach meblowych, płacą mi dodatkowo za ,,modernizację” np. mebli kuchennych. Potwierdza to zasadę, iż jakość wykonania produktów i jego trwałość nie idą w parze ze strategią marketingową wielkich marketów, które dbają o szybki zysk, nie zaś zadowolenie klientów.

Jednak, mimo wszystko ,,Meble Art – Dom” to marka, która działa na rynku już prawie 10 lat. Ta dekada to okres wielu zawirowań i politycznych decyzji, które miały zapewne wpływ na funkcjonowanie Twojej firmy. Który okres był czasem najlepszej koniunktury?

Rozmawiamy w momencie, kiedy sytuacja, w jakiej funkcjonują drobni przedsiębiorcy, nie sprzyja rozwojowi potencjału i inwestowaniu. Jeszcze 4 lat temu z optymizmem patrzyłem w przyszłość, byłem pełen nadziei, że kierunek działań rządu jest właściwy. Sytuacja ta wpłynęła również na moje decyzje finansowe. Był to okres wzrostu koniunktury – wielu moich klientów indywidualnych gotowych było zmieniać wyposażenie domu, inwestowali w pasywa (kupowali mieszkania, budowali domy). Był to także dobry moment na inwestowanie w firmę. Wówczas to padły ważne decyzje o kupnie maszyn umożliwiających wypracowanie wysokiego poziomu usług i skrócenie czasu produkcji mebli. Wzrost koniunktury wpłynął również na prywatne decyzje o zainwestowaniu w siedzibę mojej firmy. Kupiłem nieruchomości, zainwestowałem w profesjonalne maszyny, w środki trwałe. Dobra passa skończyła się niespodziewanie szybko – wraz ze wzrostem stawek podatkowych.

Widzę jednak, że poziom funkcjonowania firmy nie zmienił się. Nie zapowiadają się żadne przekształcenia?

Nie jestem pewny kolejnych miesięcy – ale póki co zmuszony jestem utrzymać bieżące zatrudnienie. Owszem dziś bardziej odczuwam skutki decyzji o zatrudnieniu kilku pracowników – osób po 50 roku życia. Składki zusowskie są tak olbrzymie w przypadku stanowisk pracy, iż wielu przedsiębiorców decyduje się dziś na zwalnianie osób zatrudnionych kilka lat temu.

Jakie inne zagrożenia dostrzegasz w swojej branży?

Koszt zatrudnienia 1 osoby, czy wysokość opłacanych składek na ubezp. emerytalno-rentowe przez właściciela firmy, sprawia, że w mojej branży rozwija się ,,szara strefa”. Często meble na wymiar produkują ,,amatorzy”, działający w przydomowych garażach, czy tez osoby zwalniane przez firmy meblarskie. Warto tutaj wspomnieć o konieczności uregulowania tej kwestii w postaci zapisu w umowie o pracę, dotyczącego przeciwdziałania nielegalnej konkurencji. Z drugiej zaś strony, nie dziwię się wcale tym, którzy ryzykują kontrole pracowników Urzędu Skarbowego czy Inspekcji Pracy – żeby legalnie działać na rynku trzeba być albo wielkim pasjonatem, albo filantropem.

Czy są jeszcze jakieś bariery, które blokują rozwój Twojej firmy?

Są to działania konkurencji, ale nie tej rodzimej, lecz z kapitałem zagranicznym. Wielkie koncerny wchodzące na polski rynek, posiadające inne możliwości finansowe niż np. stolarz z powiatowego miasta, oferują meble w śmiesznie niskich cenach. Faktem jest, że na ogół produkty te wytrzymują ok. 5-7 lat, jednak biorąc pod uwagę sytuację gospodarczą – tu i teraz, działania tego typu niszczą lokalny biznes.

Jak władze lokalne mogłyby wesprzeć małe firmy podobne do Twoich?

Przede wszystkim powinny umożliwić przedsiębiorcom działającym na lokalnym gruncie złapać oddech w tych trudnym okresie. W czasach kryzysu gospodarczego inicjatywy typu zwolnienie z podatku od nieruchomości, gdzie prowadzona jest działalność, czy też zniżki w opłatach stałych np. utylizacja śmieci, są nieocenione. Dużo również zależy od świadomości naszych rajców, którzy niekiedy zbyt pochopnie podejmują decyzje o wprowadzeniu wielkiego potentata do miasta, nie dbając o to ile faktycznie mniejszych firm straci racje bytu. Często czynnik ekonomiczny bierze górę – ilość osób zatrudnionych przez taki market stanowi kartę przetargową w rozmowach z władzami miasta. Zapomina się jednak, że w efekcie kilkunastu mniejszych przedsiębiorców albo straci zamówienia, albo po prostu zamknie działalność. Zbyt pochopnie również inwestorzy wielko powierzchniowi dostają od samorządowców ulgi podatkowe. Nie pamięta się natomiast o rodzinnych firmach, które działając w regionie tutaj płacą podatki, tu się zaopatrują, tu inwestują.

Musiałeś podnieść ceny usług?

Nie zdecydowałem się na to, bo nie miałbym zleceń. „Szara strefa” by mnie zjadła. Często ceny mebli oferowanych przez nielegalną konkurencję są efektem kalkulacji, bo oczywiste jest, że można godziwie zarabiać nie płacąc składek zusowskich, podatków czy zatrudniając ,,na czarno”. Trudności, z jakimi boryka się drobny przedsiębiorca działający w mojej branży wynikają również ze wzrostu cen materiałów oraz kosztów wyprodukowania kompletu mebli. Ceny paliwa, wzrost stawek podatkowych, decyzje lokalnych władz, nie sprzyjają osobom chcącym ciężko pracować i dbać o rozwój własnej firmy. Jesteśmy traktowani przez rząd ,,PO-GUMOWCÓW” (koalicja PO-PSL- dop. red), mówiąc kolokwialnie jak ,,dojna krowa”.

Może udział w konkursach przetargowych będzie rozwiązaniem dla firmy?

Kolejnym nowym zjawiskiem jest sprawa przetargów publicznych, ogłaszanych przez instytucje i firmy wydatkujące pieniądze z funduszy europejskich. Wielokrotnie przystępując do takich przetargów byłem świadkiem sytuacji, że wygrywały oferty firm, które deklarowały podejrzanie niskie ceny. Przy czym specyfikacja była na tyle dokładna, że niemożliwa była modyfikacja zamówienia czy zmiana użytych materiału. Często zaś osoby odpowiedzialne za przetarg nie dopuszczały żadnych odstępstw. Nie chciałbym mówić tutaj o zjawisku ,,kupowania” przetargu, ale ostatecznie – na etapie wykonania – oferty firm, które wygrywały przetargi zasadniczo różniły się od pierwotnych zamówień. Ale to temat na osobną rozmowę.

Dziękuję za rozmowę.

  1. chello
    | ID: dcda5c82 | #1

    Panie Jacku, według analiz Banku Światowego prowadzonych dla ponad 200 krajów świata, Polska jest jednym z najgorzej rządzonych państw Europy! Dogania nas Rumunia, za nami tylko Bułgaria. Jakość rządzenia spada od 1996 roku, gdy po raz pierwszy opublikowano wyniki badań.
    Można powiedzieć: trudno. Z jakiegoś powodu mamy gorszych polityków niż inne kraje, tam potrafią rządzić, a nasi nie.
    Ale czasy się zmieniły. Nieudacznictwo w rządzeniu sięgnęło szczytu za czasów rządu Tuska. Zadłużamy się szybciej, niż za czasów Gierka, zamiast przyjaznego państwa mamy nieprzyjazne draństwo.
    Z powodu nieudolnego rządzenia w finansach publicznych zaczęło brakować pieniędzy. Zamiast zacząć oszczędzać, politycy sięgają do naszych kieszeni. Podnoszą podatek VAT, na razie do 23%, ale zapowiedzieli podwyżkę do 25%. Zamrozili progi w podatku PIT, co prowadzi do jego wzrostu, podnieśli efektywną stawkę podatku CIT, eliminują szereg kosztów uzyskania przychodu. Przygotowują podatek bankowy, co uderzy nas po kieszeniach droższym kredytem i wyższymi opłatami. Nie informują społeczeństwa o nadchodzącej podwyżce podatku za emisję dwutlenku węgla, która dramatycznie podniesie ceny energii elektrycznej.
    To wciąż było za mało. Pieniędzy nadal brakowało. Więc rząd w końcu sięgnął po nasze emerytury. Po kilku miesiącach udawanej debaty i pseudo-argumentów czas powiedzieć Polakom prawdę o propozycjach rządu. A proponowany system emerytalny, co do zasady, nie różni się niczym od Bezpiecznej Kasy Oszczędności (BKO) Lecha Grobelnego, ani od innej piramidy finansowej.
    To dramat. Współczuję panu Jackowi Iżewskiemu i polskim przedsiębiorcom.
    I żal mi siebie…

  2. Mira Ceti
    | ID: dcda5c82 | #2

    za komuny mieliśmy ULGĘ PODATKOWĄ 3 lata – koniec komuny a nasza firma zatrudniała ok 80 osób / wszyscy na etatach / – od 89 r. Naszą firmę 5 razy BANKRUTOWAŁA SKARBÓWA – dzisiaj mój mąż ZAŚCIGANY na ŚMIERĆ przez SKARBÓWĘ 5 lat czołgania -UMIERA – wysiadło WSZYSTKO – nerwy/ wrzody /krążenie itp. Zagryziono wybitnego inżyniera i super fachowca.

  3. Anty-Komuch
    | ID: 19768571 | #3

    Może jeszcze co? KOMUNO Wróć?

    NIGDY W ŻYCIU ! ! !

Komentarze są zamknięte